Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Zostałem skutecznie wyleczony z próby reformowania żużla

2015-09-09, Nasze rozmowy

Z Ireneuszem Maciejem Zmorą, prezesem moneymakesmoney.pl Stal Gorzów, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_12390.jpg

- Zakończył się jeden z najkrótszych sezonów ligowych dla wciąż aktualnych mistrzów Polski. Nie czuje pan rozczarowania końcowym wynikiem?

- Liga rzeczywiście jest za nami, ale sezon trwa i nasi zawodnicy mają jeszcze szansę na osiągnięcie wielu wspaniałych wyników. Dlatego na głębsze podsumowanie przyjdzie czas, aczkolwiek rozgrywki ligowe zawsze są priorytetowe i przez wynik w nich uzyskany wielu kibiców ocenia dany rok. Szóste miejsce stanowi rozczarowanie. Dobrze, że chociaż uniknęliśmy barażów, bo wiązałoby się to nie tylko z dużymi kosztami, ale miesięczną nerwówką w oczekiwaniu na dwa dodatkowe mecze. Dzisiaj mogę powiedzieć, że brak zmian w mistrzowskim składzie nie był najlepszym posunięciem i tu jako zarząd możemy bić się w piersi. Nie potrafię natomiast odpowiedzieć na pytanie, ilu tak naprawdę powinniśmy mieć w składzie seniorów? Jedni twierdzą, że pięciu, bo tym sposobem zawodnicy skupiają się na przygotowywaniu do meczów, a nie obgryzają paznokcie w oczekiwaniu na powołanie, jak to jest w sytuacji, kiedy tych seniorów jest więcej. Musimy to przemyśleć, biorąc pod uwagę, że w żużlu są kontuzje i wtedy taki rezerwowy jest zbawieniem.

- Jakie pańskim zdaniem były główne przyczyny słabszej jazdy zespołu?

- Było ich kilka. Na pewno pokpiliśmy sprawę z przygotowaniem toru na pierwsze spotkania u siebie. Dopiero trener Stanisław Chomski zapanował nad całą sytuacją i od tamtej pory tor ponownie stał się naszym atutem a nie drużyn przyjezdnych. Nie sprzyjał nam terminarz, gdyż w pierwszej fazie rozgrywek mieliśmy więcej pojedynków na wyjazdach. Do tego doszła niestabilna forma liderów na początku sezonu i zanim się w tym wszystkim połapaliśmy mieliśmy sześć porażek na koncie. Przy tak małej liczbie meczów w rundzie zasadniczej, bo tylko czternastu, ciężko było te straty odrobić. Zwłaszcza, że rozczarował Krzysztof Kasprzak, który z drugiej ubiegłorocznej pozycji w rankingu na najskuteczniejszych żużlowców ekstraligi spadł do czwartej dziesiątki. Słabi byli też Linus Sundstroem i Piotr Świderski. Martwi brak oczekiwanych postępów ze strony Adriana Cyfera. Właściwie tylko Bartek Zmarzlik spisał się w lidze fantastycznie, ale on ma kapitalny cały sezon i oby utrzymał tę dyspozycję do końca. Przed nim jeszcze ostatni finał indywidualnych mistrzostw świata juniorów, gdzie walczy o złoto. Nie mam też pretensji, pomimo słabszych kilku występów do Mateja Zagara. Ambitny był Niels Kristian Iversen, lecz jemu przytrafiło się zbyt dużo wpadek, żeby wystawić mu wysoką ocenę. Proszę zwrócić uwagę, że aż w sześciu wyjazdowych spotkaniach drużyna zdobywała po 40 lub więcej punktów. Do zwycięstw w tych potyczkach brakowało dorzucenia kilku oczek ze strony liderów lub drugiej ligi i dzisiaj byśmy walczyli o medale. Szkoda, że tak się nie stało.

- Dobrze, że pojawiły się inne sukcesy, zwłaszcza w wykonaniu Bartka Zmarzlika. Czyli ten rok nie jest aż tak zły, jakby to niektórzy widzieli?

