Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Nie wszyscy byli aniołkami, bo i rogacze też się zdarzali

2015-09-16, Nasze rozmowy

Rozmowa z Zofią Bednarz, byłą wiceprezydent Gorzowa i wieloletnią dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki

medium_news_header_12458.jpg

- Od jakiegoś czas jest pani na emeryturze. Obserwuje pani to, co się dzieje w Gorzowie, czy też może nie?

- Oczywiście, że obserwuję. Trudno postawić kreskę i powiedzieć – już mnie nic nie interesuje.

- No to jak pani ocenia to, co się teraz w Gorzowie dzieje?

- Wolałabym nie oceniać. Jest mi niezręcznie, choćby dlatego, że przez wiele lat pracowałam na rzecz miasta w określonym zespole ludzi oraz  byłam współautorem wielu zdarzeń. Poza tym powinno się oceniać określony, zamknięty etap, a nie jego początek.

- Ale o jedno panią jednak zapytać muszę. Jak pani odeszła z pracy, to w gorzowskiej kulturze dokonała się prawdziwa wolta. Zlikwidowano ileś instytucji kultury. Czy zdaniem pani do był krok do przodu, a może jednak nie?

- Od dawna było wiadomo, że z instytucjami kultury należy coś zrobić, bo było ich po prostu  za wiele. Plany połączenia różnych placówek były analizowane już wcześniej. Natomiast co do ostatecznego kształtu – zaproponowały go osoby, które przyszły do urzędu później. Powiem jednak, że nie do końca się zgadzam z opiniami tych, którzy twierdzą, że do tej pory nic się w Gorzowie nie działo, że dopiero teraz się kultura zaczęła się prężnie rozwijać. Oczywiście pojawiły się nowe kierunki w lokalnej kulturze, i bardzo dobrze. Ale mówienie, że kiedyś nic nie działo,  kompletnie mija się z prawdą.

- Ale przecież to takie modne, stawianie grubych kresek negujących wszystko, co było przed.

- Tylko, że to jest niesprawiedliwe. Moim zdaniem, nie słowami ale przede wszystkim własną pracą należy pokazać, że jest się lepszym.

- Nie chce pani oceniać. Ale to za pani kadencji powołano instytucję kultury – Filharmonia Gorzowska. Instytucja od samego początku budzi skrajne opinie. Jest grupa fanów, ale jest też duża grupa ludzi, która nigdy w niej nie była, a wyraża skrajnie negatywne oceny. No i jest też grupa ludzi, w tym także są radni, którzy twierdzą, że należy FG zamknąć.

- Właśnie najdziwniejsze jest to, że wypowiadają się w taki sposób ludzie, którzy w filharmonii nigdy nie bywają. Nie mam pojęcia, na jakiej podstawie wydają takie, a nie inne opinie. Odpowiem na swoim przykładzie. Nie zawsze byłam fanką muzyki klasycznej. Właśnie dzięki naszej filharmonii kompletnie zmieniłam spojrzenie na muzykę. Uwielbiam chodzić na koncerty i „ładować” swoje emocjonalne akumulatory. Moim zdaniem filharmonia jest wyjątkowym miejscem na mapie naszego miasta, i szkoda, że jego niezwykłość jest dla niektórych niezrozumiała.

- Moim zdaniem szkoda wielka dla miasta by się stała, gdyby FG została zlikwidowana.

- Szkodą? To mało powiedziane. Byłoby to barbarzyństwo w najgorszym stylu.

- A jak pani patrzy na gorzowska oświatę? Bo się jednak trochę dobrego dzieje. Gorzowscy uczniowie zdobywają nagrody. Pod koniec ubiegłego roku szkolnego gimnazjaliści z Gimnazjum nr 21 pokazali mediom, że są beznadziejne, bo widzą rzeczywistość tak, jak same chcą. Niedawno licealiści z II LO zrobili ogólnopolską akcję przeciwko wyrugowaniu sklepików szkolnych…

- Zawsze mieliśmy myślącą młodzież. Może tylko nie zawsze potrafimy to zauważyć i docenić. Młodzi ludzie mają coraz większą świadomość wyrażania własnych poglądów i dochodzenia należnych im praw. I to jest bardzo dobre zjawisko. Postawa uczniów Gimnazjum nr 21 jest wspaniałym przykładem wręcz modelowej dojrzałości młodego pokolenia. Przykładem nie tylko dla uczniów, ale także dla dorosłych. A może przede wszystkim dla nich.

- A teraz ten protest II LO…

- To ich protest oglądałam w telewizji?

- Tak, II LO z Zawarcia.

