Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Z perspektywy Drogi Mlecznej wszyscy jesteśmy ze wsi

2014-06-18, Nasze rozmowy

Rozmowa z dr Piotrem Klattą, politologiem z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie

medium_news_header_7837.jpg

- Po co naukowiec idzie do polityki? Do czynnej polityki?

- A to o tym będziemy rozmawiać? (śmiech). Naukowiec jakikolwiek, to nie wiem. Bo nie wiem,  czy  chemik albo teatrolog odnajdzie się w polityce. Natomiast wiem, że jeśli ktoś jest politologiem, czyli badaczem specjalizującym się w naukowym ujęciu zjawisk politycznych, to  łatwiej jest  do niej trafić.  Ja jestem politologiem, który przez lata szkolił się w postrzeganiu  wszystkiego, co polityczne i wie, jak mniej więcej powinno to działać. Zatem, znając  się na polityce, w pewnym momencie natykam się na tę naszą smutną szarą rzeczywistość, lokalną przede wszystkim rzeczywistość. Takie zetknięcie nie jest przyjemne.  Człowiek czuje się sfrustrowany,  tą frustracją żyje. W końcu decyduje się, że jego wiedza nie może się zmarnować i trafia do polityki.

- No tak, ale pana wybór dla mnie jest cokolwiek dziwny. No bo jak człowiek z tytułem naukowym, z pracą na uczelni może wybrać partię chłopską, jaką jest PSL.

-Ale przecież z perspektywy Drogi Mlecznej wszyscy jesteśmy ze wsi. Wybrałem tę partię w oparciu o swoją wiedzę i  doświadczenie. I wybrałem ją bardzo świadomie. Zależało mi, aby ugrupowanie, do którego dołączę, było ugrupowaniem trwałym, a nie jakąś efemerydą.  PSL to również   takie ugrupowanie, które szanuje poglądy innych i nie mówi, że masz iść tylko ściśle określoną stronę albo bezwarunkowo myśleć  tak jak  prezes . Zależało mi także i na tym, żeby to było ugrupowanie, które potrafi być skuteczne. A PSL jest  skuteczny.  Bazując na przesłankach ideologicznych wynikających z programów różnych partii, dokonałem właściwego, mam takie głębokie przeświadczenie, wyboru. Naprawdę tak uważam. PSL był najlepszą możliwością. Zwłaszcza, że trafiłem w dobry moment, bo ta partia się zmienia, a widać to choćby i przez fakt, że wchodzi do ośrodków miejskich. Poza tym, patrząc na nasz grunt miejski, partia ta, choć jest obecna w  życiu  Gorzowa od bardzo dawna, to od równie dawna nie ma swego przedstawiciela w Radzie Miasta... Przez   długi czas nie interesowała się bowiem miejskością. Teraz się to zmienia.

- Ale to, że pan wstąpił do partii, to nie wszystko. Zapowiada pan także walkę o mandat rajcy miejskiego. Po co to panu?

- Fakt. Mam zamiar zostać radnym, ponieważ bardzo pasjonują mnie nierówne chodniki, dziurawe drogi, brak oświetlenia,  wydatki pieniędzy, również moich jako podatnika, na różne rzeczy, które są zbędne, bądź przepłacone...

- Na przykład co?

- Na przykład wydatkowanie pieniędzy na wielkie budowy typu stadion lub  filharmonia, które są dla nas takimi białymi słoniami.  Co to ten „biały słoń”? Otóż w Tajlandii każdy taki słoń należał do króla. Król   obdarowywał nimi swoich drogich gości. Obdarowany musiał się potem zastanowić, czym toto karmić, bo nie mógł podarku nie przyjąć, ani pozbyć w żaden inny sposób.  Musiał natomiast białego słonia utrzymywać, a to akurat było bardzo kosztowne. My mamy w Gorzowie takich białych słoni przynajmniej kilka. Ale jeśli chodzi o komfort życie w mieście, to on jest żałośnie kiepski. Każdy, kto tu mieszka, a nie tylko przejeżdża przez miasto, każdy, kto jest zmuszony do tego, aby bywać w centrum, ten o tym dokładnie wie.

- Z czego, pana zdaniem wynika ten niski komfort życia w naszym mieście?