- Uważam, że na przestrzeni całego sezonu zawiódł tylko Krzysztof Kasprzak. Proszę przypomnieć sobie ubiegłoroczny sezon. Lokomotywami napędzającymi dobre wyniki byli Bartek i właśnie nasz kapitan. Teraz rzeczywiście wszystko spadło na barki naszego młodzieżowca, choć nie zapominajmy o brązowym medalu Tomka Gapińskiego w finale IMP. Do tego Linus Sundstroem został mistrzem świata z zespołem Szwecji, Niels Kristian Iversen obronił mistrzostwo Danii i wraz z Matejem Zagarem liczą się w walce o medal w Grand Prix. Mamy szansę na mistrzostwo Polski w parach młodzieżowych, zwłaszcza że finał odbędzie się u nas.

- Komplementowany Bartosz Zmarzlik awansował właśnie do Grand Prix, co nie jest panu do końca na rękę. Dlaczego?

- Bartkowi życzyłem jak najlepiej, ale jako prezes klubu mającego drużynę z aspiracjami walki o najwyższe cele w lidze jestem już zmęczony oglądaniem poszczególnych turniejów Grand Prix ze strachem o zdrowie naszych zawodników. Niestety, ale walka w tych zawodach jest często bezpardonowa, notujemy upadki i kontuzje. Mało tego, zawodnicy nie mają okazji przygotowywać się z resztą zespołu do meczów ligowych. Jest to szczególnie widoczne przed spotkaniami na własnym torze. A jest to naprawdę ważne, co pokazuje przykład tarnowskiej Unii, gdzie nie ma żadnego żużlowca z Grand Prix. Zespół skazywany na dolne rejony tabeli miał czas na przygotowywanie się do meczów ligowych i odniósł już duży sukces, wchodząc do play off. W poprzednich latach mieliśmy kilka podobnych sytuacji. Kiedyś drużyny zabiegały, żeby mieć w składach zawodników z Grand Prix i ich wartość była wyższa. Dzisiaj mamy sytuację odwrotną.

- Czy mam przez to rozumieć, że budując skład na 2016 rok będzie pan zwracał uwagę czy dany zawodnik startuje w Grand Prix czy nie?

- Nie jest to kryterium bezwzględne, choć patrząc na obecną chwilę w przyszłym sezonie możemy mieć – podobnie jak w tym roku - przynajmniej trzech zawodników w elitarnym gronie.

- Jak wypadło podsumowanie pracy trenera Chomskiego?

- Stanisław Chomski przyszedł do nas w drugiej połowie maja w roli strażaka. Jego głównym celem było utrzymanie drużyny w ekstralidze, a jakby pojawiła się szansa, to powalczenie o awans do play off. Nie ma ideałów, trener Chomski również nie ustrzegł się pewnych błędów, jednak jego ogólna ocena pracy wypadła na tyle dobrze, że chcemy dalej kontynuować współpracę.

- Na czym polegają negocjacje pomiędzy zarządem i trenerem?

- Zależy to od wielu czynników. W niektórych klubach to działacze wybierają zawodników, a następnie typują osobę, która zarządza zespołem jako menadżer. My przyjęliśmy inną zasadę. Chcemy, żeby przy budowie drużyny uczestniczył trener, z którym omawiamy koncepcję składu. Nie wystarczy sięgnąć tylko po kilku żużlowców. Trzeba zwracać uwagę na wiele czynników. Choćby na ich profile psychologiczne. Im lepiej ułoży się klocki na wstępie, tym łatwiej potem prowadzić zespół.

- Co dalej z naszymi mistrzami, którzy chyba w tej chwili nie są teamem w pełnym tego słowa znaczeniu?

