Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Sajkowski: To jest często śmieszne i karykaturalne

2022-10-19, Nasze rozmowy

Ze Sławomirem Sajkowskim, podróżnikiem, nauczycielem, fotoreporterem, rozmawia Przemysław Dygas

Ze zbiorów Sławomira Sajkowskiego
Ze zbiorów Sławomira Sajkowskiego

- Sporo pan podróżuje po świecie. Które miejsce wywarło na panu szczególne wrażenie?

- Szczególnie zapadła mi w pamięć miesięczna podróż do Ekwadoru, małego kraju, gdzie jest cudowne wybrzeże, przez środek idą piękne Andy, a najbardziej na wschodzie jest Amazonia. Widać w tym kraju, że mieszkają różne rasy ludzi i to widać od razu. Włóczyliśmy się tam z gronem przyjaciół z takim wstępnym planem, co mamy zobaczyć, ale tam gdzie się nam podobało zostawaliśmy dłużej. Druga natomiast taka wyprawa, którą najmilej wspominam, to Królestwo Mustang, które leży w obrębie Nepalu. Otworzyło się ono dopiero na świat od końcówki XX wieku. Wpuszczają do swojego kraju, gdy ja byłem, czyli w 2013 roku, tylko tysiąc osób rocznie, trzeba najpierw mieć nepalską wizę, a potem trzeba się starać o pozwolenie na wejście do Królestwa Mustangu i wcale nie ma gwarancji, że się tam dostanie. Mustang to takie surowe miejsce, półpustynny krajobraz, to Himalaje, a ludzie żyją w surowych warunkach. W sumie szliśmy po górach w trójkę osiemnaście dni z plecakami przez wyjątkowe miejsca.

- W takim razie gdzie kolejna podróż?

- Jest wiele miejsc, które chciałbym odwiedzić. W planach przed pandemią miałem Indie, jednak one na razie przepadły. Najbliżej mi w tej chwili, z tych dalszych wypraw, to podróż do Wietnamu, to taki kraj, który chciałbym zobaczyć, poznać kulturę i oczywiście pofotografować.

- Jest pan znanym gorzowskim fotoreporterem, autorem książek. Ostatnia pana wystawa „Nowi Sąsiedzi 2022” przedstawiała osoby z Ukrainy dotknięte wojną, którzy znaleźli się w Gorzowie. Jakie było przesłanie tej wystawy i czy ciężko było przekonać osoby do udziału w tym projekcie?

- Pomysł jest wspólny Gustawa Nawrockiego, dyrektora Miejskiego Ośrodka Sztuki, oraz mój. Siedem lat wcześniej zrobiliśmy wystawę „Nowi Sąsiedzi” o osobach z dwudziestu krajów, które związały swoje życie z Gorzowem. Teraz w związku z tym, że mnóstwo ludzi z Ukrainy przybyło do Polski i Gorzowa postanowiliśmy, że im poświęcimy tę wystawę. Przesłanie było takie, aby pokazać mieszkańcom Gorzowa, że to są normalni ludzie, którzy nie przyjechali tu na chwilę i tylko, aby tu pracować. Chcieliśmy pokazać tych ludzi w jak najlepszym świetle. Przy szukaniu bohaterów wystawy bardzo mi pomogli znajomi, m.in. znajoma z Ukrainy, która mieszka w Gorzowie już kilka lat. Ona wyszukiwała osoby, tłumaczyła, na czym polega ten projekt, a ci ludzie bardzo chętnie się zgadzali. Do wystawy były dopisane krótkie teksty zazwyczaj po ukraińsku, w które nie ingerowaliśmy. Ujęła mnie historia młodej, bardzo chorej Ukrainki, która leczy się w Gorzowie. Powiedziała, że napisze ten tekst po polsku, gdyż uczyła się naszego języka jeszcze będąc w Ukrainie. To miłe, że są takie osoby i chcą się szybko uczyć naszego języka.

- Jaki ma pan pomysł na kolejną wystawę?

- Teraz spokojnie pracuję nad dwiema wystawami. Pierwsza to tradycyjne portrety. Druga będzie luźno związana z kilkoma podróżami. Nie mam jednak żadnej presji czasu.

