2025-10-16, Czy warto nad Wartą?
Dzieje się. Naczelnik miasta wciela się w rolę kukułki, by ponownie podrzucić jajo-Wartownię pod okna Bogu ducha winnym mieszkańcom ulicy Fabrycznej. Lud zaś czeka na dalszy ciąg przedstawienia rady miejskiej pod nazwą „ratujemy Stal”.
Wartownia ponownie ląduje na nadwarciańskich błoniach przy moście kolejowym. Nie wiem, czy to pomysł samego Jacka „kukułki” Wójcickiego, czy intelektualne dzieło wianuszka jego zastępców (zastępczyń), ale pal licho. Kolektywny magistracki koń jaki jest, każdy widzi. Polot stracił lata temu.
Fakt, że Wartownia jest potrzebna. Zwłaszcza młodzieży, która w wakacyjne wieczory szuka rozrywki bardziej aktywnej niż scrollowanie TikToka. Od czasu do czasu trzeba poszaleć, czy też przepłukać gardło schłodzonym napojem. Niekoniecznie bezalkoholowym.
Szkoda, że nikt w ratuszu nie wpadł na pomysł, by przygotować profesjonalne miejsce do imprez plenerowych. Wyciszone ekranami akustycznymi. Przyjazne, estetyczne. Ze stałą infrastrukturą, które mogłoby służyć młodzieży nie tylko kilka wakacyjnych tygodni. Obecna objazdowa składnica odpadów wszelakich, ogrodzona krzywym płotem z postrzępioną czarną szmatą, upstrzona plastikowymi sraczykami oraz kontenerami z odzysku chluby miastu nie przynosi.
Zamiast zaprojektować Wartownię raz a dobrze, co roku mamy kukułcze jajo do podrzucenia. Ważne, że pod domami radnych hałasu nie ma. Bezsenne noce „plebsu z Zawarcia” najwyraźniej prezydenta oraz radnych nie obchodzą.
Z zaciekawieniem wypatruję nad gorzowskim ratuszem znaków dymnych, zwołujących radzieckie grono na nadzwyczajne posiedzenie, gdzie w ostatniej chwili - jak bumerang -powróci temat finansowego wsparcia klubu żużlowego. Zegar tyka. Koniec października blisko. Do jasnowidza z Człuchowa mi daleko, ale stawiam ruble przeciwko orzechom, że ostatecznie kasa dla klubu pojawi się. Poprzednia sesja była zaś jedynie teatrzykiem dla wyborców. Patetyczna argumentacja pewnie się znajdzie. Wybór mniejszego zła, dziejowa konieczność, sytuacja bez wyjścia, nie chcę ale muszę (jak mawiał klasyk). Poza nielicznymi wolnymi elektronami w radzieckim gronie większość nie odważy się popłynąć pod prąd obowiązującej w mieście narracji towarzysko – biznesowo – politycznej. Czy mylę się? Na dniach czas pokaże…
Robert Trębowicz
Dzieje się. Naczelnik miasta wciela się w rolę kukułki, by ponownie podrzucić jajo-Wartownię pod okna Bogu ducha winnym mieszkańcom ulicy Fabrycznej. Lud zaś czeka na dalszy ciąg przedstawienia rady miejskiej pod nazwą „ratujemy Stal”.