- Potrzebna jest świeża krew, ale nie na zasadzie robienia rewolucji. Zacznę od końca, czyli juniorów. Tu żadnych zmian nie będzie, choć do walki o miejsce w składzie włączony zostanie Rafał Karczmarz, który ma deptać po piętach Adrianowi Cyferowi. Potrzebny jest trzeci zawodnik prowadzący parę, bo tego nam zabrakło. Nie chcę mówić dzisiaj o nazwiskach, ale mamy kilka wariantów. Sprowadzenie solidnego żużlowca na pozycję prowadzącego parę wcale nie musi oznaczać pozbywanie się jednego z obecnych liderów. Po prostu może nastąpić przesunięcie kogoś z tercetu Iversen-Zagar-Kasprzak na doparowego. Gdyby któryś ze wspomnianych zawodników nie zgodził się na taki wariant zawsze można zakontraktować kogoś w jego miejsce. Nie wykluczam, choć nie chcemy tego czynić, rewolucji, ale będzie to w dużej części zależało od podejścia samych żużlowców. Winni oni wiedzieć, że ich słabsza jazda ma przełożenie na finansowe możliwości klubu. Należy jeszcze pamiętać, że Niels Kristian Iversen, Matej Zagar, Tomasz Gapiński i Piotr Świderski są zawodnikami wolnymi, bo kończą im się kontrakty. A i w przypadku Krzysztofa Kasprzaka czy Linusa Sundstroema, z którymi mamy ważne umowy, nie ma większych problemów z anulowaniem kontraktów, jeśli będzie wola obu stron.

- Czy Stal jest rzeczywiście w bardzo trudnym położeniu finansowym, najgorszym wśród ekstraligowych drużyn, jak powiedział to niedawno prezes PZMot. Andrzej Witkowski?

- Marka Stal Gorzów jest naszą największą wartością, z którą utożsamiają się kibice, sponsorzy i lokalny samorząd. W mojej ocenie, jak również zdaniem kancelarii prawnej, z którą niniejszą sprawę konsultowałem, prezes PZMot. Andrzej Witkowski swoją wypowiedzią naruszył dobra osobiste Stali Gorzów. Dlatego zastanawiam się nad skierowaniem sprawy na drogę sądową. Będziemy oczekiwali od prezesa PZMot. publicznych przeprosin oraz zapłaty zadośćuczynienia na cele dobroczynne związane ze środowiskiem żużlowym. I niech to będzie moja odpowiedź na pytanie o kondycję finansową klubu.

- Rozważacie skierowanie sprawy do sądu przeciwko prezesowi PZMot. Czy taka reakcja nie spowoduje, że będziecie mieli przeciwko sobie związek, a co za tym idzie pojawią się następne kłopoty?

- Takie ryzyko oczywiście istnieje. Wiadomo, że każdy klub w dłuższej perspektywie jest skazany na porażkę w walce ze związkiem, ale nie możemy przejść obojętnie w sytuacji szkalowania marki naszego klubu. I nie chodzi o sprawy ambicjonalne, ale rzucając na nas złe światło prezes Witkowski mocno utrudni nam negocjacje ze sponsorami, zawodnikami. Na wizerunek klubu pracuje się ciężko, a jedną wypowiedzią można to zniszczyć.

- Jaka jest reakcja środowiska żużlowego na słowa prezesa Witkowskiego?

- Otrzymałem mnóstwo telefonów i powiem krótko: wszyscy są zbulwersowani. Z przyczyn, o których jednak wspomniałem wyżej, nikt publicznie nie chce się wychylać.

- Może należy powrócić do dyskusji na temat powołania związku żużlowego, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to takie łatwe?

- Przyznaję, że będąc jednym z inicjatorów takich działań zostałem skutecznie wyleczony z próby jakiegokolwiek reformowania żużla. Skupiłem się na prowadzeniu gorzowskiego klubu i nie zamierzam z nikim walczyć o to, żeby rozwijać ten sport. Po prostu nic z tego nie wyjdzie.

- Nie obawia się pan, że prezes Witkowski będzie utrudniał przyznanie licencji dla Stali?

- Zespół ds. przyznawania licencji jest powoływany przez PZMot., co oznacza, że prezes tego związku ma duży wpływ na personalną obsadę komisji licencyjnej. Nie obawiam się jednak żadnych kłopotów, bo zawsze spełniamy wszystkie wymagania licencyjne i nie inaczej będzie w tym roku.

