Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bernarda, Biruty, Erwina , 16 kwietnia 2024

Zych: „Powrót Templariuszy” a wielka polityka i demografia

2021-10-06, Nasze rozmowy

Rozmowa z Piotrem Zychem, pisarzem, publicystą, filozofem

medium_news_header_31655.jpg

- Ostatnio odbyła się prezentacja pana książki „Powrót Templariuszy”. Na początek chciałabym zapytać, jakie są pana związki z Gorzowem?

- Tu się urodziłem, chodziłem do szkół, w tym do I LO. Tu się ożeniłem i mieszkałem zanim przeniosłem się do Warszawy, jak wielu moich kolegów z liceum. Miałem zaszczyt reprezentować okręg wyborczy Piaski w Radzie Miasta, a nawet być przewodniczącym w jednej z komisji Rady. Jednak nie chcę opowiadać o sobie. Przyjechałem z moją ostatnią książką „Powrót Templariuszy”, już w niektórych miejscach dobrze przyjętą, a jej promocja dopiero się rozpoczyna, właśnie od Gorzowa.

-  O czym jest książka ?

- Jej motywem przewodnim jest stwierdzenie: „Wojna, wojna jest dla nas, zostaliśmy stworzeni do wojny…”. W każdym z nas jest nieustannie wewnętrzne napięcie – ścierają się skrajności. Kłopot, że straciliśmy głębszą orientację w tym, co w istocie się z nami dzieje. Z jednej strony nasz komfort i zasobność życia są lepsze niż kiedykolwiek, z drugiej, jak tylko mamy szansę na chwilę się zatrzymać w tyranii codziennoci, ujawnia się w nas niepokój, lęk. Im bardziej się im przyglądamy, tym stajemy się coraz bardziej zdezorientowani. Rośnie w nas poczucie, że wszystko wokół powoli się rozpada, a jednocześnie nie możemy tego dotknąć, dostrzec, bo wszystko, co widzimy wokół, wydaje się być takie, jak było. Jednak, niezależnie od tego, jak bardzo otoczenie wydaje się być niezmienne, podświadomie wiemy, że jest inaczej.

- Skąd ta wojna, takie makabryczne ujęcie?

- Różnica pomiędzy odczuwanym komfortem a dyskomfortem jest dramatyczna, a wyjaśnienia okazują się nie tylko słabym usprawiedliwianiem, co ucieczką, aby stawić czoła temu, co nie tylko nadchodzi, ale już jest wokół nas, np. w rodzinach – tu wciąż rozpad, jakiś nieład wciąż narasta. Dla przykładu o wnuki coraz trudniej, o spędzenie z nimi czasu podobnie, a nastolatkowie praktycznie mentalnie już są poza rodziną, choć własnego życia jeszcze nie podjęli. Wojna, bo zmiana jest tak dramatycznie szybka i głęboka, że jej nie ogarniamy. Proszę spojrzeć na system edukacji nie tylko w Polsce, ale na całym tzw. Zachodzie, to w istocie makabra w każdym wymiarze. Praktycznie wszystkie badania socjologiczne to potwierdzają, a rodzice i nauczyciele nie bardzo wiedzą, co się dzieje i wciąż liczą, że to się jakoś ułoży w przyszłości. Nie ułoży się, o ile nie nastąpi jakiś cud - przełamania obecnych trendów. Struktury społeczne rozpadają się na naszych oczach i to w ciągu następnych dwóch dekadach uderzy w nas wielką siłą, nie falą tsunami, ale przyspieszającej erozji, której nie da się zatrzymać. Tymczasem publicznie w głównym nurcie multimediów zajmujemy się tematami zastępczymi. 

- Skąd templariusze?

- Z kilku ważkich powodów. Pierwszy i zasadniczy - wiara i czyn jako jeden, a zarazem nieustający akt twórczy miłości. Oddania się bez reszty do tego stopnia, że kładzie się na szali własne życie. W tym przypadku nie chodzi o alegorię, ale fakt potwierdzony czynem, grobem na polu walki, bądź w muzułmańskich i francuskich katowniach. Po drugie, dlatego że templariusze wyznaczyli nowy wzorzec męski, a zarazem ludzki. Wierność sprawiedliwości wobec wszystkich, którzy zostali im powierzeni, niezależnie od tego czy to chrześcijanie, czy muzułmanie, a zarazem sprawiedliwości nie pojmowali jako rządów prawa. Stali się wzorcem rycerza – rycerskiego kodeksu etycznego, profesjonalizmu w sztuce rycerskiej, dyscyplinie osobistej. Patriotyzm to ich zasługa, są jego ontologiczną przyczyną. Bez patriotyzmu nie ma państwa, to cecha odróżniająca Europę od reszty świata do XX wieku. Powód ostatni, ich potępienie wzięło się z pierwszej w historii Europy łacińskiej, zbrodni politycznej zaplanowanej i przeprowadzonej z premedytacją na podstawie sfingowanych procesów, przy jednoczesnym ubezwłasnowolnieniu papieża.

