Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Nikt z nas nie lubi dostawać kijem po plecach

2015-05-13, Nasze rozmowy

Z Jackiem Wójcickim, prezydentem Gorzowa, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_11295.jpg

- Co najbardziej pana zaskoczyło do tej pory w zarządzaniu miastem?

- Zastana machina urzędnicza. Spodziewałem się, że łatwo nie będzie, ale nie przypuszczałem, że jej poziom niesprawności będzie tak duży. Jak każda maszyna, również ta w magistracie potrzebuje systematycznej konserwacji, żeby mogła chodzić na pełnych obrotach. Przywracanie jej do normalnej pracy jest powolne, co skutkuje wolnymi też zmianami w mieście. Przekonać pracowników do zmian można, ale to wymaga czasu.

- Pamiętam jednak, że tuż po wyborze na prezydenta przewidywał pan taką sytuację.

- Zgadza się, bo wiedziałem, że tryby są znakomite. Bardzo pozytywnie oceniam kompetencje i stan znajomość czekających nas wyzwań u większości pracowników, ale żeby osiągnąć efekt w postaci odpowiedniej wydajności wszystko musi być podporządkowane zespołowej pracy. Zostałem zaskoczony faktem, iż tej współpracy praktycznie nie ma. Trudno zamienić system czekania na polecenie, na system samodzielnego wskazywania działań. Pracujemy nad konsolidacją, nad przekonaniem wszystkich, że każdy ma prawo do przedstawienia swoich ofert, propozycji, spojrzenia na dyskutowany temat.

- Czyli gminą łatwiej jest rządzić niż takim miastem jak Gorzów?

- Łatwiej, ponieważ szybciej można taką machinę wprowadzić w ruch. Pamiętam, jak przed ośmioma laty przejąłem władzę w Deszcznie i miałem dokładnie taką samą sytuację jak teraz w Gorzowie. Oczywiście ze względu na zdecydowanie skromniejszą załogę dużo szybciej i prościej mogłem zaprojektować i realizować z załogą wszystkie stojące przed nami wyzwania. Zadziałało niemal natychmiast. Można powiedzieć, że teraz wszedłem w wyższy poziom deja vu, ale trzeba sobie z tym poradzić.

- Jak odbiera pan negatywne opinie w stosunku do siebie, jako prezydenta?

- Boleśnie, bo nikt z nas chyba nie lubi dostawać kijem po plecach. Zwłaszcza, jeśli są to opinie niesprawiedliwe. Wśród osób, które są zaangażowane w negatywną ocenę naszych działań, znajdują się głównie moi oponenci polityczni. Ludzie, którzy wciąż nie mogą pogodzić się ze swoją porażką wyborczą. Wiem jednak, że w tej grupie są także osoby głosujące na mnie, ale cechujące się niskim „wskaźnikiem cierpliwości politycznej”. Zmiany w ich ocenie, mimo podjętych już działań, są mało satysfakcjonujące. Mogę wszystkim obiecać, że każdego dnia zmieniamy miasto krok po kroku. Na razie widać pierwsze, drobne tego efekty, ale przyjdzie czas, że nabiorą one odpowiedniego przyspieszenia. Jako urząd nie możemy działać ad hoc. Musimy najpierw wszystko dokładnie poukładać, zaplanować i dopiero potem realizować. Wiem, że każdy chciałby już teraz widzieć odnowione miasto, ale to nie jest takie proste. Dam przykład: realizujemy program renowacji zieleni, lecz nie możemy wszystkiego zupełnie zmienić choćby ze względu na obowiązujące różne umowy z firmami, które muszą zostać wypełnione.

- Wśród negatywnych opinii znajduje pan merytoryczne, które można potem wykorzystać w pracy?

- Tak, umiem docenić troskę o miasto płynące z różnych stron, nie zawsze mi przychylnych. Radni PiS, którzy stoją trochę z boku, choć nie można im odmówić zaangażowania w sprawy miejskie, niedawno podziękowali mi, że uczestniczyłem w kilku uroczystościach bliskich im sercu. Odebrałem to ciepło, ale chcę to wyraźnie podkreślić, że do wyborów byłem kandydatem określonego środowiska, dzisiaj jestem prezydentem wszystkich gorzowian. Dlatego każdą rozsądną propozycję analizuję, nawet jeśli płynie ona od nazwijmy to eufemistycznie - umiarkowanie popierających mnie polityków.

