Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Groblica: Archeolog za głęboko kopać też nie może

2021-08-04, Nasze rozmowy

Z Sylwią Groblicą, archeologiem, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_31082.jpg

- Archeolog, szefowa nadzoru archeologicznego prac na skrzyżowaniu ulic Chrobrego i Jagieły….

- Kierownik badań archeologicznych na terenie inwestycji „System zrównoważonego transportu miejskiego w Gorzowie Wielkopolskim - przebudowa drogi wraz z torowiskiem w ul. Chrobrego i Mieszka I”. Pracuje dla firmy ZUE SA i dla Miasta Gorzów Wielkopolski.

- Nie lubi się archeologów.

- Przypuszczam, że jest to nieporozumienie i brak informacji o zawodzie, o ustawie o ochronie zabytków. Archeolog jest bardzo pomocny.

- Czyli?

- Przed inwestycją projektant, architekt czy osoba, która się nią zajmuje, musi rozpoznać teren. Ustalić, co skrywa ziemia. Bo pod ziemią może znajdować się stary fundament lub jakaś dawna budowla, cmentarz. Może się też okazać, że jest tam stanowisko archeologiczne: osada, cmentarzysko. Jeśli chodzi o tego typustanowiska, to informacje o nich są zawarte w dwóch miejscach – u Miejskiego Konserwatora Zabytków w Gminnej Ewidencji Zabytków oraz u Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Jest to tak zwane Archeologiczne Zdjęcia Polski.

- Co to jest?

- W latach 80. XX wieku cała Polska wraz z wodami przybrzeżnymi została podzielona na kwadraty. W tych ponumerowanych kwadratach archeolodzy nanieśli informacje o tym, co znaleźli – jakiego typu stanowiska. To są punkty orientacyjne – oznacza to, że czasami trafiliśmy w sedno, a czasami, że takie stanowisko może być przesunięte o kilka, kilkanaście metrów. Bywa czasami tak, że rejestruje się miejsca w terenie, które powstały w wyniku wylewania gnojówki ze śmieciami na pola. A my obecnie mamy tak zwane stanowiska gnojowe, czyli nawet nie śmietniki. Bo jak wiadomo, archeolog uwielbia kopać i w śmietnikach, i w latrynach (śmiech).

- Jak to się ma do inwestycji?

- Właśnie w ramach decyzji o warunkach zabudowy, czy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego konserwator zabytków informuje inwestora, co ewentualnie może się na takiej działce znaleźć. Jeśli inwestycja zostanie dobrze zaplanowana i wszystko wiadomo, to wiemy, co trzeba zrobić: wykonać badania archeologiczne. Bywa, że archeolog pomaga inwestorowi.

- Jak?

- Jak już wykopie te swoje obiekty bądź nawarstwienia archeologiczne, wówczas inwestor nie będzie miał kłopotu z budową. Dla przykładu – jak będzie budował domek, wówczas zyskuje pewność, że stawia go na pewnym gruncie, a nie na miejscu, które może się pod jego ciężarem załamać. Podobnie jest i z jezdniami oraz innymi konstrukcjami.

- Co zatem już wykopaliście w Gorzowie na tej inwestycji?

- Na całej inwestycji związanej z budową torowiska zostały odkryte dwa miejsca, gdzie znajdują się potencjalne ślady działalności człowieka. Na ulicy Jagiellończyka, na wysokości Karczmy Słupskiej odkryliśmy m.in. artefakty krzemienne. A na skrzyżowaniu ulic Wybickiego, Jagiełły i Chrobrego – w miejscu, co do którego istnieją źródła historyczne, jak choćby mapy, odsłoniliśmy pozostałości dawnego bastionu murowanego, który został wzniesiony w XVII wieku; to jest budowla wzniesiona przez Szwedów. W innym miejscu odkryliśmy fundament po dawnej słodowni wraz z urządzeniami, czyli doprowadzeniem wody, studnią. Kolejna rzecz, to elementy związane z istniejąca tu stacją paliw.

- Czyli niektórzy powinni pamiętać tę stację?

- Dokładnie. Udało nam się odsłonić cały zbiornik – na szczęście pusty, bez ropy (śmiech). Co prawda niektórzy gorzowianie twierdzili, że jest to stara bimbrownia. Ale jednak był to zbiornik paliwa. I z wolna zbliżamy się do murów miejskich.

- I co się okazało?

- Otóż pod ulicą Chrobrego odkryliśmy pozostałości murów. Okazało się, że Prusacy w XIX wieku, jak rozbierali mury, bo miasto się dusiło w średniowiecznym kształcie, to pozostawili fragmenty fundamentów muru miejskiego. Chyba stwierdzili, że nie będzie im w niczym przeszkadzać. Przed murami miejskimi mamy pas szerokości około 10 metrów, na którym znaleźliśmy pozostałości z neolitu (2 tys. lat przed naszą erą), czyli z czasów pierwszych rolników, którzy tu byli, następnie ludności kultury łużyckiej i czasów wpływów rzymskich.

- O czym to świadczy?

