Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Korzystajmy z tego, co daje nam pobyt nad wodą

2023-08-02, Nasze rozmowy

Z Piotrem Bastą, wioślarzem, trenerem, trzykrotnym olimpijczykiem, 13-krotnym mistrzem Polski, medalistą mistrzostw świata, rozmawia Maja Szanter

medium_news_header_37600.jpg
Fot. Archiwum prywatne P. Basty

- Nie było łatwo się z panem umówić…

- Praca trenera trwa 365 dni w roku, właśnie wróciłem ze zgrupowania. Jestem trenerem głównym w sekcji wioślarskiej AZS-AWF Gorzów i koordynatorem w tej sekcji. Zajmuję się właściwie wszystkim. W praktyce – głównie pracą z seniorami, czyli od 19. roku życia w formule otwartej, bez górnej granicy wieku. Przygotowujemy się do udziału w najważniejszych zawodach, od mistrzostw Polski po mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie.

-  Jakie jest zainteresowanie wioślarstwem?

- Wioślarstwo jest bardzo wymagającym sportem, bardzo długo też czeka się na wynik, średnio 10-12 lat. W Polsce opiera się głównie o wyczyn sportowy ze swoimi osiągnięciami, ale trenowanie wioślarstwa wymaga talentu i trudu.

- Nie ma rekreacyjnego pływania?

- I to jest akurat przeciwieństwem tego, co się dzieje na całym świecie. Nie jest łatwo w naszym kraju zaszczepić tradycji czy modelu życia, jaki istnieje choćby w Niemczech, Francji czy Anglii. Tam turystyka i rekreacja są kołem napędowym sportu. W wioślarstwie jest problem, w odróżnieniu do kajaków, bo kajakarstwo pięknie wrosło w model rekreacji sportowej i tego im oczywiście zazdrościmy. Nie mamy modelu postępowania, bo łódka kojarzy się bardziej z wędkarskim wyczynem niż rekreacją. W krajach anglosaskich jest wręcz modelowe podejście do tego rodzaju rekreacji sportowej, daleko nam do tego. Ale pracujemy nad tym.

- Nie jest najlepiej z aktywnością fizyczną Polaków?

- Zachód już wyszedł z siedzącego trybu życia. Tam ludzie się ruszają, są świadomi i pomijam liderujące pod tym względem kraje w naszej części świata, jak Skandynawię czy kraje Beneluksu. W Amsterdamie jest więcej rowerów niż ludzi.

- Czego u nas brakuje, poza świadomością?

- Etapowego podejścia do kształtowania cech somatycznych człowieka. Już na poziomie przedszkola to leży. Szkoła podstawowa całkowicie to kładzie. Pomijany jest ,,złoty wiek” rozwoju, czyli czas między 8. a 12. rokiem życia, a pamiętajmy, że jakikolwiek wyczyn sportowy wymaga ludzi zdolnych, wydolnych, sprawnych.

- Za mało jest lekcji wuefu?

- Z punktu widzenia biologicznego zajęcia wuefu nie mają żadnego znaczenia. Liczy się to, co człowiek robi w wolnym czasie. Wuef uczy ruchu, ale nie odpowiada za biologiczny bodziec. To są tylko dwie czy trzy godziny. A dzieciaki siedzą po 10 godzin dziennie przed komputerem. Jaki będzie tego finał?

- Tymczasem mamy środek lata, idealny czas na ruch.

- Tak naprawdę nie mamy tradycji aktywnego spędzania czasu wolnego. Naszą tradycją jest siedzenie, jedzenie i picie. Jesteśmy bierni. Może się to zmieni z nowymi pokoleniami.

- Ale coraz częściej przecież widać ludzi na rowerach, z kijkami, biegających.