- Nie zastanawiał się pan przed chwilę, żeby wycofać się z kontrowersyjnych kandydatur osób nominowanych na ważne stanowiska w urzędzie?

- Nie, ponieważ byłem i jestem przekonany do tych nominacji. Uważam, że postawiłem na dobre osoby, które swoją pracą wcześniej czy później obronią ten wybór. Problemem jest zaś nominacja sekretarza miasta. Mam sprecyzowane oczekiwania co do kandydatury i… mam kłopot ze znalezieniem takiej osoby.

- Ilu ma pan doradców, czym się oni zajmują i ilu z nich jest na etatach?

- Na razie na etacie mam jednego doradcę. Jest to pan Adam Piechowicz, który zajmuje się  sprawami gospodarki i rozwoju. Wiem, że sporo emocji wzbudziła sprawa utajnienia jego zarobków, ale wielokrotnie wyjaśniałem, że przepisy prawa uniemożliwiają podanie do publicznej wiadomości wysokości poborów bez jego zgody. Oczywiście to nie jest tak, że nie konsultuję różnych spraw z innymi osobami, z różnych środowisk wywodzących się w dużej mierze z grona mieszkańców. Czy mógłbym nazwać ich doradcami? Takimi nieformalnymi tak, ponieważ pomagają mi sygnalizując problemy lub podpowiadając rozwiązania.

- Czy jest pan zakładnikiem rady miasta i ustępuje pan przynajmniej niektórym radnym tylko po to, żeby mieć święty spokój? Tak przynajmniej sugeruje w rozmowie z nami prezydent Tadeusz Jędrzejczak, w ocenie którego od lat w radzie nie ma ludzi, którzy przychodzą pracować na rzecz miasta, raczej załatwiać swoje interesy.

- Żadnym zakładnikiem rady nie jestem, jeśli już to partnerem. Jeśli pojawiają się z ich strony dobre projekty uchwał nie widzę powodów, żeby ich nie realizować. Czy chcę mieć święty spokój? Jestem osobą zatrudnioną przez mieszkańców i moim zadaniem jest wykonywanie ich woli. Pośrednio także przez radnych. Moim celem na pewno nie jest szukanie konfliktów, chcę dobrej współpracy i póki co udaje mi się porozumiewać z radą miasta.

- Tadeusz Jędrzejczak uważa, że jako miasto zrobiliśmy kiepski interes ze starym browarem przy ul. Strzeleckiej, ale musiało do tego dojść, gdyż stanęli za tym właśnie radni, zwłaszcza ci, których bilbordy wisiały tam podczas kampanii?

- Czyli prawie wszyscy. W tym miejscu ciśnie się na usta pytanie, a może to radni w poprzedniej kadencji mieli rację, dążąc do wyjścia z impasu, jaki pojawił się przy ul. Strzeleckiej. Powinnością miasta jest pomaganie przedsiębiorcom i dbanie o wizerunek przestrzeni publicznej. Myślę, że obecnie stojąca rudera i straszącą wszystkich dookoła splendoru nie przynosi. Chciałbym również wszystkich uspokoić, że w wyniku zamiany nieruchomości miasto na tym nie straci finansowo. Jeśli po wycenie dokonanej przez rzeczoznawców okaże się, że któraś nieruchomość będzie droższa druga strona będzie musiała dopłacić. W tym konkretnym przypadku nam to nie grozi. Pamiętajmy również, że mamy w mieście sporo niezagospodarowanych nieruchomości, które dobrze byłoby sprzedać pod inwestycje gospodarcze naszym lokalnym przedsiębiorcom. Wszyscy wtedy zyskamy.

- W chwili wyboru na prezydenta zapowiadał pan, że chętnie będzie korzystał z pomocy dotychczasowego prezydenta. Okazuje się, że taka pomoc nie jest panu zupełnie potrzebne, skoro ani razu nie zwrócił się pan o nią?

