Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Emila, Karoliny, Kary , 5 sierpnia 2025

Jeżeli pacjent ma problem, to go operuję

2025-08-05, Nasze rozmowy

Z drem n. med. Krzysztofem Piorunem, specjalistą chirurgii plastycznej, rozmawia Maja Szanter

medium_news_header_44221.jpg
Fot. Maja Szanter

- Patrzy pan na kogoś i myśli: to bym poprawił, zmienił, tak nie może być?

- Ja dużo rzeczy widzę, natomiast nigdy o tym nie mówię. Nie lubię, jak przychodzi pacjent i pyta – co bym zrobił? Najczęściej nic. Lepiej jest, jak sam mówi, co by chciał poprawić, co sam widzi. I ja wtedy mówię, czy można, a jeżeli można, to czy w ogóle tego wymaga. Wolę w ten sposób.

- Ale oko chiruga dostrzega pewne rzeczy.

- Tak, szczególnie wśród rodziny czy znajomych, ale u ludzi nie doszukuję się takich rzeczy. Każdy na swój sposób jest piękny. Jeśli coś przeszkadza, można zmienić. Ja tak podchodzę do swojego zawodu, to moja filozofia wypracowana przez wiele lat. Bo gorzej byłoby, gdybym na coś namówił pacjenta, a potem byłoby coś nie tak. Pacjent musi sam chcieć i przyjść. Wtedy jak najbardziej mówię, czy mogę pomóc czy nie. Jeśli nie ja, to kto może pomóc.

- Zdarza się, że przychodzi pacjent skarżący się na powieki, a pan widzi problem z nosem?

- To nie mówię o tym nosie. Kiedyś tak się wyrywałem, pierwszy rok, jak już sam zaczynałem operować. Kiedy się operuje z kimś, to każdy jest odważny, ale jak samemu, to jest inaczej. I na początku miałem takie przypadki, że mówiłem. A pacjent wtedy: nie, z tym wszystko jest w porządku, jest inny problem. Szybko się nauczyłem, że takich rzeczy się nie robi. Sam też bym nie chciał usłyszeć, że coś mam źle, więc nie mówię.

- A pytają pacjenci, co by pan im zmienił?

- Dziewięćdziesiąt procent pacjentów tak robi. Wtedy pytam: co pani przeszkadza? A nawet, już abstrahując od tej mojej filozofii, staram się działać w zakresie usług medycznych, a nie tylko kosmetycznych. To, co robimy, poparte jest badaniami naukowymi, ma to bazę medyczną, na przykład faktycznie pacjent ma problem z brzuchem. Bardzo mało jest pacjentów, którzy przychodzą i mówią, że coś jest do zrobienia, a tego nie ma. To jest jeden procent. Wtedy odmawiam.

- Jaka jest różnica między chirurgią plastyczną a estetyczną?

- Nie ma specjalizacji chirurgii estetycznej. Chirurgia plastyczna to cały dział, który w trybie sześcioletnim robi się po medycynie. I w ramach tej chirurgii jest chirurgia rekonstrukcyjna, oparzeń, mikrochirurgia i chirurgia estetyczna. Poruszamy się tu w obręcie skóry i powłok skóry. Czysto estetyczna chirurgia to powiedzmy powiększenie piersi. Pamiętajmy, że według WHO zdrowie to nie tylko brak chorób, liczy się także stan psychiczny człowieka, jego dobre samopoczucie. Dlatego taką mamy filozofię, że jeżeli pacjent ma problem, to go operujemy.

- Od kiedy jest pan chirurgiem plastycznym?

- Po specjalizacji od pięciu lat, natomiast lekarzem jestem od trzynastu lat.

- Nie jest pan z Gorzowa. Jak pan tu trafił?

- Jestem w ogóle z Bartoszyc, studiowałem w Gdańsku. Ponieważ żona robiła studia w zakresie dermatologii w Szczecinie, zgłosiłem się do dużego ośrodka leczenia oparzeń w Gryficach na wolontariat. Na stałe mieszkamy w Szczecinie, ale żona zaczęła przyjeżdzać do poradni dermatologicznej w Gorzowie i pojawił się pomysł otwarcia tu gabinetu. Jesteśmy tu kilka razy w tygodniu, ja pracuję też w szpitalu w Gryficach i Olsztynie, przyjmuję także w Kamieniu Pomorskim.