- Moim zdaniem z tego, że ktoś, kto rządzi, nie ma świadomości, ani wiedzy na temat tego, czego ludzie oczekują i potrzebują na co dzień. Ten ktoś wie natomiast,  że ludzie potrzebują igrzysk co jakiś czas. Widocznie to ktoś, kto się przemieszcza samochodem tylko na linii Chwalęcice – Gorzów i nie orientuje się, że są inne drogi, że są chodniki, że przez miasto płynie Kłodawka. Ja natomiast bardzo często przemieszczam się pieszo z biblioteki wojewódzkiej (im. Herberta przy ul. Kosynierów Gdyńskich) w kierunku  Urzędu Miasta. No i wystarczy mi wtedy popatrzeć na  chodnik przy ul. Sikorskiego, żeby mnie szlak trafił. Oprócz fragmentu przy Parku 111,  ten chodnik pamięta chyba wczesnego Gierka, a możne nawet późnego Gomułkę. To jest dramat. Nikt tego nie remontował, nie ruszał przy żadnej okazji. Dalej ciąg pieszy jest rozryty i wygląda strasznie, bo co kawałek mamy inny fragment, który mocno różni się od sąsiedniego. Wygląda to jak jakiś patchwork. Skoro mamy już tę mozaikę, to może należałoby ją jakoś ponazywać – dla przykładu chodnik z okresu I kadencji, potem z II kadencji itd., jak w Chinach wazy. Będzie atrakcja.

- Ma pan nadzieję zmienić ten stan? W jaki sposób? Przecież Rada Miasta realizuje coś, co na pewno nie można nazwać polityką promiejską, tylko jakieś swoje wyimaginowane partykularne partyjne interesy.

- W radzie miasta mamy 25 radnych. Pewna część tych osób w ogóle nie istnieje w dyskursie publicznym. Są to tylko i wyłącznie osoby, które zostały wciągnięte na listy wyborcze, ponieważ jakieś ugrupowanie albo konkretna osoba potrzebowała ich wsparcia, i tak zostali radnymi.  Głosują tak, jak im się każe. Tak rządzą naszym miastem. I to są w  większości, co mnie przeraża, ludzie,  mieszkający poza Gorzowem...

- Ale przecież radny ma obowiązek być zameldowanym w mieście, w radzie którego zasiada.

- Ale mieszkać może, gdzie chce. Zameldowanym owszem ma być, ale tylko tyle. No i jeśli jest zameldowany w Gorzowie, a mieszka w Chwalęcicach, czy innym Bogdańcu, przemieszcza się samochodem, albo mieszka w Gorzowie, a deklaruje, że nic nie posiada, to co to jest za obywatel i radny. Jeden jeździ tylko u nas samochodem, a drugi nic nie posiada? Dramat jakiś.  Nie   wiem, może zadzwońmy do Polsatu? Oni z pewnością kupią taką historię.

OK. teraz na serio. Moim zdaniem  obecna rada miasta  jest wybitnie podatna na lobbing, bardzo łatwo ją rozbić czy nią sterować. Ale tak naprawdę, my to wszyscy wiemy. Wszyscy zainteresowani tym miastem to wiedzą.  Dlatego ja chce pójść do wyborów z moim ugrupowaniem i mam nadzieję, że  PSL wygra. A jeśli nawet nie wygra w całości, to będziemy bardzo donośnym głosem w Radzie Miasta i nie będziemy poprzestawać na tym, że powiemy – coś jest źle. Zamierzamy budować, niezależnie od tego, kto sobie coś tam egzotycznego ustali w gabineciku na  piętrze.

- Dość zdecydowanie pan nazywa problem...

- W tej chwili PSL ma w Gorzowie trzy koła, ja jestem członkiem koła nr 1. Jako że PSL to partia polityczna,  skupiamy się w tej chwili na wewnętrznej dyskusji i planowaniu. Partie polityczne sięgają bowiem szerzej, poza  sferę lokalną i muszą też myśleć o wyborach parlamentarnych.   Ale lokalnie widzę wielu sprzymierzeńców.   W Gorzowie pojawiło się bardzo wiele nowych inicjatyw ze strony ruchów oddolnych, obywatelskich, swobodnych zrzeszeń mieszkańców.  Pod ich działaniami nie tylko ja podpisuję się oboma  rękoma. To jest na przykład kwestia obrony alejek na ul. Marcinkowskiego, akcje malowania Kwadratu i inne.  Robią różni  ludzie, którzy włączali się też w organizację Nocnego Szlaku Kulturalnego czy gorzowskiej rowerowej Masy Krytycznej. Mają ono wszystkie możliwe poglądy, ale potrafią współpracować. Tego typu działania nie są partyjne.   To jest działanie oddolne, ludzkie, gorzowskie i bardzo mi bliskie.

- Czyli popiera pan postawy obywatelskie.

