2025-02-06, Czy warto nad Wartą?
Za sprawą geniuszu inwestycyjnego miejskich urzędników leżąca w ujściu Kłodawki metropolia gorzowska ponownie ma swoje ogólnopolskie pięć minut.
Tym razem walczymy o tytuł lidera w przepalaniu publicznych środków na budowlane „Misie".
Gdyby reżyser Bareja żył w Gorzowie, tematów by nie zabrakło. Mimo że Jacek Wójcicki Stanisława Anioła nie przypomina, lokalna miejscówka „Alternatywy 4" ma się jak pączek w maśle. W Przemysłówkę, bo o niej mowa, wpompowano już tyle hajsu, że dziw bierze, iż nie wycieka bokami jak marmolada z pulchnego pączka.
Gorzowski Miś nie jest ze słomy, a z najprawdziwszego betonu. To jest miś na miarę naszych możliwości. My tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasz miś, przez nas zrobiony i to nie jest nasze ostatnie słowo!
Budowlany zakalec kosztował gorzowskiego podatnika prawie 37 milionów złotych. Miało być funkcjonalnie, korzystnie, nowocześnie. O estetyce nie wspomnę. Górne piętra przypominają co najwyżej powiatowy zarząd remiz strażackich. Jak na powiatowe gusta miejskich włodarzy jest w sam raz.
Jeśli obiekt rozpatrywać kompleksowo, z doklejonym do bryły kurnikiem Arsenału, największą przysługą złożoną estetyce miasta byłoby wyburzenie całego ustrojstwa w 2016 roku. Nawet żaden zbłąkany dron nie chciał się zlitować, czyniąc demolkę „pro bono" – w czynie społecznym.
Kolejne „Misie" już czekają w szufladach miejskich urzędników. Jeden z nich (centrum przesiadkowe) chwilowo dojechał do ściany jak tramwaj linii 4 ślepym torem pod Gorzów Hauptbahnhof, ale ostatniego słowa w temacie nie powiedziano. To miasto jeszcze nie jednym nas zadziwi...
Robert Trębowicz
W grodzie nad Wartą i Kłodawką nastał czas wiosennych porządków.