- Dlaczego wybrał pan chirurgię plastyczną?

- To była młodzieńcza fascynacja chirurgią rekonstrukcyjną. Medycyna mnie w ogóle fascynowała, tylko nie taka, że się siedzi w gabinecie, konsultuje i przepisuje leki, ale zabiegi. Bardzo mi się podobały zabiegi na mózgu, przeszczepy rąk, płatów skóry, te wszystkie operacje aktorów z Hollywood. Ja już w podstawówce mówiłem, że będę chirurgiem plastycznym, koledzy się ze mnie śmiali. Był problem, żeby dostać się w ogóle na specjalizację. Słyszeliśmy – zmieńcie swoje cele, nie dostaniecie się. Uparłem się. Nie chciałem być smutnym lekarzem, jak wielu kolegów, którzy nie dostawali się na specjalizację pierwszego wyboru i byli kimś, kim nie chcieli być. To smutne. Na szczęście ja się dostałem.

- Chirurgia plastyczna zrobiła się od jakiegoś czasu modna. Widać to w gabiniecie po ilości osób?

- Jest bardzo dużo zabiegów wykonywanych w znieczuleniu miejscowym, prostszych. Z rozmów z kolegami wchodzi mi, że jest to na stałym poziomie.

- Jakie zabiegi dominują?

- W znieczuleniu ogólnym to zabiegi estetyczne piersi, brzuchy i liposukcje. W drugiej kolejności to są liftingi twarzy i nosy. To, co możemy zrobić bez znieczulenia ogólnego, to plastyka powiek.

- Operacje w znieczuleniu ogólnym wykonuje pan w Gorzowie?

- Nie, w klinikach w Szczecinie i Kamieniu Pomorskim. Tu odbywają się konsultacje przed operacją i po niej.

- Kto przychodzi do pana częściej – kobiety czy mężczyźni?

- W większości są to kobiety. Mężczyźni stanowią jakieś piętnaście procent pacjentów. Najczęściej panowie przychodzą z powiekami, opadającymi łukami brwiowymi, liposukcją albo ginekomastią, czyli przerostem sutków. To ostatnie dotyczy około trzydziestu procent mężczyzn.

- Poza koniecznymi rekonstrukcjami, jest dolny limit wieku dla zabiegów chirurgii plastycznej?

- W przypadku ginekomastii, która może zacząć się w wieku dojrzewania, najpierw chłopiec kierowany jest do endokrynologa. Jeżeli nie uda się wyprowadzić pacjenta lekami, wówczas wykonujemy ginekomastię. Drugą grupą problemów są uszy. I tu zdania są podzielone, niektórzy uważają, że można je operować już u dzieci w szkole podstawowej, najczęstsza opinia jest jednak taka, żeby wykonywać te operacje na małżowinach, które osiągnęły już swój finalny rozmiar. Dzieci się operuje w wieku lat ośmiu, dziesięciu, dwunastu. W grę wchodzi tu też dokuczanie takim dzieciom, chociaż dziś jest tego mniej niż kiedyś, jest większa tolerancja. I bardziej problem widzą rodzice niż dzieci.

- Poprawia pan efekty nieudanych zabiegów po innych lekarzach?

- Staram się nie mówić, że ktoś zepsuł, nawet jeśli pacjent tak twierdzi. Nie wiem, jaki był stan na początku, bo może to, z czym przychodzi pacjent, jest najlepszym wynikiem, jaki można było osiągnąć. W pierwszej kolejności, kiedy pacjent jest niezadowolony z efektu, namawiam go, by zajął się tym lekarz wykonujący operację. Jeśli pacjent nie chce do niego wrócić, bo były jakieś problemy, a jest konieczność poprawki, to się zgadzam.

- Jest wiele przypadków w świecie gwiazd, że liczba operacji, korekt i poprawek dochodzi u jednej osoby do kilkudziesięciu czy kilkuset. Problem jest już raczej w głowie. Kto powinien zatrzymać taką osobę, powiedzieć, że już wystarczy tego poprawiania?