- Rozumiem prezydenta Jędrzejczaka, że po 16 latach sprawowania władzy mógłby podzielić się wieloma wartościowymi informacjami i zapewne, jak będzie taka potrzeba to się do niego zwrócę. Na razie korzystam z wiedzy i doświadczenia pracowników urzędu. Nie chcę też nadwerężać czasu pana prezydenta, który – jak czytam – jest przecież osobą zapracowaną. Choć niedawno znalazł czas by odwiedzić mnie w gabinecie, porozmawialiśmy sobie, było naprawdę miło.

- Miejsce Gorzowa w Związku Celowym Gmin MG-6 na obecnych warunkach jest korzystne dla naszego miasta, czy bardziej dla gmin mających tę samą liczbę głosów i mogących w każdej sprawie z łatwością przegłosować korzystne rozwiązania dla siebie?

- Jeżeli spojrzymy na to w ten sposób, to rzeczywiście wydaje się, że nie jest to odpowiedni podział głosów. Dlaczego tak się stało? Zawsze w MG-6 panuje zasada, że jeżeli jakiś temat dotyczy miasta, to gminy się nie wtrącają i odwrotnie. Gminy nigdy nie głosowały na przekór miastu. Dzisiaj widzimy, że w przypadku jakiegoś konfliktu Gorzów staje na przegranej pozycji. Mieliśmy już taką sytuację w przypadku zmian systemu segregacji odpadów w sektorze I. Gminy nie zgadzały się z prezydentem Jędrzejczakiem. Temat ten przeszedł bezboleśnie, dlatego że sprawa dotyczyła gmin i w sumie miasto mogło odpuścić. Przykład ten, jak i kilka innych z ostatnich miesięcy pokazuje jednak, że MG-6 znalazło się na zakręcie i należy dokonać pewnych zmian. Największą wadą jest brak ,,zawodowego’’ zarządu. Walnym zgromadzeniem są prezydent Gorzowa, wójtowie gmin oraz przewodniczący rad. Natomiast zarząd stanowią prezydent i wójtowie. To błąd, bo przez to związek jest niewydolny. Zarządem powinien być powołany do prowadzenia spółki prezes. Niestety, ale przez te ostatnie lata jakoś ta struktura nikomu nie przeszkadzała i wszystko się kręciło. Teraz widzimy, że tak dalej nie może być. Nie zgadzam się natomiast z opiniami, że związek należy zlikwidować. Dla mnie jest to narzędzie do realizacji wielu celów w ramach aglomeracji.

- Panie prezydencie, ale zgodzi się pan, że MG-6 nawaliło w sprawie śmieci, przez co teraz gorzowianie będą musieli płacić dużo więcej, żeby pokryć niedobory finansowe?

- Będę w tej sprawie konsekwentny i przypomnę, że pierwszy błąd pojawił się dwa lata temu, kiedy stawka za odpady segregowane nie została odpowiednio oszacowana. Zamiast 9 złotych powinno być przynajmniej 11. To był początek zjadania przez MG-6 własnego ogona. Teraz, kiedy doszliśmy do ściany trzeba było zareagować. Związek miał już półtora miliona niedoboru na koncie i drugie tyle zaległości pokrytych jednak z wcześniejszych wpłat mieszkańców, co pozwalało realizować bieżące faktury. Zobowiązania sięgnęły jednak trzech milionów. Do tego miasto i gminy wpłacają podwyższoną składkę, żeby te dodatkowe pieniądze skierować na utrzymanie wszystkich działań administracyjnych. Na dłuższą metę nie możemy tak działać. Wierzę, że dzięki podwyżce oraz działaniom naprawczym uporządkujemy finansową sferę na tyle, że za rok, najdalej półtora wypracujemy optymalne stawki korzystne dla mieszkańców.

- Jest sens uczyć się segregowania śmieci, skoro firmy wywozowe nawet nie dostarczają wszystkich pojemników na poszczególne frakcje?