- O proteście usłyszałam, ale jakoś umknął mi fakt, że to było właśnie w gorzowskim liceum. Nie dziwi mnie fakt, że prawie pełnoletnia młodzież się buntuje z powodu zakazu sprzedaży kawy na terenie szkoły. Przyznaję, że protest uczniów II LO zaimponował mi.

- A nie ma pani wrażenia, że generalnie wylewamy dziecko z kąpielą. Jak choćby fakt posłania do szkół sześciolatków. Wszystkich. Od znajomych słyszę, że nikt na to nie jest przygotowany, zwłaszcza szkoła.

- Na świecie dzieci idą do szkół nawet w wieku wcześniejszym, niż 6 lat. My zwyczajnie przyzwyczailiśmy się do tego, że w Polsce pierwszoklasistą jest siedmiolatek. A przecież bywa, że i siedmiolatek sobie w szkole nie radzi. Niektóre autorytety twierdzą, że to umysł sześciolatka jest najbardziej chłonny. Ja mogę się odnieść do tego problemu na przykładzie z własnej rodziny. Najstarszy wnuk poszedł do szkoły właśnie jako sześciolatek. Czas pokazuje, że to była bardzo dobra decyzja. Mam wrażenie, że w naszym kraju utarł się stereotyp, który dla wielu jest trudny do przełamania. 

- Ale jednak szkoły słabo są do tego przygotowane, nauczyciele też nie bardzo są zachwyceni…

- Przypominam sobie, że kiedy przed laty chcieliśmy otworzyć przy I LO gimnazjum, oponenci twierdzili, że nauczyciele liceum nie są przygotowani do pracy z gimnazjalistami. Moim zdaniem dobry nauczyciel potrafi się szybko przekwalifikować, znaleźć właściwą metodę. To tylko kwestia zrozumienia celu, do którego dążymy i który chcemy osiągnąć. Nie jestem przeciwna temu, żeby sześciolatki szły do szkoły, ale myślę, że może byłoby rozsądniej, gdyby były to dzieci urodzone w pierwszej połowie roku, natomiast dzieci urodzone w drugiej połowie jako siedmiolatki.

- Ja się generalnie zastanawiam nad funkcjonowaniem oświaty. Bo pomijając chwalebne przypadki Gimnazjum 21 czy II LO, to jak się obserwuje gimnazjalną młodzież na przystankach czy w tramwajach, to strach się bać…

- Należy pamiętać, że szkoła jest tylko jednym ze środowisk wspierających rodzinę w  rozwoju młodego człowieka. To głównie dom powinien kształtować jego charakter i osobowość. Absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że negatywne zachowania młodzieży wynoszone są tylko z domu. Zdumiewa mnie jednak fakt, że wielu rodziców daje przyzwolenie swoim 14- czy 15-letnim dzieciom wracać do domu …

- O 4 rano, dla przykładu.

- Dokładnie. Pamiętam taką sytuację gdy młodzież w I LO protestowała, że szkolne dyskoteki kończyły się przez odjazdem ostatniego tramwaju. Uczniowie tłumaczyli, że rodzice nie mają nic przeciwko ich późniejszym powrotom do domu. Spotkałam się wówczas z rodzicami, i zadałam im pytanie, czy aby na pewno zgadzają się na to, aby ich dzieci przebywały późno w nocy w mieście poza domem. Wielu z nich spuściło głowy, i … przez jakiś czas było trochę spokoju. Niezwykle trudno jest bezpiecznie wychować dziecko zwłaszcza teraz kiedy jest tak wiele różnorodnych zagrożeń, jak choćby dopalacze czy pigułki gwałtu. Oczywiście nie chodzi o to, aby system wychowawczy opierał się tylko i wyłącznie na nakazach i zakazach. Zarówno rodzice, jak i nauczyciele powinni zrobić wszystko, aby dzieci miały świadomość realnych zagrożeń, zanim wpakują się w coś bardzo niedobrego.

- Pani jest pedagogiem z bardzo dużym stażem. Przeszła pani różne mody i style. Co się porobiło z polską szkołą, że mamy to, co mamy. Przykład taki: wracam z Jazz Clubu coś koło północy po koncercie, a po ulicach chodzą nastolatki, i to te młodsze nastolatki, nierzadko pijane i używające takiego języka, że uszy bolą.

- Myślę, że jest to przede wszystkim wynik przyzwolenia domu rodzinnego na nocny, niekontrolowany pobyt małolata poza domem. Jak już mówiłam wcześniej bardzo trudno jest dziś wychowywać dzieci.

- Dlaczego?