- Kto i dlaczego dokonał tej zbrodni ?

- Król Francji Filip VI Piękny, już sam przydomek jest wielce wymowny. Chodziło o wielkie pieniądze. O te już od templariuszy pożyczone i o te, których odmówili. Monarcha doszedł do wniosku, że nie tylko ich nie odda, ale weźmie całą resztę, a było tego trochę. Spora cześć pieniędzy to były depozyty pielgrzymów oraz kupców. Nie należały do rycerzy zakonnych, a oni słynęli z wywiązywania się ze swych obowiązków. Aby to dobrze zobrazować językiem współczesnym, to była taka elita, jak w „Gwiezdnych wojnach” rycerze Jedi. Ich nigdy nie było zbyt wielu. Dla załatwienia trudnych spraw głową czy mieczem na ogół wystarczało ich trzech. W Lewancie bywało i tak, że tylko jeden patrolował obszar wielkości połowy współczesnego powiatu. W swym szczytowym okresie, a więc tuż przed zagładą, było ich około 2500 braci. Nigdy też w tej liczbie nie stanęli do bitwy, ponieważ byli rozproszeni od Hiszpanii przez Francję, Italię do Ziemi Świętej. Byli przede wszystkim mnichami, którzy podejmowali się być: posłami, rozjemcami, bankierami i wojownikami, elitą elit tamtego świata. W nagrodę doczekali się u potomnych złej pamięci, pogardy, jaką tylko można sobie wyobrazić. Wystarczy wziąć pod uwagę tylko parę pozycji, jakie się na rynku czytelniczym pojawiło, w których obsadza się ich w rolach przeciwnych wobec tego, kim byli i jak żyli, a przede wszystkim Komu służyli. Nie ma nic bardziej cynicznego jak bohatera obsadzić w roli antybohatera. Polskim odpowiednikiem tej historii jest rotmistrz Witold Pilecki, choć ten ostatni doczekał się dni chwały i pamięci. Tak traktuje siętych, co stali na straży twierdz, niejednokrotnie ratowali lekkomyślnych łacińskich monarchów, bądź całe krucjaty przed katastrofą. Sprowadza się do roli łotrzyków, agentów antykatolickich. Obsadza się w kinie w roli błaznów, jak zresztą całe średniowiecze. Popularne „Królestwo Niebieskie” to jedna wielka szydera z tamtej epoki, z krucjat, z naszego rodowodu. Proszę spojrzeć na kino azjatyckie, chińskie, koreańskie czy japońskie, czy tam również stosuje się podobne praktyki?  Ale tu chodzi o coś więcej niż tylko o rozrywkę. Chodzi o coś znaczenie głębszego, o to, co ukrywa się pod linią naszych oczu?

- Chodzi o jakąś tajemnicę, nieznaną historię ?

- Tak i nie. Tak bo dla współczesnego Polaka, tak jak Europejczyka średniowiecze jest również odległe jak dzieje antycznego Egiptu. Właściwie nie, bo historia Egiptu nie jest aż tak celowo załgana jak wieki średnie. Tymczasem dosłownie wszystko, co twórcze , pochodzi z tamtej epoki. Nie tylko doprowadziło do stworzenia globalnej kultury Zachodu, ale łącznie z technologiami. Wszystkie dziś obecne są właśnie z tamtego świata. Bez niej nie mogłaby pojawić się herezja średniowiecza, Oświecenie. Dziś na naszych oczach właśnie doświadczamy, jak ta herezja popełnia samobójstwo. Ubóstwiona przez oświecenie nauka właśnie obala ostatnie oświeceniowe mity założycielskie, obala je właśnie w imię nauki, a ideologie, jakie powstały na miksie pomieszania oświecenia z odkryciami naukowymi również bankrutują, choć jak na razie zyskały nowy oddech. Po pierwsze, powtarzając za Chestertonem, kiedy nauka sprzymierza się z siłami zmierzającymi do obalania religii, niedługo po niej zostanie obalona i ona. Ponieważ w przypadku europejskim źródłem nauk wyzwolonych jest teologia rzymskokatolicka. Wszystkie one, swe pojęcia oraz metody dyscypliny umysłowej, mogły zaczerpnąć wyłącznie od niej. Stąd m.in. ta ukryta przewaga małej Europy wobec wielkich Chin i Indii w XVIII wieku. Krajów nie mniej bogatych niż Wielka Brytania lub Francja. Obalanie religii to nic innego jak obalanie tzw. rozumu, szczególnie tego rozumu pojmowanego jako kartezjański.  