- Jest to problem wymagający poważnych zmian. W pierwszej kolejności trzeba przypatrzyć się działalności Zakładu Utylizacji Odpadów, gdyż jest to spółka komunalna działająca na rzecz mieszkańców. Nie może ona skupiać się na budowaniu zysków za wszelką cenę. W tej chwili przykładowo cena za dostarczenie do nich segregowanych i zmieszanych odpadów jest taka sama. Mieszkańcy mają ten cennik zróżnicowany, ale cóż z tego skoro są problemy choćby ze wspomnianymi pojemnikami. Dlatego mój plan działania jest następujący. Najpierw trzeba uporządkować wszystkie sprawy związane z powstałymi zaległościami oraz zmienić formułę funkcjonowania samego związku. Potem wypracować taki schemat płatności i kontroli, żeby różnica finansowa pomiędzy tymi, którzy chcą segregować a tymi, którzy wolą wszystko wrzucać do jednego pojemnika była na tyle znacząca, żeby opłacało się robić selekcję. I wprowadzić dodatkowe, lokalne punkty segregacji.

- Wsiądzie pan na białego konia i pojedzie do PWSZ oraz ZWKF mediować w sprawie powołania przez te uczelnie akademii gorzowskiej?

- Nie wsiądę, ale podtrzymuję deklarację mojego poprzednika, że jako władze miasta jesteśmy bardzo zainteresowani rozwojem szkolnictwa wyższego w Gorzowie. Prezydent Jędrzejczak kupił nieruchomości od AWF, wspomagając tym samym uczelnię finansowo. W ostatnim czasie ja podjąłem decyzje o udzieleniu pomocy w różnej postaci PWSZ. Dlatego jestem gotowy na każdy sygnał ze strony tych jednostek edukacyjnych i zachęcamy je do współpracy. Władze obu uczelni muszą przeanalizować raz jeszcze, czy są w stanie znaleźć to co ich łączy.

- Wierzy pan, że są jeszcze szanse na porozumienie?

- Oczywiście, że tak, aczkolwiek problem tkwi w dobrej woli. W mojej ocenie najważniejsze jest budowanie oferty dla studentów. Jeśli obie uczelnie postawią na tyle atrakcyjne kierunki kształcenia, że młodzi ludzie po studiach bez trudu będą znajdować atrakcyjną pracę, to nie obawiałbym się ich działania jako jednostek samodzielnych.

- Ulica Sikorskiego, przynamniej w części, powinna zostać wyłączona dla ruchu kołowego, co pozwoliłoby na stworzenie deptaku?

- Powinna i takie działania będą prowadzone. Być może już w przyszłym roku z chwilą rozpoczęcia modernizacji linii tramwajowej. Nasz pomysł zmierza do tego, żeby całkowicie zamknąć lub mocno ograniczyć ruch na odcinku od biblioteki do ul. Cichońskiego. Do tego trzeba zamknąć dla ruchu kołowego ulicę Chrobrego, od ul. Spichrzowej do Jagiełły. Nie może nastąpić to lada dzień, ponieważ trzeba do tego starannie się przygotować, a przede wszystkim zbadać, jakie konsekwencje dla ruchu komunikacyjnego przyniesie taka zmiana.

- Zaproponował pan powrót Dni Gorzowa, co zapewne wielu mieszkańców ucieszy. Ale może pójść dalej i zacząć robić np. Dni Warty z udziałem zaproszonych reprezentacji miast leżących nad tą rzeką, co zaproponowaliśmy na naszych łamach?

- Święto Warty odbywa się w kilku miastach, ale oczywiście to nie przeszkadza, żebyśmy poszli w tym kierunku. Dla mnie najważniejsze było, żebyśmy po przerwie powrócili do wspólnego organizowania miejskich imprez pod znaną sobie nazwą. Stąd te Dni Gorzowa. W tej chwili trwa zbieranie od różnych organizacji propozycji imprez. Już wiadomo, że czekać nas będą wspaniałe wydarzenia. A to, że ludzie chcą takich imprez przekonał mnie piknik w Parku Róż z okazji 3 maja. Zobaczymy, w jakim kierunku będziemy poszerzać ofertę. Propozycja, żeby na przykład zapraszać do nas samorządowców z innych nadwarciańskich miast, zespoły artystyczne, organizować wspólne imprezy sportowe czy wystawiać stoiska z regionalnymi rękodziełami i smakołykami jest na pewno godna rozpatrzenia. Na razie chcemy przywołać atmosferę  sprzed lat…

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x