- Ale procentowo jest to niewiele, 5-10 procent. Są oczywiście świadomi rodzice, którzy przejmują inicjatywę na poziomie pierwszego etapu życia dziecka, ale to jest margines. Populacyjnie to leży dalej. Prawie połowa Polaków ma otyłość i nadwagę. Mają ją już ośmiolatki. Jaki jest powód? Jedzenie i brak ruchu. Kardynalne błędy.

- Lato sprzyja spędzaniu czasu nad wodą. Jakie korzyści dla organizmu daje uprawianie rekreacyjne sportów wodnych?

- Tym, co charakteryzuje tę formę ruchu, jest bezpieczeństwo dla ciała. Kontakt z wodą niesie wprawdzie zawsze ryzyko wpadnięcia do wody, ale dla ciała jest to o tyle bezpieczne, że to ciało się przesuwa, nie ma potrzeby skakania, podnoszenia. To jest ważne, szczególnie dla osób dorosłych. Jest to bardzo bezpieczny rodzaj wysiłku. Nie obciąża aparatu ruchu. Zawodnicy uprawiający sporty wodne są długowieczni, nie mają problemów i schorzeń typowych dla lekkoatletów czy piłkarzy. Pracujemy tylko własnym ciałem i to w miarę własnych możliwości. Człowiek nie jest w stanie ich przełamać. Płynie z prędkością, z jaką napęd mięśni mu na to pozwala i nic się nie dzieje.

- Ale pływanie na jeziorze to nie tylko korzyści dla mięśni…

- Umysł i ciało są ze sobą nierozerwalnie związane. Na wodzie, w kajaku czy łodzi, mamy kontakt z naturą. W żadnym innym sporcie poza rekreacyjnym rowerem czy spacerem nie mamy takich możliwości. Pływanie w basenie na przykład ma zbawienny wpływ na ciało, ale jest monotonne. Ja z przebywania blisko przyrody czerpię olbrzymią przyjemność. Jest zmienność. Z blokowiska tego nie widać. A to jest bezcenne.

- W mieście nie ma też tej ciszy, jaka jest na wodzie.

- Dodatkowych bodźców do pobytu na wodzie jest dużo więcej. Nie zamykamy się na żadnym stadionie, hali czy basenie. W naszym regionie mamy piękną naturę. Trzeba z tego korzystać. Wystarczy wypłynąć za miasto kilometr i dopiero możemy zobaczyć, jak piękna jest rzeka, jeziora, cała przyroda z jej elementami, jak ptaszki, rybki, bobry. Wczoraj płynąc w okolicach Wieprzyc widziałem orła bielika. To jest jego miejsce, nie nasze. Każdy miłośnik sportów wodnych to odkrywa.

- Co pan sądzi o stacjonarnych rowerach czy wiosłach?

- Rower jest nudny. Może kilka razy w życiu siedziałem. Irytuje mnie to. Widok się nie zmienia, nie ma opływu powietrza. Ale zawsze jest to lepsze niż wielogodzinne siedzenie przed telewizorem czy komputerem.

- Czy każdy może pływać kajakiem?

- Tak, jeżeli tylko nie ma oporów związanych z wodą, ale dziś są już takie zabezpieczenia, że nie ma się czego obawiać. Nie ma sposobu, żeby sobie zrobić krzywdę. Widziałem takie kapoki do rekreacji sportowej, które same się nadmuchują po kontakcie z wodą. Wyglądają jak ręcznik kąpielowy zarzucony na ramiona.

- A sprzęt? Czy oferowane teraz w Internecie dmuchane kajaki za 200-300 złotych są warte zainteresowania?

- Bezpieczny dmuchany kajak z certyfikatami kosztuje 2-3 tys. złotych. Bałbym się takiego za 300 złotych. Dziecka bym do tego na pewno nie posadził. Może w basenie ogrodowym, ale absolutnie nie na jeziorze. Bezpieczeństwo to jest rzecz priorytetowa. Na szczęście dziś można skorzystać z wiedzy fachowców i kupienia czegoś w lepszej jakości. Sama fantazja i ładne kolorki nie wystarczą.

