Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Pani minister robi zakupy, ale dziewczynek dopiero się uczy

2016-11-26, Nasze rozmowy

Elżbietę Rafalską - minister rodziny, pracy i polityki społecznej znają  wszyscy.

medium_news_header_16818.jpg

Znamy więc E. Rafalską jako skuteczną polityk, posłankę, obecnie minister ważnego ministerstwa. Wiemy co robi i mówi o 500+, emeryturach czy płacy minimalnej, ale niewiele wiemy o niej samej, o jej życiu rodzinnym i zainteresowaniach. Nie wiemy, jak pani minister kupuje sukienki, czy lubi nadal podróżować, bo kiedyś lubiła. Nie znamy pani minister od strony troskliwej babci, która z wnukami potrafi robić różne rzeczy, ale na pewno nie zrobi w takim momencie jednej. O tym, jak wygląda niepubliczna część życia pani minister jest właśnie wywiad, którego udzieliła specjalnie nam podczas krótkiego pobytu w naszym mieście.

- Jakiś czas temu spotkałyśmy się w Gorzowie u fryzjera. Nie ma w Warszawie fryzjerów, że wybiera pani gorzowskich?

- Są (śmiech).

- To skąd wybór gorzowskich?

- O panią Renatę się pytamy…. To fryzjerka niezawodna. Stała w uczuciach. Zawsze mogę na nią liczyć. Oznacza to, że jak z nagła telefonuję, bo ja nigdy wcześniej nie wiem, kiedy mogę się uczesać, to nigdy nie ma problemu. Pani Renata zawsze znajdzie dla mnie czas. Zna moje włosy na wylot. Jest poza tym super kobietą, sympatyczną. Jej salon daje relaks, chwile wytchnienia. No jednym słowem, same zalety.

- Jak pani korzysta takich usług, jak fryzjer właśnie, sklep z ubraniami czy choćby zakup pasty do zębów? Bo przecież musi sobie pani kupić sukienkę, buty. Jak pani to robi?

- I to jest straszny ból, bo nie znajduję kompletnie na to czasu. Zwykle robię jedne duże zakupy. Wpadam do jakiejś galerii i dokładnie wiem, co chcę kupić. Ja z reguły jak już idę do sklepu, to zwyczajnie wiem, czego potrzebuję. Oznacza to, że nie chodzę po sklepach i nie wybieram. Od razu mówię, że sama dokonuję tych zakupów. Nie bywa tak, że ktoś mi coś podpowiada. W sklepie mówię pani ekspedientce, jaki kolor i rozmiar, a pani mi to przynosi. Ale to zawsze ja decyduję, co chcę, a czego nie kupię. A skoro zaczęłyśmy rozmowę od fryzjerów, to powiem, że w Warszawie czeszę się tylko w hotelu sejmowym. Bo gdzie indziej bym zwyczajnie nie dojechała, za dużo czasu na to trzeba byłoby stracić. Natomiast w Gorzowie, to u wspomnianej pani Renaty i w jeszcze jednym salonie. Naprawdę mam najmniej czasu na te rzeczy jak właśnie fryzjer czy zakupy…. Te sprawy w tej chwili to jest absolutny drobiazg w tym wszystkim, co cały czas robię.

- Pani Elu, lubiła pani kiedyś podróżować. Nadal pani to lubi?

- Straciłam trochę chęć…

- Do podróżowania???

- Może dlatego, że mnie się wydaje, iż jestem w bezustannej podróży między Gorzowem a Warszawą. I to już od wielu lat. Prowadzę takie życie na walizkach. Ostatnio byłam trzy dni w Budapeszcie. Zaraz lecę do Ziemi Świętej. Ostatnio byłam w Rydze, gdzie nawet kawy nie zdążyłam wypić, bo zwyczajnie czasu nie było. Byłam tam na konferencji, wygłosiłam swoje wystąpienie, odebrałam nagrodę i musiałam już jechać do Warszawy, czyli jedno lotnisko, drugie lotnisko, tak więc w gruncie rzeczy oglądam te miasta tylko z okien samochodu. Szczęściem, w tym Budapeszcie było inaczej. Był czas, żeby sobie pooglądać miasto, Węgrzy o to zadbali. Teraz najbardziej mnie się chce nie podróży a własnego domu, tak żeby przyjechać i tu spokojnie sobie odsapnąć. No i te chwile odkładam sobie na jakiś lepszy moment. Odkrywam też uroki polskiej turystyki.

