Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Ciężki: Ich zwyczajnie na więcej nie stać, ale chcą pomóc

2022-03-02, Nasze rozmowy

Z Marcinem Ciężkim, aktorem i performerem rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_32962.jpg
Fot. Renata Ochwat

- Co to się stało, że aktorzy włączyli się w politykę?

- Ja nie wiem, czy aktorzy. Ja się włączyłem. Jestem człowiekiem, który chce pomagać ludziom. Lubię pomagać. Zawsze to robiłem i zawsze będę robił. Stwierdziłem, że muszę coś zrobić, bo inaczej się uduszę. Skontaktowałem się z Kasią Miczał i zaproponowałem swoją pomoc. Wiesz, mam dwie ręce, auto, może się przydam.

- Jak zatem pomagasz?

- Na różne sposoby. Zrobiłem akcję „Ciężka apteczka dla Ukrainy”.

- Czyli?

- Przez sześć dni w tygodniu, przez cztery godziny zbieram wszystkie rzeczy medyczne dla Ukrainy. Mogą to być apteczki pierwszej pomocy, bandaże, strzykawki, gaziki i wszystko inne, co jest dostępne, a może być pomocne. Bo to teraz jest im bardzo, bardzo potrzebne.

- Jak idzie zbiórka?

- Bardzo dobrze. Po pierwszym dniu, a stałem przed Centrum Handlowym NovaPark, udało mnie się sporo zebrać. I muszę powiedzieć, że jest sporo empatii. Co dziwne, bardzo dużo ludzi po prostu biednych przychodzi i dają po trzy bandaże, bo jak mówią – na więcej ich nie stać. I to widać, że ich zwyczajnie na więcej nie stać, a chcą pomóc. Jedna pani kupiła komplet gazików, bo tylko tyle może dać. Przyszedł do mnie chłopak z Ukrainy. Przyniósł całą reklamówkę bandaży i leków przeciwbólowych. Ale mnóstwo ludzi pochodzi, ściska, dziękuje, że robię to, co robię. Przyszły cztery Ukrainki, które się zwyczajnie popłakały. To są niezwykle wzruszające momenty. Wiesz, łzy się same cisną do oczu. Nie przypuszczałem, że coś takiego mnie się przydarzy w życiu. Te wszystkie emocje tylko potwierdzały, że warto było to robić.

PRZECZYTAJ:

W planie wydarzenia jest przewidzianych wiele atrakcji

 

- Ale przecież to nie jest twoja pierwsza akcja charytatywna, więc powinieneś być zahartowany…

- Była akcja z Letnią, kiedy starałem się ją animować. Ale pierwszą akcję robiłem, jak miałem 13 lat, zbierałem wówczas ubrania dla biednych z przedszkola przy Długosza. Potem była akcja wsparcia dzieciaków podczas wielkiej powodzi. Pomagam zawsze, to silniejsze ode mnie, ale takich emocji, jak teraz, to ja chyba nie przeżywałem. Powiem ci, w pewnym momencie miałem tak, że już prawie jechałem do Ukrainy, bo tam trzeba pomagać na miejscu, trzeba ratować ludzi, ale i zwierzęta. Myślałem o kijowskim ZOO. Ale rodzina przyjaciele mnie zwyczajnie nie puścili. Usłyszałem, że mam zostać tu, i tu pomagać, więc to robię. No więc wziąłem swoją magiczną walizkę, z której wystają wędki z barwami Ukrainy  i tak próbuję wzbudzić w ludziach trochę empatii.

- Jak ciebie odbierają Polacy, gorzowianie?

- Różnie. Od patrzących jak na kosmitę, do pomagających. Różnie. Bywają i tacy, którzy mówią otwartym tekstem, że nie wolno im pomagać, ale są i tacy, którzy wracają z kolejnymi opatrunkami. Bo Ukraińcy w całości doceniają bardzo każdy najmniejszy przejaw pomocy. A Polacy, no cóż, mam nadzieję, że będą pomagać. Bo jak widać, Gorzów bardzo mocno zaangażował się w pomoc humanitarną. Widać to w LOWES, gdzie cały czas ktoś coś przywoził. Widać, że jest w nas coś takiego, że jak trzeba, to pomagamy.

- Marcin, ale ty jesteś związany i z Gorzowem, i z Żubrowem. Jak ludzie reagują w takich mniejszych miejscowościach?

- Wraz z Krystianem Bieleckim, sołtysem Żubrowa prowadzimy akcję zbiórki właśnie w Żubrowie i już mamy 35 worków z ubraniami, karimaty, ciuszki dziecięce, koce, artykuły chemiczne i kosmetyczne. Tego jest naprawdę bardzo dużo. Trzeba zaznaczyć, że tu mieszkają biedni ludzie i oni się dzielą. To też jest bardzo wzruszające. Wiesz, była taka pani, która przyszła z takim tekstem – sama nie mam, ale tam jeszcze biedniejsi są. I przyniosła pełen wór trwałego jedzenia.

- Jak myślisz, czy to wzmożenie pomocy potrwa jeszcze długo? Bo wszystko wskazuje, że będzie taka potrzeba.

- Nie wiem. Ale nie chciałbym, aby to był chwilowy zryw. Taki na hurra. Byłoby dobrze, gdyby ta pomoc trwała tak długo, jak będzie potrzebna. Mam nadzieję, że tak się stanie. Ja będę pomagał. I tylko dodam, że teraz zbieram rzeczy medyczne, a potem będę działał jako aktor. Bo przyjeżdżają dzieci z ukraińskiego domu dziecka, będę dla nich grał spektakle, będziemy organizować odpoczynek, będę się wcielał w iluzjonistę. Pójdziemy w różne ciekawe miejsca. Chciałabym je zawieźć do Maya Landu, żeby mogły odpocząć, pobawić się jakoś, zapomnieć na chwilę o traumie, jaką przeżyły.

- Oglądałam obrazki z Sum, miasta partnerskiego Gorzowa. Sumy leżą daleko na wschodzi, pod granicą z Rosją. Miasto jest kompletnie zrujnowane. Myślisz, że uda nam się pomóc w odbudowie. Mam na myśli nas gorzowian.

- Jak się znajdzie kilku takich wariatów, jak ja, ty, Kasia Miczał, Tomek Malewicz, który znów jedzie na granicę, to myślę, że tak. Pozarażamy ludzi. Myślę, że może coś z tego wyjść.

- Bardzo ci dziękuję za rozmowę i trzymajmy kciuki, aby to się szybko skończyło.

PRZECZYTAJ: 

Kosmiczny weekend przyciągnął małych i dużych - galeria

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x