2025-05-16, Czy warto nad Wartą?
Kolejna grupa zawodowa próbuje szukać szczęścia poza Gorzowem Biedapolskim.
Tym razem padło na nauczycieli. To migracja bliższa, bo w zasięgu dojazdem białoruskim rowerem, ale fakt jest faktem.
Iluzja naszej mlekiem i miodem płynącej krainy dobrobytu, naciągnięta do granic wytrzymałości trytytek najwyraźniej nie przekonuje wystarczająco. Coraz mniej chętnych, by pracować w Gorzowie. Tylko patrzeć, jak obsady gorzowskich szkół będą kompletowane w ulicznych łapankach.
Nauczyciele nie pierwsi, nie ostatni. Lista znajomych, którzy ze względów zawodowych postanowili opuścić nasze coraz bardziej powiatowe miasteczko, wydłuża się z każdym rokiem. Holandia, Belgia, Niemcy, Francja czy też Norwegia kuszą skutecznie.
Jako miasto Gorzów się wyludnia. W minionym roku było nas niecałe 108 tysięcy osób. W praktyce zapewne ciut więcej, gdyż nie wszyscy przybysze zza wschodniej granicy dopełniają formalności, ale to i tak demograficzne pikowanie w dół.
Iluzją jest łudzenie się, iż kolejny magazyn, tudzież montownia, zatrzyma odpływ mieszkańców. Podróże kształcą. Widzimy, że wykonując te same zajęcia na zachód od Odry możemy żyć dostatniej. Oczywiste, że osoby znające języki obce z cywilizacyjnej szansy skorzystają, a kadrowe ubytki zapełnią ludzie z bardziej zdegradowanych regionów.
Pół miejskiego królestwa oraz leżak nadwarciańskiego Janusza temu, kto skutecznie zatrzyma niekorzystny trend. Być może wdzięczny prezydent dołoży chińskie klapki na podobieństwo tych januszowych. Oby tylko nie były to klapki na oczy…
Robert Trębowicz
Kolejna grupa zawodowa próbuje szukać szczęścia poza Gorzowem Biedapolskim.