- To rola chirurga. Jeśli jest podejrzenie, że pacjent przesadza z zabiegami, to w mojej opinii jest to zadanie chirurga, żeby odmówić. I tu nawet nie mówimy o setnym zabiegu, ale nawet o pierwszym. Mam takie przypadki, niektórzy się nawet obrażają, ale przychodzi pacjentka i naprawdę nic nie ma kwalifikującego się do zabiegu, To nie jest tylko moja subiektywana ocena – naprawdę tam nie ma nic do zabiegu. Nie mam największego doświadczenia na świecie, ale to moim zdaniem byłoby zrobieniem pacjentowi krzywdy i proszeniem się o problemy. Jeżeli lekarz nie widzi powodu do zabiegu, to jaką ma gwarancję, że jak go pacjent już namówi i taki wykona, będzie on zadowolony? Raczej żadną. To są dwa argumenty, żeby takiego zabiegu nie robić.

- A co na przykład z kolejnym powiększaniem ust?

- Jest coś takiego jak dysmorfofobia (zaburzenie psychiczne polegające na obsesyjnym skupieniu się na wadach w wyglądzie, często urojonych – przyp. red.). Każdy chirurg plastyczny czy zajmujący się chirurgią estetyczną powinien to wiedzieć, że jeżeli przychodzi ciągle pacjent i chce coś poprawiać, nie można robić takich zabiegów. I większość lekarzy ich nie robi. Trzeba uważać na takich pacjentów, starać się im pomóc, wytłumaczyć merytorycznie.

- Zwłaszcza że każda operacja to potencjalne powikłania.

- Tak, powikłania mogą być zawsze, ale najgorsze, co może zrobić pacjent, to nie przyznać się do chorób lub wcześniejszych zabiegów, a nie zawsze jesteśmy w stanie je zauważyć.

- Co panu daje największą satysfakcję w pracy? Co najbardziej lubi pan operować?

- Ja chyba wszystko lubię, bo jestem pracoholikiem. Lubię operować, lubię rozmawiać z ludźmi, dobrze się czuję w pracy. To jest dla mnie motorem napędowym. Mam duży przekrój zabiegów, najczęściej robię brzuchy, piersi, liposukcje i te trzy zabiegi bardzo lubię. Myślę, że problem znudzenia pojawia się przy wykonywaniu jednego rodzaju zabiegu, kanalizacji pacjentów. To też nie jest złe, bo lekarz, który robi sto brzuchów rocznie, na pewno będzie to robił lepiej niż taki, który zrobi trzy. Ale u lekarza może to wywoływać myślenie: ojej, znowu ten brzuch. Ja mniej więcej mam ilość zabiegów uśrednioną. Piersi robią wszyscy, a brzuchy czy liposukcje już nie wszyscy.

- Jakie są przeciwwskazania do operacji plastycznej?

- Nieuregulowane choroby przewlekłe lub nowe choroby czy zaburzenia, które wyszły w badaniach, na przykład świeża zakrzepica kończyn dolnych, zmiany w EKG czy morfologii. To trzeba wówczas wyjaśnić. Bardzo dużo jest zaburzeń endokrynologicznych, najczęściej są to problemy z tarczycą. Nie są wskazane też duże zmiany w trybie życia. Po operacjach natomiast złym pomysłem są diety, na przykład eliminacyjne. Katabolizm i zaburzenia metaboliczne po zabiegu i tak są, a po włączeniu diet problem się pogłębia. Kilka miesięcy po operacji można wszystko robić, ale nie w trakcie gojenia ran. To jest pułapka, bo pacjent w trakcie procesu operacyjnego chce zmienić wszystko – siebie, wygląd, dietę, całe życie. Poziom stresu jest wysoki i mamy problem.

- Zabiegi chirurgii plastycznej uchodzą za drogie. Tak jest?

- Większość zabiegów to przedział od około piętnastu do trzydziestu tysięcy złotych. To też zależy od miasta, inna cena jest w Warszawie, inna tu, jednak mniej więcej te ceny są porównywalne.

- U siebie by pan coś zmienił?

- Kto by mnie zoperował? Ja ich wszystkich znam (śmiech). Chciałbym mieć trochę mniej brzucha, ale tu najlepsze jest po prostu schudnięcie, dieta i ruch. Jak patrzę na siebie w lustrze, to mam odwrotnie niż pacjenci – nic bym sobie nie zmieniał. Do dysmorfofobii mi daleko. Ładny jestem (śmiech).

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x