- Co pani rozumie przez to określenie?

- Tylko tyle, że jeżdżę w takie tereny, w których rzadko bywałam.

- Dla przykładu?

- Południe Polski, czy Ściana Wschodnia. Ostatnio byłam w Rzeszowie. Bardzo ładne miasto i jak się świetnie rozwija. Inna rzecz, że to nieprawdopodobnie czyste miasto. Aż niewiarygodne, że mogą być takie miasta w Polsce. I jak pani widzi, żyję w pędzie, dlatego podróże i jakieś wyjazdy zagraniczne nie są dla mnie tak ciekawe i atrakcyjne, jak kiedyś.

- No i właśnie. Przyjeżdża pani do Gorzowa, ma pani dwa dni, to co pani wówczas robi? Mam oczywiście na myśli dom rodzinny, a nie wizyty zawodowe.

- Pranie (śmiech).

- A poza praniem?

- Poważnie mówiąc, to przede wszystkim staram się nadrobić tę moją nieobecność w domu. Ale przede wszystkim mam okazję na spotkanie z wnukami. Generalnie staramy się ten czas wykorzystywać rodzinnie. Ale proszę też pamiętać, że jak przyjeżdżam do Gorzowa, to jednak dziesiątki spraw tu na mnie czeka.

- Wróćmy do wnuków. Rozpoznają jeszcze babcię?

- Rozpoznają, rozpoznają. Ja się staram bardzo mocno wywiązywać z rodzinnych obowiązków i staram się być dobrą babcią. Widuję moje wnuki często, przynajmniej kilka razy w miesiącu. Albo synowie z dziećmi przyjeżdżają do mnie, albo ja do nich jadę. Ten czas może jest krótki, ale staram się, żeby był intensywny. Uwielbiam moje wnuki. Spotkanie z nimi to taki moment, kiedy nie ma żadnej opcji, abym odebrała telefon. Bo zawsze są krzyki i protesty. Teraz już nawet tego nie próbuję robić. Ten czas to taki największy reset od wszystkich spraw. Coś wtedy pichcę, żartujemy, dobrze się bawimy, razem się śmiejemy. To fajne chwile.

- Ilu wnuków pani ma?

- Trójkę. Najstarszy wnuk to Iwo, skończył pięć lat. Emil ma niespełna dwa lata. I wreszcie mała kobieta. Bo wie pani, ja nie miałam siostry, rzadko miewałam koleżanki w pracy. W polityce też faceci dominują. Mam dwóch synów. A tu proszę, córeczka młodszego syna – Marianna, która ma półtora roku. No i muszę się przyznać, że dziewczynek to ja się uczę jak czegoś nowego, od początku. I to jest fascynujące, bo to jest naprawdę inna płeć.

- Czyli szczególne oczko w głowie babci?

- Cała trójka jest szczególnym oczkiem w głowie babci. Cała trójka jest wspaniała, każde na inny sposób.

- A skoro doszłyśmy do rodziny, to jak zapracowana minister ważnego resortu zamierza spędzić tegoroczne święta Bożego Narodzenia.

- W domu.

- Na pewno?

- Na pewno. No bo jak inaczej. Na sto procent w domu. Już miałam propozycję wyjazdu gdzieś w góry. Absolutnie nie. Raz wyjechałam na Wielkanoc i to było nienajlepsze doświadczenie. Nikt mnie już nie namówi na jakieś wyjazdy na święta.

- A zdąży pani je przygotować?

- Ja to lubię, choć faktycznie może być problem z przygotowaniem ze względu na pracę. No i oczywiście je przygotuje, choć jak mówię, to duża logistyka. Ale święta muszą, zwyczajnie muszą być w domu. A przygotowania do nich to jest ten cenny element spajający rodzinę. No i też to jest pewien relaks, że jestem gronie swoich najbliższych. Na wspólnej wigilii, na spacerze chce mi się być w domu, z rodziną. Nie wyobrażam sobie spędzania świąt w inny, niż w taki właśnie sposób. W domu, z rodziną, wnukami.

- Dziękuję i tego pani życzę.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x