Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Pastuszka: Było co prawda napisane, że droga jest zamknięta

2022-11-09, Nasze rozmowy

Z Mariuszem Pastuszką, gorzowianinem, który w ciągu roku pokonuje na rowerze tysiące kilometrów, rozmawia Dorota Waldmann

medium_news_header_35227.jpeg
Fot. Ze zbiorów M. Pastuszki

- Czym jest dla pana rower?

- Wielkim przyjacielem, zwłaszcza ten mój. To jest moja „Świnka”, którą jeżdżę po Europie, czy po prostu przemieszczam się na co dzień po Gorzowie. Wielki przyjaciel i kompan w podróży. Jazda na rowerze sprawia mi ogromną przyjemność.

- Dlaczego „Świnka”?

- Od nazwy Checker Pig. Dostałem ją w prezencie od kolegi. Na początku była czarna. Teraz jest koloru białego. To mój niezawodny kompan podróży.

- Od kiedy uprawia pan turystykę rowerową?

- Od trzech lat.

 

ZOBACZ:

Ile zarobił Bartosz Zmarzlik?

 

- Jak to się zaczęło?

- Całkiem przypadkowo. W którymś momencie przyszła mi do głowy myśl, żeby pojechać gdzieś dalej rowerem. Wtedy to jeszcze nie była „Świnka” tylko zwykły „góral”. Moja pierwsza trasa była z Gorzowa do Świebodzina pod pomnik Jezusa i z powrotem. Pamiętam, wróciłem wtedy o godzinie 22 i byłem mocno zmęczony mimo, że to tylko 150 kilometrów. Obecnie, podczas moich podróży, robię tych kilometrów znacznie więcej.

- Ma pan na swoim koncie wiele fascynujących wypraw, m.in.  Gibraltar, Stambuł, czy ostatnio Przylądek Północny w Norwegii. Co skłoniło pana do tak dalekich podróży na jednośladzie?

- Przede wszystkim chęć zwiedzania. Gdy dostałem w prezencie „Świnkę” jazda na rowerze przerodziła się w pasję. Obieram sobie za cel daną miejscowość, wsiadam na rower i jadę. Wracam stamtąd albo na rowerze, albo samolotem. Zdarzało mi się też wracać pociągiem i autobusem. To jest dla mnie wielka przygoda. Dzięki tym podróżom piszę kartę historii swojego życia.

- Która z tych wypraw była najtrudniejsza?

- Nie wiem. Patrząc z perspektywy czasu każda wydaje się być taka sama. Ostatnia wyprawa to było eldorado. Było aż za łatwo. Tam było tyle pustych domostw, w których mogłem odpocząć, że nie musiałem wkładać dużo wysiłku, żeby przetrwać jadąc do celu. Owszem, miałem podczas swoich podróży kilka niebezpiecznych zdarzeń. Takie dwa najgroźniejsze były, jak jechałem na Monte Casino.

- Co tam się wydarzyło?

- Raz o mały włos nie wpadłem do rzeki z przęsła. Było co prawda napisane, że droga jest zamknięta, ale pomyślałem, że obejdę ją lasem. Okazało się, że był tam remontowany most. Szedłem po przęśle nad sporą rzeką, wielkości Odry. Będąc pośrodku musiałem się niestety wrócić. Zajęło mi to jakieś dwie godziny. W dalszej drodze, w okolicach Florencji, kiedy jechałem terenem górzystym natrafiłem na urwisko. Zostawiłem rowerem nad przepaścią i poszedłem po bardzo stromym wzgórzu torować sobie drogę, sprawdzić, co mnie czeka, jak będę niósł rower. Na szczęście w obu sytuacjach skończyło się na strachu. Dla mnie nie ma takiej sytuacji, że nie da się przejść. Zawsze jest jakieś rozwiązanie.

- Jednym słowem nie ma dla pana rzeczy niemożliwych do zrobienia?

- Nie ma. Można dokonać wszystkiego, potrzeba tylko chęci i cierpliwości. Jeśli miałbym rozebrać na drobne części rower tylko po to, żeby przejść dalej, zrobiłbym to.

- Jak wygląda pana dzień w podróży?

- Schemat jest ten sam. Wstać rano, zjeść pożywne śniadanie, wsiąść na rower i jechać przed siebie. Nie można się spieszyć, bo jadąc w tak daleką podróż trzeba rozkładać siły po równo. Gdy nadchodzi wieczór trzeba poszukać schronienia na noc.

- Ile pokonywał pan dziennie kilometrów?

- Różnie. Najmniej to było 44 kilometry, a najwięcej 555 podczas podróży na Nordkapp.

- Od czego to zależało, ile w danym dniu pokonał pan kilometrów?

- Od bardzo wielu czynników. Od pogody, kierunku i siły wiatru, ukształtowania terenu, czy kondycji organizmu. Jadąc w terenie górzystym przy dobrych warunkach pokonuję około 120 kilometrów. Dla porównania, jadąc po równym terenie tych kilometrów zrobię 250.

