2025-09-23, Nasze rozmowy
Z Henrykiem Maciejem Woźniakiem, prezesem Lubuskiej Organizacji Pracodawców i byłym prezydentem Gorzowa, rozmawia Przemysław Dygas
– Przez wiele lat pełnił pan różne funkcje publiczne, także związane z ochroną zdrowia.
– Tak, to prawda. Od 2013 roku byłem członkiem, zastępcą i przewodniczącym Rady Lubuskiego Oddziału Narodowego Fundusz Zdrowia. Rada jest organem ustawowym, w pewnym stopniu podobnym do rady nadzorczej w spółkach prawa handlowego, choć o mniejszych kompetencjach. Jest to praca społeczna, bez wynagrodzenia.
– Porozmawiajmy więc o zdrowiu. Czym zajmuje się Rada?
– Rada jest organem opiniodawczym dla prezesa NFZ w zakresie działalności dyrekcji Lubuskiego Oddziału NFZ. Opiniuje roczne plany pracy i plany finansowe Oddziału oraz sprawozdania z ich realizacji. Wydaje opinie o kandydatach na stanowisko dyrektora Oddziału, rozpatruje skargi podmiotów świadczących usługi zdrowotne oraz pacjentów na działalność Oddziału. Sprawuje bieżącą kontrolę działalności i opiniuje wojewódzkie plany transformacji ochrony zdrowia.
– Mówi się, że zdrowie jest najważniejsze…
– To prawda. Ze zdrowiem jest jak z podatkami – dotyczy nas wszystkich. Z tym, że z urzędem skarbowym mamy do czynienia dopiero po osiągnięciu dorosłości, a ze szpitalami – już od urodzenia. Później wiele zależy od nas samych, ale nie wszystko. Choć każdy w pewnym sensie „pracuje swoim życiem na swoje zdrowie”, istnieje wiele czynników od człowieka niezależnych. Dlatego potrzebna jest stała opieka zdrowotna.
– Dlaczego tak często narzekamy na służbę zdrowia?
– Najczęściej słusznie. W ostatnich latach całkowicie zmieniło się postrzeganie zdrowia – stało się ono jedną z podstawowych wartości człowieka, o którą trzeba walczyć. Niestety, częściej koncentrujemy się na leczeniu niż na zapobieganiu chorobom. Powszechne jest oczekiwanie, że lekarz będzie dostępny całą dobę, a szpital natychmiast zdiagnozuje każdą dolegliwość. Tymczasem nasz dobrostan zdrowotny w dużym stopniu zależy od stylu życia – od tego, co jemy, czy uprawiamy sport i czy unikamy używek.
– Sporo szpitali jest zadłużonych i często jest to problem nawracający się. Czy jest z tego jakieś dobre wyjście?
– Nie wszystkie szpitale są zadłużone. W lepszej sytuacji znajdują się szpitale wojewódzkie, bo mają dostęp do finansowania inwestycji z funduszy samorządu województwa, a bieżące koszty pokrywa kontrakt z NFZ. Gorzej jest ze szpitalami powiatowymi. Ich sytuacja zależy od wielu czynników – są placówki generujące zyski i takie, które od lat balansują na granicy bankructwa.
- Jak wygląda w takim razie sytuacja w gorzowskim szpitalu?
- W Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie widać rozmach inwestycyjny, który zapewnia finansowanie z funduszy europejskich i własnych samorządu województwa, jak również z programów ministerialnych. Są nowoczesne technologie medyczne, również odmłodzona kadra świetnych lekarzy. Wiele pieniędzy popłynęło do szpitali, które potrafiły wykorzystać sytuację pandemii covidowej. Wszystko to wpłynęło na ustabilizowanie sytuacji finansowej gorzowskiego lecznicy.
– W ostatnich latach wydatki na ochronę zdrowia rosną, a społeczne odczucia poprawy są niewielkie. Dlaczego?