- O tym, że w tym miejscu osadnictwo w rejonie Kłodawki było bardzo intensywne. Rzeka tu meandrowała. Przy obecnym skrzyżowaniu przypuszczalnie rzeczka miała rozlewisko i tu, na lekko wyniesionym terenie nad ciekiem wodnym mieszkali ludzie. Na tym obszarze wiele set lat później wykopano fosę miejską. Fosę kopaliśmy do głębokość 3,75 m i niżej nie zejdziemy, jest to niebezpieczne. Ciekawe jest to, że mamy jej profil i możemy prześledzić etapy jej funkcjonowania, a dalej zasypywania, co działo się przez dwa lata w XIX wieku.

- A co za murami – czyli w stronę katedry?

- Za murami odkryliśmy pozostałości arsenału, który został rozebrany w 1973 roku. Obok tego fundamentu zanotowaliśmy niewielki – wąski i długi fundament. Badacz architektury Maciej Gibczyński wskazał, że może to być jeszcze inna budowla, wcześniejsza niż XVII-wieczny arsenał. Po stronie byłej Filipinki odkryliśmy ślady licznych kamienic, które stały tam do 1945 roku, znaleźliśmy tu mnóstwo ciekawych rzeczy jak choćby łyżki czy inne tego typu przedmioty. Dochodzimy do torowiska, w którym odkryliśmy ciekawe budowle.

- Coś jeszcze kolejnego?

- Tak. Pierwsza budowla to fundamenty Wagi Miejskiej, dokładnie Wełnianej. Potwierdziła to kwerenda archiwalna gorzovianisty Roberta Piotrowskiego. Trzeba wiedzieć, że do XIX wieku ta szeroka dziś arteria była bardzo wąska. Zarejestrowaliśmy układ kamieni, które kiedyś wyznaczały fundamenty budowli orientowanej jak kościół. W jego pobliżu, po usunięciu warstwy ziemi odsłoniliśmy szkielety ludzkie.

- W samym centrum miasta?

- Tak, cmentarz w samym centrum, kto by przypuszczał… Zaczęliśmy się nad tym zastanawiać z konserwatorem Błażejem Skazińskim. Niewykluczone, że istniał tu w średniowieczu przez krótki czas klasztor augustianów. Stąd być może właśnie te pochówki. Pochówki pod kamienicami wydają się pochodzić z okresu nowożytnego.

- Kolejny kościół?

- Tak, kościół św. Jerzego był na Zawarciu, więc nam został tylko kościół klasztoru augustianów bądź św. Jana.

- No proszę, do tej pory ten kościół sytuowany był w innym miejscu.

- Tak naprawdę, to nie wiemy, gdzie kościół św. Jana faktycznie był. Ta świątynia funkcjonowała krótko, może około 150 lat. Była zbudowana naprędce dla robotników, osadników, którzy przybyli na zaproszenie Askańczyków do budowy tego miasta. I to miejsce jest bardzo prawdopodobne. Ze źródeł bowiem mamy informację, że w tym miejscu był rynek budowlany, składowisko materiałów budowlanych.

- Co o tym może świadczyć?

- Niewykluczone, że Kłodawka wtedy była głębsza i szersza, co ułatwiałoby transport. Robotnicy zapewne chcieli mieć własny kościół i go zbudowali. Mamy fundament i warstwy przepalonej gliny, które zdają się świadczyć, iż był to kościół szachulcowy. I mógł ten budynek funkcjonować do powstania katedry. A ten kolejny, idący w poprzek, bardzo blisko kościoła może być faktycznie pozostałością Dworu Mnisiego związanego z augustianami. Co prawda to są przypuszczenia, ale interesującym byłoby potwierdzenie tej hipotezy.

- Co będzie dalej z tymi odkryciami?

- Są one dokumentowane w każdy możliwy sposób – m.in. zdjęciami z drona, opracowaniem ich w 3D. Te elementy zabytkowe, które można zachować (w porozumieniu z konserwatorem, miastem i wykonawcą) są pozostawione. Zostają zakryte specjalną geowłókniną, przysypane ziemią i pozostają dla następnych pokoleń. Niech następni archeologowie za 500 lat się z tym bawią. To, co nie jest możliwe do pozostawienia ze względów funkcjonalnych, musi zostać rozebrane.

- A co się dzieje ze szkieletami, jak w przypadku tych teraz odkrytych?

- Szkielety są dokumentowane na specjalnych kartach szkieletów; na nich zapisujemy wszystkie informacje, które na miejscu możemy zaobserwować. Karta szkieletu wraz z kośćmi zostaje odesłana do antropologa, który wykonuje kolejne badania. Decyzja administracyjna wydana przez konserwatora zabytków wskazuje, co dalej z tymi kośćmi należy zrobić. Po badaniach taki szkielet jest albo powtórnie pochowany we wskazanym miejscu, albo też zostaje na uniwersytecie dla przyszłych pokoleń badaczy.

- Ciekawy ma pani zawód.

- Fakt, ciekawy, ale także i czasem niebezpieczny.

- Bardzo dziękuję.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x