2023-12-18, O tym się mówi
15 grudnia 1981 roku rozpoczął się strajk w nieistniejących już dziś gorzowskich Zakładach Mechanicznych „Ursus”.
Dzień później ten robotniczy zryw został brutalnie spacyfikowany, między innymi przy użyciu czołgu T-54. W tym roku minęły 42 lata od tamtego wydarzenia…
Gorzów ma ogromny problem z lokalnym patriotyzmem, ponieważ niewiele jest elementów, na których można by go zbudować. Zdecydowana większość mieszkańców naszego miasta to ludność napływowa, która z różnych przyczyn przybyła tutaj po wojnie. Niektórzy nawet wiele lat po jej zakończeniu. Nie dziwi więc fakt, że większość gorzowian nie czuje jakiegoś szczególnego emocjonalnego związku z miastem, ponieważ jeżeli już możemy mówić o jakimś lokalnym patriotyzmie, to ma on zazwyczaj charakter jedynie obywatelski. Mimo krótkiej historii w granicach Rzeczpospolitej, mamy piękną kartę, którą zapisała opozycja antykomunistyczna zarówno ta „dorosła” z „Solidarności”, jak i młodzież z RMN-u. Jestem więc głęboko zdziwiony, a nawet rozżalony, że podczas przypadającej na 16 grudnia rocznicy pacyfikacji strajku w „Ursusie” nie pojawił się kompletnie nikt z władz miasta. Jestem rozżalony nie tylko jako wnuk zmarłego we wrześniu przewodniczącego owego strajku - Tadeusza Kołodziejskiego - ale również jako gorzowianin, który historię miasta, zwłaszcza tę polską jej część, uważa za bardzo istotną dla „gorzowskiej tożsamości”.
Sobotnie obchody były skromne. Pojawiły się władze oraz poczty sztandarowe gorzowskiej „Solidarności”, trzech uczestników strajku sprzed 42 lat i kilka osób mniej lub bardziej związanych z opozycją antykomunistyczną. Po modlitwie przy tablicy upamiętniającej tamte wydarzenia oraz kilku słowach do zgromadzonych, uczestnicy obchodów udali się do salki przy parafii Chrystusa Króla na ul. Woskowej. Przy kawie i herbacie zgromadzeni powspominali dawne czasy, a niektórzy pouzupełniali luki w pamięci dotyczące opozycji w „Ursusie”.
Martyrologia jest ważna dla każdego rozwiniętego narodu, bo każdy naród w swej historii jakieś ofiary ponosił. W Gorzowie natomiast mam wrażenie, że jeśli już jest jakieś zainteresowanie tragicznymi wydarzeniami z przeszłości, to tylko jeśli można polansować się na okrągłych rocznicach i obiecać jakiś pomnik albo tablicę. Tym bardziej mnie dziwi postawa niektórych radnych i dziennikarzy, którzy za istotną dla naszej historii uważają martyrologię niemieckich Żydów, którzy żyli tutaj przed wojną, a nasza rodzima jest ,,passe’’ i najlepiej, żeby w ogóle wyciąć ją z przestrzeni publicznej.
Tekst i zdjęcia: Paweł Kamrad
Pasjonujesz się fotografią i kochasz naturę? Weź udział w konkursie „Złap drzewa w kadr – Gorzów w zieleni”.