- Tak, popieram. Rada miasta też powinna na działania tych ludzi popatrzeć przychylnie, i mam nadzieję, że przynajmniej część radnych tak robi.  Jednak zawsze znajdą się tacy, którym podobne działania  nie bardzo się podobają. Dlatego takie akcje społeczne należy popierać. I nawet jeśli nie wejdę do rady, to włączę się w ten ruch, choć po prawdzie już w nim jestem.  Te obywatelskie działania pokazują, że w Gorzowie w końcu rodzi się oddolny ruch, który wyraża mieszkańców, że mieszkańcy miasta to nie jest bezwolna masa, której będzie można wmówić, że wybuduje się dla niej to i tamto, i masa ma być szczęśliwa, bo to będzie ładne, a wszyscy powiedzą – „O bulwar,  jak fajnie „. Nie. Gorzowianie  to są coraz bardziej świadomi obywatele, często ludzie z wyższym wykształceniem, ludzie doświadczeni, którzy byli w świecie, którzy coś widzieli i którzy tu wrócili ze świadomością, że to jest ich mała ojczyzna, że chcą tu mieszkać i pokazują, co ich tak naprawdę boli albo denerwuje i czego oczekują.

- Czy rzeczywiście trzeba aż tego typu akcji, jak malowanie ławek na Kwadracie, które chyba od nowości nie były odnawiane, lub też pielenia miejskich zieleńców, żeby urzędnicy się przebudzili i sami zaczęli wykonywać swoje obowiązki?

- Ale oczywiście, że tak. Jak inaczej dotrzeć do kogoś, kto nie wyściubia nosa z samochodu, którym jedzie z domu za miastem do urzędu? Ja nie widziałem prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka przynajmniej od dziesięciu lat. Wtedy spotkałem prezydenta przy bankomacie w markecie.  Od tego czasu już go w mieście nie widziałem, a często się przemieszczam tu i ówdzie. No nie, przepraszam. Widziałem go w samochodzie, w zadumie palącego cygaro, kiedy zatrzymał się przy jednej z linii tramwajowych. Ciekawe o czym myślał? Władza u nas jest zdecydowanie zbyt daleko od ludzi, prawie tak daleko, jak Chwalęcice od Gorzowa. Mnie się to bardzo nie podoba, bo tu żyję, a wyprowadzać się nie mam zamiaru. Natomiast chciałbym, aby to miasto było dobrze rządzone.

- Czyli jakie są najpilniejsze potrzeby tego miasta pana zdaniem?

- Obniżenie czynszów dzierżawnych, w centrum doprowadzenie do jako takiego stanu ulic, torowisk tramwajowych oraz chodników. Następna kwestią jest zastanowienie się nad ewentualnością obniżenia kosztów biletów komunikacji miejskiej. I to są podstawowe sprawy. Nie wystarczy już raz na cztery lata wyremontować jakąś ważną ulicę przed wyborami, tak jak teraz ul. Dekerta.  Świat nam umyka. Proszę  zauważyć, że w mieście budują się nowe galerie handlowe. Teraz na przykład powstaje Galeria na Manhattanie, która ma być gotowa już w 2015 roku. A przecież jeszcze kilka lat temu, taką galerią było całe centrum miasta.  Tam były sklepy i sklepiki. To była nasza galeria handlowa. Chodziło się po ulicy Chrobrego czy Sikorskiego. Teraz to tam ewentualnie można popatrzeć, jak hula wiatr. A dlaczego tak jest? Ano dlatego, że czynsze dzierżawne są u nas bardzo wysokie,. W dawnej „Filipince” nawet jakiś bank tego nie wytrzymał.    Nie obniża się ich, choć logiczny wniosek nakazywałby to zrobić.

- Za chwilę to nam i księgarnie z miasta znikną.

- Ależ oczywiście. Księgarnia Daniel już ogłasza, że całkowicie przenosi się do Internetu. W kontekście innych miejscowości, nawet tych po sąsiedzku, jesteśmy zapóźnieni totalnie. A wynika to niestety z tego, że osoby rządzące miastem   mentalnie  są jeszcze  w XX wieku. A  mamy przecież wiek XXI. Zakonserwowali się?

- Czas na zmiany?

-  Jak najbardziej. Gdzie indziej zmiany już się dokonały lub właśnie się dokonują. Dodam tylko, że znam bardzo wiele osób w wieku 60+, które rozumieją współczesność i świetnie dają sobie z nią radę.

- Dziekuję za rozmowę.

Renata Ochwat

Dr Piotr Klatta, politolog pracujący w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Jakuba z Paradyża od momentu jej założenia. Urodzony gorzowianin, absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Witnicy oraz Uniwersytety Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jest żonaty z Elżbietą, protetykiem słuchu, ma 12-letniego syna Krzysztofa. Kiedyś uprawiał żeglarstwo, dziś w chwilach wolnych gra w gry wideo oraz nurkuje, ale jak zaznacza, tylko w Polsce.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x