- Jaką radę dałby pan początkującym fotografom?

- Trzeba po prostu robić zdjęcia, nie bać się tego, uśmiechać się do ludzi, rozmawiać z nimi na ulicy, gdy się robi zdjęcia, a zarazem pokazywać szerszemu gronu te fotografie, konsultować z innymi, którzy się bardziej znają. Teraz młodzi ludzie mają łatwiej, niż wtedy, gdy ja zaczynałem. Jest wiele poradników, jest dostęp do internetu, gdzie można znaleźć wiele wskazówek od mądrych ludzi. Natomiast nie demonizowałbym w tym temacie roli sprzętu, w myśl zasady, że im lepszy sprzęt to lepsze zdjęcie.

- Jak się pan odnosi do mody, która jest z nami od kilku lat, a mam tu na myśli popularne selfie?

- Nie jestem fanem takich zdjęć, ale też nie mam nic przeciwko. Oby to się nie stało karykaturalne, bo często to takie jest, gdyż ludzie zaczynają robić te same miny. Co jakiś czas pojawia się na świecie moda i wszyscy ludzie zaczynają sobie robić takie same zdjęcia z dzióbkami czy z językiem. To jest często śmieszne i karykaturalne, panie są na tych zdjęciach gładkie jak z porcelany i jest to mało naturalne, im ktoś bardziej próżny ten chce wyglądać lepiej na tych zdjęciach. Te wszystkie aplikacje w telefonach poprawiają wyraz twarzy jednym kliknięciem. Ja to traktuję, bardziej jako zjawisko socjologiczne.

- Czy zdarza się, że fotografuje pan przy użyciu telefonu?

- Jest takie powiedzenie, że najlepszy aparat, to taki, który masz przy sobie, więc czasami jest to po prostu zdjęcie wykonane telefonem. I mi to się zdarza, jeśli nie mam aparatu przy sobie to owszem robię zdjęcie telefonem, który jest dla mnie takim notatnikiem. Jeśli coś zobaczę, to sfotografuje to i być może wrócę tam z aparatem. Lepiej uchwycić jakieś ujęcie telefonem niż w ogóle.

- Kilkanaście lat pracował pan, jako fotograf w lubuskich mediach. Jak wspomina pan ten okres?

- Zaczynałem od gazety, której już nie ma to była „Gazeta Nowa”, ja tam byłem fotoreporterem. Natomiast taka pierwsza duża moja praca, która wiele mi dała to zatrudnienie w „Gazecie Wyborczej”. Wiadomo, że ta gazeta miała ogólnopolski zasięg. Dzięki tej pracy mogłem pojeździć po świecie, wiele zobaczyć. To też była ciężka praca, gdyż trzeba było być dostępnym siedem dni w tygodniu i stale w gotowości. Potem pracowałem jeszcze trzy lata w „Gazecie Lubuskiej”. Szczególnie miło wspominam jednak pracę w „Gazecie Wyborczej”.

- Jest pan teraz tzw. wolnym strzelcem na rynku pracy i wybiera sobie propozycje współpracy?

- Gdy skończyłem pracę w prasie, zastanawiałem się, co robić dalej. Kolega przekonał mnie, aby zająć sie tym, co lubię robić najbardziej, czyli fotografią. Były okresy, że zleceń było mnóstwo i czasami się nie wyrabiałem, były również zlecenia fantastyczne, ale też czasami bywało mniej pracy. Często robiłem zdjęcia w korporacjach, zdjęcia ze szkoleń, imprez firmowych, dużo też było i jest fotografii produktowej z dużych firm znanych na całym świecie. Natomiast z góry założyłem, iż nie będę robił zdjęć ślubnych, komunijnych czy z pogrzebów.

- Od jakiegoś czasu uczy pan w klasie fotograficznej w Zespole Szkół Odzieżowych. Widać w młodych ludziach pasję i zainteresowanie fotografią?

- Przychodząc tutaj uczyć zdawałem sobie sprawę, że w każdej grupie musi być jakaś piramida, gdzie jest podstawa i na szczyt docierają nieliczni. Są oczywiście w każdej klasie osoby, które mają pasje, i to jest szczęście dla nauczyciela. Oczywiście nie wszyscy, bo niektórzy mając 14 czy 15 lat nie wiedzą jeszcze, co robić w życiu. Natomiast zdarzają się osoby, które są naprawdę zdolne i trzeba te diamenty szlifować.