- „Powrót Templariuszy”, dlaczego „Powrót”?  

- Jeżeli w Europie nic się nie zmieni w następnych pokoleniach, to święci się nie narodzą, ale wówczas przybędą do nas z Afryki, Ameryki Południowej, a nawet z Azji. Choć już teraz widać wśród świeckich „Powrót” tych, do których odniesienie templariusz pasuje. Oni jak najbardziej wpisują się w nową wielką przemianę świata, jaka się właśnie dokonuje.  Jeżeli krąg cywilizacji europejskiej ma przetrwać jako spadkobierca cywilizacji łacińskiej i zachodu, musi przezwyciężyć  obecne dominujące trendy w kulturze, polityce ekonomii i zasadniczo w demografii. Należy przede wszystkim przekroczyć ten niszczący mimetyzm, wojnę płci pomiędzy kobietą a mężczyzną oraz powrócić do miłości, którą najpełniej oddaje macierzyństwo i ojcostwo. A jedno i drugie zostało już utracone na rzecz egzystencji życia po swojemu. Życie bez miłości ojcowskiej i matczynej to proteza. Bez dzieci, podkreślam liczbę mnogą, nie ma o czym mówić. I choć to wydaje się nieprawdopodobne, historia zna takie przypadki, więc jeżeli okaże się, że nie powstrzyma się destrukcji struktury społecznej,  rozpocznie się nowa era, ale już bez pamięci o naszej historii, po prostu bez nas. Piaski zapomnienia przykryją nasze groby i znikniemy z dziejów jak Sumer, Bizancjum, tysiącletnie cywilizacje. Jeśli chodzi o wielką przemianę, przygotowuję nowy projekt pod wspólnym tytułem „Polityka wielkich obszarów”. Będzie on się składał z trzech, a raczej czterech tomów: pierwszy „Wojna i władza”, drugi „Geopolityczna wojna strategiczna”, trzeci „Wielka przemiana” i ostatni, choć nie jestem jeszcze pewien „Polska polityka wielkich obszarów”. 

- Czyli geopolityka ?

- Tak i nie. Tak, bo geopolityka jest tu wykorzystana jako punkt wyjścia, inspiracja i pretekst, by spróbować przejść drogami wiodącymi przez historiozofię, teologię polityczną, ekonomię i technologię, a to wszystko w ujęciu nieoderwanym, jak to jest dość powszechnie praktykowane, od kultury. Nie, bo tu nie będzie typowej geopolityki, ani geostrategii. Od tego są inni już bardzo dobrze znani autorzy, eksperci: Bartosiak, Sykulski, Budzisz, Radziejewski i paru innych specjalistów. Wielka przemiana, jaka się dokonuje, wymaga innego podejścia. Te eseje w dużej mierze odrzucają typowy oświeceniowy racjonalizm, pozytywistyczny scjentyzm, marksistowskie i ekonomiczne prawa historii czy neopozytywistyczne procesy. Kluczem jest kultura oraz wojna i władza jako narzędzia dziejów. Pierwszy tom „Polityki wielkich obszarów” jest już napisany i teraz trwa redakcja. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł z nim przyjechać do Gorzowa. Drugi, „Geopolityczna wojna strategiczna”, jest już w połowie i mam nadzieję zakończyć go do lata 2022 w pierwszej redakcji. Jej plan wydawniczy jest na rok 2023. Zbieram materiał i rozpracowuję główne tezy do trzeciego tomu „Wielkiej przemiany”. Co do „Polskiej polityki wielkich obszarów”, to nie wiem, czy będzie temat. Jeśli nie dojdzie do przełamania trendów demograficznych i społecznych w nadchodzących dwóch dekadach, czyli teraz, zwyczajnie zejdziemy z mapy świata, teraz już nieodwołalnie. Wiem, zbyt to skrajnie brzmi, by brać na poważnie, zapewne nie jest tak źle. Kłopot w tym, że tu nie chodzi o to, co ja o tym sądzę, ale o nagie fakty. Deng Xioping, twórca fundamentów wielkiego chińskiego marzenia, które ziszcza się na naszych oczach, mawiał „Prawdy szukaj w faktach”.  Zapraszam na moją stronę www.piotrzych.info.

- Dziękuję.

Roch

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x