 

ZOBACZ:

To najwybitniejsi sportowcy w dziejach uczelni

 

- Czym się kieruje pan wybierając trasy swoich wypraw rowerowych?

- Przygodami, które mnie czekają na danej trasie. Może powiem, co mnie skłoniło do wyprawy na Nordkapp. Był to czwarty kierunek, którego mi brakowało, poza kilkudziesięcioma kilometrami, żeby przejechać całą Europę. Pierwsza moja trasa to objazd Polski. Uważam, że każdy kto jeździ rowerem powinien to zrobić. Wsiadłem na moją „Świnkę” z plecakiem i wyruszyłem.

- Druga podróż była już zdecydowanie bardziej wymagająca…

- Zgadza się. Drugi był Gibraltar. To była najdłuższa trasa z moich wszystkich dotychczasowych, którą odbyłem po przejechaniu tylko Polski. Wynosiła on 8,5 tysiąca kilometrów. Spałem w lesie na hamaku.  Z racji, żeby był to czas pandemii, najlepiej było izolować się od ludzi. Generalnie, cały czas było ciepło. Musiałem tylko zabezpieczyć się przed deszczem. Zdarzało się, że jak spotykałem na swojej drodze jakiś fajny budynek, to bunkrowałem się w nim na noc. Oczywiście, wcześniej analizowałem, czy nic mi nie zagraża i będę bezpieczny.

- Następnie było Monte Cassino i później Stambuł.

- Tak. Stambuł to zupełnie inna kultura i ludzie. Bardzo chciałem postawić stopę na innym kontynencie i podczas tej wyprawy udało mi się to osiągnąć. Do Azji przepłynąłem promem. W samym Stambule przejechałem 40 kilometrów na rowerze do lotniska. W tym roku był Nordkapp, czyli „zamknięcie” Europy. Bardzo ważnym elementem tej wyprawy była wizyta u świętego Mikołaja. Niesamowite przeżycie.

- Jakoś specjalnie przygotowuje się pan do swoich wypraw?

- Przed wyprawą na Nordkapp przygotowywałem się pod kątem fizycznym. Dużo biegałem. Jadąc do Stambułu nic nie robiłem. Pojechałem z marszu. Na co dzień jestem aktywnym człowiekiem i to jest bardzo pomocne podczas takich podróży.

- Uczą czegoś takie wyprawy?

- Uczą wiele, ale nie tego najważniejszego.

- Czyli?

- Nie mogę powiedzieć.

- Ile ma pan łącznie już przejechanych kilometrów na rowerze?

- Nie wiem. Na liczniku, który mam przy rowerze obecnie jest ponad 40 tysięcy. Ile przejechałem, gdy licznik był zepsuty, tego nie wiem. Nie liczę.

- Dokąd planuje pan kolejną podróż?

- Planować można, ale do tego potrzebne są fundusze. Chciałbym pokonać Road 66 w Stanach Zjednoczonych. Jest to trasa licząca cztery tysiące kilometrów.

- To takie rowerowe marzenie?

- Tak, ale obawiam się, że na marzeniach może się skończyć, ponieważ nie mam już środków finansowych na kolejne wyprawy. Chciałbym pojechać również do Singapuru, czy na Wyspę Dżakartę.

- Takie wyprawy rowerowe są dla każdego?

- To wszystko zależy od psychiki danej osoby. Przede wszystkim trzeba to lubić i umieć zorganizować się w lesie, żeby przetrwać noc. To nawet nie musi być rower. Można wybrać się w podróż nawet na wrotkach. Ważne, żeby to lubić. Jadąc na Nordkapp spotkałem na swojej drodze Salvadora, który szedł z Nordkappu na Sycylię… pieszo. Ta podróż zajmie mu około rok czasu. To pokazuje, że nieważne jest, jak i czym. Liczą się przede wszystkim chęci.

- Jest pan bratem trzykrotnej medalistki olimpijskiej Anety Koniecznej. Nie ciągnęło pana do kajakarstwa?

- Nie. Jakoś ta łódka nie działała na mnie, nie ciągnęło mnie do kajakarstwa. Jak Aneta zaczynała swoją karierę byłem małym chłopcem. Próbowałem swoich sił w bieganiu, miałem jechać na mistrzostwa Polski, ale nie zostałem powołany i życie się tak potoczyło, że zrezygnowałem  z tego sportu. Aneta jest wzorem pracowitości. To, co osiągnęła w życiu jest wielkie. Staram się nie zostać w tyle i stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Wiem, że Aneta jest ze mnie dumna.

- A siostra próbowała zaszczepić w panu bakcyla do kajaków?

- Nie, ponieważ przez dłuższy czas nie mogłem w ogóle uprawiać sportu z uwagi na to, że jako małe dziecko miałem poważny wypadek i operację.

- Ona jest dla pana wzorem?

- Przede wszystkim mentorem. Największym. Aneta jest legendą. Mam też drugą siostrę, Katarzynę, która jest oficerem Marynarki Wojennej. Jestem z nich bardzo dumny.

- Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia ze zbiorów M. Pastuszki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x