- Wyposażenie szkoły pozwala na naukę na odpowiednim poziomie?

- Sprzęt, na którym pracujemy w Zespole Szkół Odzieżowych jest na bardzo wysokim poziomie i uczniowie mają świetnie wyposażone gabinety i można pracować w komfortowych warunkach.

- Jest pan laureatem wielu nagród. Która jest dla pana najcenniejsza?

- Cenną nagrodą było dla mnie nagroda za projekt związany z 750-leciem Gorzowa. To był album „Gorzowianie XXI wieku”. To była nagroda za najlepsze wydarzenie sezonu, którą otrzymałem od prezydenta i kapituły, a było wówczas naprawdę wiele imprez i była szalona konkurencja. Dostałem też nagrodę w ogólnopolskim konkursie reporterskim, co też było dla mnie ważne.

-  Pana zdjęcia trafiały na okładki zagranicznej prasy. Proszę krótko przypomnieć, co to były za zdjęcia i co to za gazety?

- Z kolegą z redakcji „Gazety Wyborczej” robiliśmy duży fotoreportaż o żołnierzach rosyjskich wracających z Niemiec do Rosji. Byliśmy w ich potężnym konwoju przez trzy dni i mogliśmy ich zachowania i codzienność obserwować z bliska. Zdjęcia kupiła największa szwedzka i japońska gazeta i ukazały się one we wkładkach poświęconych reportażom. Nazwy szwedzkiej gazety nie pamiętam, ale zapamiętałem nazwę tej największej japońskiej gazety, a jej tytuł to „Asahi Shimbun”. Natomiast moje pierwsze zdjęcia, które trafiły szerzej do obiegu, to zdjęcia z otwarcia ruchu bezwizowego między Polską, a Niemcami. Robiłem je we Frankfurcie nad Odrą. Była tam olbrzymia demonstracja neonazistów, którzy byli temu przeciwni, a ja jako jeden z nielicznych fotografów znalazłem się w tym tłumie demonstrantów. Szczególnie często pojawiły się moje zdjęcia w prasie ogólnopolskiej autokaru gorzowskiego zespołu Odeon, który został obrzucony kamieniami. Wtedy zaczęły się kontakty, aby te zdjęcia udostępniać. Rok temu dotarła do mnie gazeta niemiecka „Markische Oder Zeitung”, która wracała do tych moich zdjęć z okazji 30-lecia tych wydarzeń.

- Zdarza się panu  przy obecnych możliwościach obróbki cyfrowej powracać do własnych starych zdjęć i je poprawiać?

- Mam skaner, który to umożliwia. Sięgnąłem kiedyś do tych zdjęć, gdy miałem wystawę przekrojową moich prac. Wtedy na nowo skanowałem te zdjęcia w dużej rozdzielności, poprawiałem i wtedy faktycznie wiele zdjęć odświeżałem. Na co dzień tego nie robię, bo to jest jednak żmudna praca, a ja wolę robić coś nowego.

- A czy ma pan w swojej kolekcji jakieś jedno ulubione zdjęcie, do którego wraca  z sentymentem?

- Do wielu zdjęć mam sentyment, zwłaszcza z podróży. Mam takie ulubione zdjęcie, które wspominam z mojej wyprawy do Madagaskaru. Uchwyciłem moment, gdy będąc na łodzi płynącej kanałem Pangalanes z tubylcami. Ludzie na tej łodzi gotowali posiłek, unosił się dym i wśród tych osób siedziała piękna dziewczyna w kapeluszu. To była jak scena z flamandzkiego malarstwa. Ten dym, który ukrywał część krajobrazu, no i ten niezwykły kapelusz. Od razu dodam, że nie wieszam sobie ładnych widoczków w domu, wisi natomiast u mnie zdjęcie z Ekwadoru, a jest to zdjęcie piranii rozłożone na stole na targu, więc to taka martwa natura. Mi się to zdjęcie dobrze kojarzy, bo to wspomnienie przygody.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x