– Od reform ustrojowych premiera Jerzego Buzka nie wprowadzono istotnych zmian w systemie. Owszem, zwiększono finansowanie, wprowadzono programy profilaktyczne i lekowe, ale struktura szpitali powiatowych – a jest ich około 300 – pozostała bez zmian. Tymczasem wysoce zaawansowane technologie medyczne, zmiany demograficzne (niski przyrost naturalny, starzenie się społeczeństwa), deficyt kadr i cyfryzacja usług całkowicie zmieniły realia. Stara struktura szpitali jest niekompatybilna z dzisiejszymi potrzebami, co prowadzi do marnotrawstwa środków i niewłaściwego wykorzystania kadr.
– Czy bez gruntownych zmian systemowych będzie lepiej?
– Nie. Potrzebna jest prawdziwa polityka zdrowotna państwa, a nie tylko resortowe zarządzanie. Należy przygotować wieloaspektowy rządowy program, np. pakiet działań na rzecz dobrostanu zdrowotnego Polaków, który stałby się podstawą reform ustawowych. Trzeba kształtować postawy prozdrowotne już w przedszkolu i szkole podstawowej, wprowadzić rzetelną edukację zdrowotną i przywrócić właściwą rangę wychowaniu fizycznemu. Konieczne jest także finansowanie sportu szkolnego i ograniczenie nadużywania zwolnień z WF.
– Jak powinny wyglądać programy profilaktyczne i system pracy medyków?
– Programy profilaktyczne, zwłaszcza antynowotworowe, powinny być powiązane z okresowymi badaniami lekarskimi wykonywanymi przez pracodawców. Koszty kształcenia lekarzy rezydentów, finansowane z budżetu, powinny wiązać się z obowiązkiem przepracowania określonego czasu w publicznej służbie zdrowia. Obecny system naboru na specjalizacje jest wadliwy, a wielu młodych lekarzy po uzyskaniu kwalifikacji wyjeżdża za granicę. Podobny problem dotyczy pielęgniarek, z których wiele wybiera łatwiejszą i lepiej płatną pracę w sektorze beauty zamiast w szpitalach.
– Jakie zmiany są konieczne w finansowaniu i organizacji ochrony zdrowia?
– Wysokie koszty funkcjonowania systemu wymagają nie tylko zwiększenia składki zdrowotnej, ale także zmian strukturalnych. Od lat mówi się o wprowadzeniu tzw. sieci szpitali – bez tego zakresy ich działania będą się dublować, a dyrektorzy będą rywalizować o lekarzy, podbijając stawki. Sieć szpitali powstałaby szybko, gdyby podporządkować szpitale powiatowe samorządom wojewódzkim, które racjonalnie dostosowałyby ich liczbę i profil do potrzeb oraz wprowadziły jednolite systemy informatyczne, kontrolując kolejki i koszty.
– Jeśli rozwiązania są znane, to dlaczego się ich nie wprowadza?
– To nie jest wiedza tajemna. Problemem są trzy kwestie. Po pierwsze – resortowy model zarządzania, który uniemożliwia stworzenie spójnej polityki zdrowotnej. Minister zdrowia koncentruje się na leczeniu, a nie na zapobieganiu, co generuje ogromne koszty i niewydolność systemu. Po drugie – powiaty bronią swoich szpitali z powodów politycznych, nie zgadzając się na racjonalizację sieci placówek. Po trzecie – Polacy dużo piją i palą. Trzeba ograniczyć dostępność alkoholu i „małpek”, a w tej sprawie głos ministra zdrowia powinien być decydujący, bo koszty leczenia i wypadków przewyższają wpływy podatkowe.
– W służbie zdrowia panuje względny spokój – nie ma strajków. Czy to znaczy, że nie jest tak źle?
– Faktycznie, lekarze finansowo mają się dobrze, często bardzo dobrze, nawet w trudnej sytuacji szpitali. Wielu z nich pracuje z ogromnym poświęceniem, także w wieku emerytalnym, ale są i tacy, którzy stawiają zaporowe rachunki – nawet powyżej 50 tys. zł miesięcznie. To obciąża budżety szpitali, w których po opłaceniu kadry brakuje środków na inne wydatki. Pacjenci, jak wiadomo, nie strajkują, więc jest „spokój pozorny”.
– Dziękuję za rozmowę.
Z Henrykiem Maciejem Woźniakiem, prezesem Lubuskiej Organizacji Pracodawców i byłym prezydentem Gorzowa, rozmawia Przemysław Dygas