2025-07-01, Nasze rozmowy
Z Pawłem Posmykiem, trenerem AstroEnergy Warty Gorzów, rozmawia Przemysław Dygas
- Co było kluczowe w zajęciu wysokiego, bo piątego miejsca w trzeciej lidze przez pana zespół?
- Na ten sukces złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim trafione transfery – nowi zawodnicy wnieśli znaczną jakość do zespołu, który już wcześniej miał solidne fundamenty. Ta kombinacja przyniosła bardzo dobry efekt. Do tego doskonale przygotowany okres przedsezonowy, zarówno latem, jak i zimą. To była naprawdę solidna praca piłkarzy oraz całego mojego sztabu, zasługująca na pochwałę.
- Pod względem fizycznym wyglądaliście bardzo dobrze i wiele spotkań rozstrzygaliście w końcówkach. To był klucz do wygrywania?
- Przygotowanie fizyczne to absolutna podstawa gry w tej lidze. To nie bierze się znikąd – to efekt ciężkiej codziennej pracy. W końcówkach spotkań wyglądaliśmy tak, jak na początku meczu. Dzięki temu wiele spotkań udało się rozstrzygnąć właśnie w końcowych minutach, co było naszą bolączką w kilku meczach w poprzednim sezonie. W tym miejscu muszę wspomnieć o Maćku Truszczyńskim, który odpowiadał za przygotowanie fizyczne. Jego wkład był ogromny.
- Piąta lokata to sukces klubu, lecz chyba nie zamierzacie spocząć na laurach?
- Absolutnie nie. Choć cieszymy się z postępu, to zdajemy sobie sprawę, że wiele rzeczy trzeba jeszcze poprawić i zmodyfikować. Musimy pracować jeszcze ciężej, kluczowa jest przede wszystkim jakość kadry. Jeśli będziemy bierni na rynku transferowym, to nie uda się powtórzyć takiego wyniku w kolejnym sezonie. Musimy też być mniej czytelni dla przeciwników, którzy analizują nasze mecze coraz dokładniej.
- Chyba żal, że musieliście pożegnać się z Przemkiem Zdybowiczem, który był w czołówce strzelców trzeciej ligi?
- Oczywiście, że żal, ale nie byliśmy go w stanie zatrzymać. Strzelił dwadzieścia bramek i otrzymał wiele konkretnych propozycji z pierwszej i drugiej ligi. Z jednej strony tracimy dużo sportowo, ale z drugiej – cieszymy się, że Przemek będzie mógł grać na wyższym poziomie. To dowód, że w Warcie można się rozwijać i iść wyżej. Naszą rolą jest teraz poukładać wszystko na nowo.
- Z czego był pan szczególnie zadowolony w kontekście pracy treningowej?
- Skupiliśmy się na poprawie gry w defensywie. Zimą dużo pracowaliśmy nad atakiem pozycyjnym, bo Warta z wysokim napastnikiem musi umieć rozgrywać akcje na różny sposób. Warto też odnieść się do tego, co mówią inni trenerzy. Choćby trener Sebastian Mordal z Zielonej Góry stwierdził, że gramy tylko w określony sposób. Ja się pytam, co to znaczy w określony sposób? Przypomnę tylko, że zdominowaliśmy Lechię i przez większość meczu prowadziliśmy grę, a bramkę strzeliliśmy właśnie z ataku pozycyjnego – podobnie było w spotkaniach z Gubinem, Pniówkiem czy Karkonoszami. Czas, by spojrzeć inaczej na Wartę, bo nie gramy wyłącznie z kontry i w niskim pressingu. To krzywdzące uproszczenia dla mnie oraz moich zawodników.
- Pański syn, Mateusz Posmyk, występuje w Warcie i regularnie powoływany jest do młodzieżowych reprezentacji Polski w piłce nożnej, a jednocześnie odnosi duże sukcesy w lekkoatletyce. Czy wiadomo już, w którą stronę zdecyduje się pójść sportowo?
- To trudny wybór. On sam jest jeszcze trochę zagubiony. Rozmawia z jednym z klubów Ekstraklasy, ale ostateczna decyzja będzie należała do niego. Z żoną nie chcemy na to wpływać. To musi być jego droga.
- Kiedy zaczynacie przygotowania?
- Do pracy powróciliśmy 30 czerwca, czyli miesiąc przed startem ligi.
- Czy Warta chce walczyć o awans do drugiej ligi?
- Wszystko zależy od finansów i od tego, w jakim kierunku klub chce iść. Ja ze swojej strony chcę, żeby ten zespół się rozwijał i grał o wyższy poziom, ale potrzebne są ku temu warunki. Czekamy na konkretne decyzje prezesa.
- Co może pan powiedzieć o Stilonie Gorzów, który ostatecznie spadł z trzeciej ligi?
- Nie jestem w środku klubu, więc nie chcę wchodzić w szczegóły, choć mam swoje zdanie na ten temat. Powiem jedno: spędziłem w Stilonie blisko pięć lat jako zawodnik, strzeliłem tam mnóstwo bramek i naprawdę byłem związany z tym klubem oraz jego kibicami. Dlatego tym bardziej jestem rozczarowany i zawiedziony postawą niektórych osób z zarządu Stilonu podczas derbowych meczów, gdy byłem asystentem i trenerem Warty. To, co mnie spotkało – chłodne traktowanie, złośliwości, a momentami wręcz jawne wyzwiska – jest całkowicie nie do przyjęcia i nie powinno mieć miejsca w piłce nożnej, niezależnie od poziomu rozgrywek. Takie zachowanie to brak podstawowego szacunku wobec kogoś, kto zapisał się w historii klubu jako ważny zawodnik. Na szczęście kibice Stilonu zawsze mieli dla mnie wiele sympatii – mamy serdeczne relacje, wspólne wspomnienia, rozmowy i przybijamy piątki na meczach. To właśnie ich wsparcie i pamięć są dla mnie najważniejsze.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Pawłem Posmykiem, trenerem AstroEnergy Warty Gorzów, rozmawia Przemysław Dygas