- Skoro finanse spółek są jawne, to dlaczego nie są… jawne?

- Jako kluby nie powinniśmy mieć nic do ukrycia, bo tak naprawdę pełnimy funkcję społeczną, realizując zadania dla społeczności lokalnych. Kłopot w tym, że nie wszyscy chcą tej jawności. Gdyby była taka wola, to jako Stal Gorzów natychmiast jesteśmy gotowi ujawnić wszystkie składniki finansowe spółki.

- Niespełna dwa tygodnie temu mieliśmy piąty w Gorzowie turniej Grand Prix. Jego ocena była bardzo pozytywna zarówno ze strony zawodników, różnych działaczy kibiców czy mediów. Jak ważne jest to nasze Grand Prix w strukturze całego cyklu?

- W Gorzowie jest, co podkreślają wszyscy, odpowiedni klimat nie tylko dla tego rodzaju rozgrywek. Na każdym kroku czuć, że nasze miasto żużlem oddycha i są warunki do organizowania dużych wydarzeń. Dlatego staramy się, żeby corocznie odbywała się u nas przynajmniej jedna impreza najwyższej rangi. Prowadzimy rozmowy, żeby dalej było to Grand Prix, ale jak już zostało to wielokrotnie w ostatnim czasie powiedziane, może się zdarzyć, że będą to inne zawody.

- Prezydent miasta Jacek Wójcicki swego czasu nie ukrywał, że nie jest skłonny sięgać do miejskiej kasy, żeby opłacać wysoką składkę za organizowanie Grand Prix. Jak go pan przekonał, że jednak warto to kontynuować?

- Nieprawdą jest, że prezydent Wójcicki kiedykolwiek był przeciwny dalszej organizacji Grand Prix. On dostrzega potrzeby mieszkańców, doskonale wie, czym dla Gorzowa jest żużel. Prawdą jest natomiast, że nie było i nie ma zgody ze strony prezydenta, żeby miasto miało płacić za wykup licencji tyle, ile do tej pory. Dlatego prowadzone rozmowy z BSI są na zupełnie innych warunkach finansowych i jeżeli znajdziemy porozumienie Grand Prix pozostanie w Gorzowie.

- Kiedy nastąpi powrót memoriału Edwarda Jancarza?

- Chcieliśmy już na początku obecnego sezonu, ale Krzysztof Kasprzak zwrócił się z prośbą, czy mógłby zorganizować swój turniej z okazji 15-lecia startów. Zgodziliśmy się i dlatego przewidujemy powrót memoriału w przyszłym sezonie. Nasz zamysł jest taki, że turniej poświęcony pamięci jednej z legend Stali odbywał się zawsze tydzień przed inauguracją ligową.

- Ile w polskich realiach powinno być klas rozgrywkowych i po ile meczów powinna rozgrywać każda drużyna?

- Tak jak państwo decyduje, jakie płacimy podatki, tak w żużlu o systemie rozgrywek decyduje związek sportowy. W Anglii, Danii, Szwecji jest na przykład KSM, u nas nie ma. Doprowadziło to do wolnej amerykanki i ze względu na małą liczbę dobrych zawodników są oni przepłacani. W krajach, które wymieniłem jest to regulowane średnią meczową. Tak długo, jak nie powrócimy do niej, tak długo będziemy przepłacać, bo nikt nie chce spaść z ekstraligi. A jak przepłacamy brakuje pieniędzy na organizowanie większej liczby kolejek. Uważam, że w Polsce powinniśmy mieć nie tylko KSM, ale tylko dwie ligi. Ekstraliga powinna liczyć dziesięć drużyn, co dałoby nam przynamniej po 18 meczów.

- Jakie jest w tej sprawie stanowisko klubów?

- Wszystkie chcą wprowadzenia KSM. Zielonogórski Falubaz swego czasu proponował jedynie, żeby w przypadku utrzymania składu na kolejny sezon nie trzeba było mieścić się w wyznaczonej średniej. W przypadku powrotu do dziesięciozespołowej ekstraklasy zdania są podzielone.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x