2025-02-11, Nasze rozmowy
Ze Zbigniewem Rudzińskim, prezesem PTTK Ziemi Gorzowskiej, rozmawia Renata Ochwat
- Zbyszek, minął kolejny rok działalności PTTK Ziemi Gorzowskiej. Jaki on był dla was?
- Jak zawsze trudny, bo jako organizacja, która utrzymuje się ze składek swoich członków i z tego, co wypracuje, musi wykonywać mocno obciążające i absorbujące działania.
- Czyli?
- Zawsze ogromnym problemem jest to, że bardzo wiele wysiłku musimy poświęcić na sprawy związane ze sprawozdawczością, z jakimś takim prowadzeniem rzeczy, które nie mają nic wspólnego z turystyką, a pochłaniają nasz czas i energię. Ale generalnie poza tym, jeśli chodzi o turystykę, to jak najbardziej nam się wiele rzeczy bardzo powiodło. Bardzo się cieszymy przede wszystkim z tego, że kwazar turystyczny, skierowany do dzieci i młodzieży, nabiera ogromnego rozpędu, coraz więcej szkół się w to angażuje, coraz więcej jest z tego radości dla nas, bo dzieciaki, które tutaj urodziły się, mieszkają zaczynają poznawać swój świat.
- Co masz na myśli?
- Okazało się, że dzieci zupełnie nie znają świata wokół nich. Dzięki nam stały się znakomitymi ambasadorami tej turystyki regionalnej w swoich rodzinach.
- Co dla nich robicie?
- Przede wszystkim wycieczki. To jest właśnie kwazar, który polega na tym, że jedna wycieczka odbywa się tutaj w Gorzowie, czy w regionie, zarówno na terenie powiatu gorzowskiego, jak też strzelecko-drezdeneckiego. Dzieciaki poznają architekturę, historię regionu, legendy, jak i wszystko, co mogłoby je zainteresować. Staramy się to robić w taki sposób, żeby one chciały słuchać.
- Poza działaniem dla dzieci, widać, że rozszerzyliście swoją działalność na wyjazdy zagraniczne.
- My to robimy od zawsze. Kiedyś to się odbywało troszkę w innym wydaniu, bo jeździliśmy autokarami, teraz zwykle latamy samolotami. Kiedyś braliśmy grupę trzydziestu, czasami nawet do pięćdziesięciu osób z naszego towarzystwa i z sąsiednich oddziałów PTTK w Polsce. No, a teraz przechodzimy na małe grupy, takie bardzo mobilne, kilkunastoosobowe. Dzięki temu jest specyficzna atmosfera, zaprzyjaźnienia, zawierania przyjaźni opartej na wspólnej pasji. I wówczas rzeczywiście nie ma żadnego znaczenia, czy to jest zagranica, czy Gniezno, czy jakiekolwiek inne miejsce. Znaczenie ma to, że to jest grupa, która chce odkrywać turystykę w każdym zakątku, nie tylko Polski.
- Jak to w praktyce działa?
- Gdzieś sobie jedziemy niewielką kameralną grupą, ośmio-dziesięcioosobową i chodzimy po górach od schroniska do schroniska. To też jest fascynująca przygoda i w tym kierunku idziemy.
- Zauważyłam, że jeździcie bardzo dużo w polskie góry. Czyżby walka o Koronę Gór Polski?
- Oczywiście, wiele osób zdobywa tę koronę. Jeden z naszych kolegów, Wojtek, zdobył ją w ubiegłym roku. Nie ma w tym nic niezwykłego, bo to jest bardzo popularna, że tak powiem, namiętność wręcz. Dlaczego? Korona Gór Polski ma taki podstawowy walor, że jeździ się w te same góry, bo akurat one się zapamiętały najlepiej, ale jeździ się także w kolejne masywy górskie, jest ich dwadzieścia osiem w Polsce i poznaje się kolejne góry, aż właśnie do zdobycia tej korony. To jest potwierdzenie i satysfakcja ogromna dla zdobywającego, bo rzeczywiście może o sobie powiedzieć, że zna góry polskie, nie tylko Karkonosze, nie tylko Tatry, czy Bieszczady, te najbardziej popularne, ale też te mniej znane góry. A one są również ciekawe i z ogromnym walorem w postaci czegoś, co jest chyba teraz najbardziej ważnym elementem w naszym życiu codziennym - świętym spokojem. Idziemy w górach, idziemy i czasami spotykamy trzy-cztery osoby na szlaku i to jest też, no w dzisiejszych czasach, towar deficytowy.
- Ale przecież wy także zdobywacie koronę Gorzowa, czyli okoliczne wzgórza.
- Fakt, robiłem to już w ubiegłym roku. W tym roku troszeczkę zrobię przerwę, bo mam nadzieję, że będę mógł ten czas spożytkować na coś jeszcze bardziej pożytecznego, mianowicie na to, żeby każdy, kto będzie chciał poznać Gorzów, nie tylko te wzgórza gorzowskie i inne ciekawe miejsca, będzie mógł to zrobić indywidualnie.
- Napiszesz książkę?
- Tak, chcę wreszcie siąść i w spokoju, najlepiej jak potrafię, zrobić taki spacerownik po Gorzowie, gdzie zaproponuję, powiedzmy, siedem tras do wędrowania po naszym mieście. Każda po dwie-trzy godziny, gdzie każdy będzie mógł dyktować, kiedy sobie zrobi przerwę po prostu na to, żeby dłużej posiedzieć, a nie, że z grupą idzie i coś tam Zbyszek opowiada i lecimy dalej. Chcę postawić na indywidualne podejście, jeśli ktoś już w tej chwili troszeczkę zaprzyjaźnił się z miastem, w którym żyje, to on bardzo często chętnie sam poprowadzi innych, którzy go odwiedzą, którzy po prostu tego miasta jeszcze nie znają i na to liczę, że taki spacerownik się wtedy bardzo, bardzo przyda. Zresztą, coraz więcej turystów przyjeżdża do Gorzowa. Gorzów staje się coraz bardziej znanym miejscem turystycznym, dlatego że ma wiele rzeczy do zaoferowania.
- Zatem wymień trzy najważniejsze rzeczy, jakie Gorzów może zaoferować.
- Zawsze mówię, że jest tych rzeczy więcej, ale hasło - miasto parków i ogrodów ciągle jest aktualne. Turyści zauważają, że to jest miasto, w którym park posiada osiedla i miasto, a nie odwrotnie. Gdziekolwiek się idzie, w którymkolwiek kierunku, to zawsze po dziesięciu-piętnastu minutach dochodzi się do jakiegoś parku, a to wbrew pozorom nie jest tak powszechne gdzie indziej. Druga rzecz – to niepompatyczne pomniki. Mamy pomniki wyjątkowe, bo żużlowców, przewoźnika przez Wartę, czy też choćby Szymona. To są rzeczywiście wyjątkowe rzeczy, budzące czasami uśmiech. I trzecia rzecz, którą bym tutaj na pewno chciał rozpromować, to właśnie wzgórza gorzowskie. Ostatnio policzyliśmy, że aby zaliczyć te siedem, w sumie osiem, wzgórz wyodrębnionych w naszym mieście, trzeba przejść ponad dziesięć kilometrów. I generalnie wymaga to sporego wysiłku. To suma podejść tak samo znaczna, jak podejście z Karpacza od Wanga do schroniska Samotnia.
- Dzięki bardzo. I powodzenia na wszelakich turystycznych szlakach.
Z por. Kamilą Zielińską, wychowawcą w Zakładzie Karnym w Gorzowie, rozmawia Maja Szanter