- Dlatego, że moje lub pani pokolenie nie było bombardowane taką ilością informacji, jak obecnie. My najwyżej poszliśmy do kina, obejrzeliśmy czasami telewizję, ale podstawą była książka. A obecna młodzież niewiele czyta natomiast godzinami serfuje po Internecie. A Internet, pełniąc funkcję niezwykle użytecznego narzędzia jest jednocześnie „ściekiem” informacji przeróżnych, które człowiek dorosły potrafi zróżnicować i ocenić, a nastolatek niekoniecznie. No i jeszcze kolejna sprawa. Ważne są więzi rodzinne. A w ostatnich czasach te więzi się mocno rozluźniły, rozluźniły głównie przez pogoń za dobrami materialnymi. Pojawiły się nowe zjawiska jak choćby zaistnienie euro sierot. I jeszcze jedno: zbyt często pojmujemy demokrację, głównie jako zbiór praw a nie praw i obowiązków.

- Diagnoza jest cokolwiek przerażająca.

- Niektórzy mówią, że kiedyś młodzi to się chociaż Boga bali a dziś już się nie boją. Ale prawda jest taka, że to dorośli muszą ustalić granice, których młodzież nie powinna przekraczać. Nie tylko ustalić ale także konsekwentnie egzekwować.

- Przepraszam, że wracam do tego, jak kiedyś było. Nastolatek miał być w domu o 21.30 najpóźniej i to w weekend. Jak przychodziłam do szkoły ubrana nie tak, jak trzeba, to byłam odsyłana do domu. Nie wolno się było malować. My często lubimy powoływać się na wzorce zachodnie. To dlaczego nie wzorujemy się na ich systemach kształcenia. Tam w mundurkach chodzi się do matury i jakoś nikt z tego powodu nie płacze.

- Oczywiście. No cóż, mogę tylko powtórzyć, że to właśnie źle pojęta demokracja. Myślę, że z czasem nauczymy się właściwie pojmować zdobycze demokracji oraz doceniać i kopiować dobre, sprawdzone i uznane wzorce. Wymaga to jednak edukacji i czasu. Powinno się zacząć od dorosłych.

- Czyli rodzice zarabiają pieniądze, a nastolatki żądają od nich tylko rzeczy, przedmiotów.

- Czasami rodzice zostają się zakładnikami własnych dzieci i spełniają ich zachcianki za cenę świętego spokoju. Często nawet nie próbują negocjować. Szkoda, że tak się dzieje. Ja miałam szczęście pracować młodzieżą, z którą można było negocjować i dogadywać się. Nie oznacza to, że wszyscy byli aniołkami, bo i rogacze też się zdarzali. Wielu z tych, którym wszystko było pod prąd odnalazło swoje szacowne miejsce w dorosłym życiu.

- No i właśnie za jakiś czas te dzieci, dziś dorośli spotkają się na 70-leciu I Liceum Ogólnokształcącego, najstarszego gorzowskiego ogólniaka. To szkoła, z której wyszło bardzo wielu ciekawych ludzi. Skąd pomysł, aby hucznie obchodzić urodziny szkoły?

- To piękna, okrągła rocznica. Ostatnie spotkanie było dziesięć lat temu i pokazało, że ludzie chcą się spotykać. Na zjeździe było ponad tysiąc osób. Uważam, że jeśli zechce się za sobą spotkać nawet 100 czy 300 osób, to warto włożyć pracę w przygotowanie takiego spotkania. Bardzo zależy nam na tym, aby ściągnąć absolwentów i pokazać im nowy Gorzów i nowe oblicze szkoły. Chcemy także aby obecni uczniowie poznali tych, którzy tu się przed nimi uczyli i zobaczyli co z nich wyrosło. Oczywiście organizacja takiego wydarzenia wymaga  zaangażowania wielu osób, którym się chce coś zrobić dla swojej szkoły a także dla miasta. Oprócz obchodów zlokalizowanych w szkole planujemy także przygotowanie w Filharmonii Gorzowskiej wystawy naszej absolwentki, znanej scenografki Izabeli Chełkowskiej.

- No jakby tak popatrzeć, to pół miasta to absolwenci I LO, drugie pół to absolwenci II LO, a pozostali chodzili do innych szkół…

- (śmiech) Tak, coś w tym jest. Jeśli chodzi jeszcze o udział w jubileuszu, to czas przyjmowania zgłoszeń trwa do końca września. Ci, którzy się spóźnią, będą musieli, ze względów organizacyjnych, ponieść dodatkowe koszty.

- Kiedy święto?

- Oficjalne obchody jubileuszowe zaplanowane zostały na piątek 16 października natomiast Zjazd Absolwentów i Bal Absolwenta na 17 października. Absolwenci I Liceum. Wasza Szkoła chce wraz z Wami świętować Jubileusz 70-lecia.

- Dziękuję za rozmowę.

Fot. Archiwum Przedszkola Miejskiego Nr 17

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x