- Omijamy rzeki?

- Rzeka w ogóle ma swoją specyfikę. Ona płynie bez względu na to, co chcemy w kajaku zrobić. Może się okazać, że po chwili jesteśmy trzy kilometry dalej, bez wiosłowania. Nie polecałbym pływania po rzece amatorom, bo na przykład Warta jest rześka, wymagająca. Na szczęście jesteśmy otoczeni jeziorami. Są zurbanizowane, mają plaże, wypożyczalnie, są specjaliści.

- Poza posiadaniem kapoka jakich zasad warto się trzymać na wodzie?

- Podstawą jest zdrowy rozsądek. Nie płyńmy od razu na pół dnia, bo można dostać udaru. Już nie mówię o nonszalancji w postaci piwa, bo to jest już przekraczanie granic. A takie rzeczy niestety się widzi.

- Lepiej jest umieć pływać, zanim się wsiądzie do kajaka?

- Umiejętność pływania nie jest niezbędna. Ja sam uczyłem się wiosłować nie umiejąc jeszcze pływać. Zakładamy kapok, a ten gwarantuje nam, że nic złego się nie stanie.

- Wiek ma znaczenie w kajaku?

- Można pływać w każdym wieku. Nasze siły wymuszą pomysł na rekreację ruchową. Nikt nikogo nie zmusza do przeciągania. Sami sobie płyniemy według naszych mechanizmów obronnych, w które wyposażone jest ciało, dozujemy ten wysiłek. Kajak czy łódź innych możliwości nam nie da, nie przekroczymy własnych granic. 

- Od jakiego czasu na wodzie najlepiej zacząć przygodę z kajakiem?

- Nie brać go na pół dnia. Pierwszą rzeczą, która boli przeciętnego człowieka, nawet zaprawionego fizycznie, są odciski na dłoniach. To powoduje, że rozsądnie dozujemy sobie czas na wodzie. To jest tak duży dyskomfort, że wymusza podejście z umiarem.

- Specjalne rękawiczki nie pomogą?

- Nic nie dadzą, już nie tacy próbowali z nimi pływać, nawet zawodowcy. Trzeba zahartować ręce stopniowo. Pół godziny, później godzina, potem może być dłuższa wycieczka. Ten ból zmusza do racjonalnego myślenia. Jeśli zaczyna boleć, robimy przerwę, regenerujemy się, kontynuujemy płynąc krócej. I wtedy jest prawdziwa rekreacja, a nie sport wyczynowy.

- A jeśli już mówimy o wyczynie - jakie trzeba mieć predyspozycje, żeby zacząć trenować pana dyscyplinę, czyli wioślarstwo?

- Charakter jest najważniejszą predyspozycją. Ciało można wyćwiczyć. Mięśnie i kości pod wpływem bodźca muszą się rozwijać, bo nie będą miały innego wyjścia. Finalnie po tylu latach doświadczenia wiem, że najważniejszy jest charakter. Jeżeli człowiek jest niezłomny, to jest tylko kwestia czasu, kiedy zacznie coś osiągać. Oczywiście, nie każdy będzie mistrzem Polski czy świata, ale na pewno zwycięży ze swoimi podstawowymi swoimi słabościami, jak choćby lenistwo.

- Czyli jak w każdym sporcie wyczynowym.

- Tak, bo hartujemy, doskonalimy ciało, ale również i umysł. Bez silnej woli jest jednak bardzo ciężko, bo łatwo się zniechęcić po krótkich nawet eksperymentach i odwoływać się do łatwiejszych  zajęć,  jak oglądanie telewizji. Mały, duży wzrost – to są rzeczy względne. Często ten mały wygrywa z dużym, bo ma więcej hartu i jest wytrenowany. Wola walki, zaangażowanie, determinacja u ludzi niepozornych jest bardzo często taka, że to oni osiągają olbrzymie sukcesy.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x