2025-01-30, O tym się mówi
Po raz 30. mieszkańcy i przedstawiciele byłych mieszkańców świętować będą dzień przejęcia miasta przez Armię Radziecką i faktyczną zmianę biegunów historii.
Dzień Pamięci i Pojednania – od 1995 roku taką nazwę nosi ta data. Dla jednych to początek polskości miasta, dla drugich koniec dzieciństwa i życia dobrze znanego. Szczególną wymowę mają właśnie te daty na ziemiach zachodnich, które do 1945 roku były rdzennie niemieckie, a w wyniku wielkiej historii stały się polskie.
Jak to było z tym 30 stycznia?
Landserg/Warthe od 2 lipca 1257 roku do właśnie 30 stycznia 1945 roku był miastem niemieckim. Założonym przez margrafa Jana z dynastii Askańskiej, zamieszkały przez Niemców. Oczywiście, jak to miasto graniczne, można tu było spotkać i diasporę żydowską, ale i robotników sezonowych choćby z Polski – między innymi dla nich wybudowany został Czerwony Kościół – pierwszy od schizmy Marcina Lutra w 1517 roku katolicki kościół w Landsbergu i jeden z nielicznych w ówczesnych Prusach.
Czas I wojny mało znacząco dotknął miasto. Czas II wojny w początkowej fazie też nie dotyczył miasta, zmieniło się wszystko dopiero po klęsce stalingradzkiej. Mieszkańcy i uciekinierzy, którzy się tu pojawili, zaczęli coraz dotkliwiej czuć odium szaleństwa rozpętanego przez Adolfa Hitlera. Miasto nie było fortecą, stacjonowała tu śladowa liczba wojska, ale obowiązywał absolutny zakaz wyjazdu. Zmieniło się to 29 stycznia i natychmiast zaczęła się paniczna ucieczka na zachód.
Armia Czerwona nadeszła od strony Strzelec nad ranem 30 stycznia. Ruskie wojsko szło przez wymarłe i zastygłe w grozie puste miasto. Ciemno było, zatem podpalano kolejne kamienice. Pisał o tym Wasylij Grossman. Efekty panicznej ucieczki widać było na ulicach, najbardziej przy zniszczonym przez niemieckie lotnictwo dworcu.
W grozie i ciszy, panicznym strachu zaczynała się polska historia. Potem przyszedł czas na wysiedlenie i zasiedlenie, ustalenia nazwy miasta, wymazanie niemieckiej, niemal 700-letniej historii Landsbergu i opowieść o tym, że wróciliśmy na stare, piastowskie ziemie.
Ciemne lata, jasne lata, ciemne lata
Zaczynała się polska historia. Nowi mieszkańcy oswajali się z miastem, jego zaułkami, parkami, wszystkim, co składało się na miejską tkankę. Armia Czerwona wraz z zajęciem miasta przyniosła ze sobą i nowy ustrój, z lekka wykrzywiony socjalizm, Rzeczpospolita Polska stała się Ludową, zaczynały się nowe lata, dla jednych ciemne, dla innych jasne.
Trzeba było też jakoś ponazywać różne święta, w tym choćby 30 stycznia, dzień, w którym zmieniła się historia miasta. No i zgodnie z trendem ogólnopolskim w Gorzowie Wielkopolskim, bo tak ostatecznie zostało nazwane miasto, obchodzono Święto Wyzwolenia. Nikt za bardzo nie zadawał pytań, kto i od czego miasto wyzwolił. Długo po zakończeniu II wojny ta kwestia się nie pojawiała. Aż do 1989 roku.
Ale w międzyczasie zaczęli się w Gorzowie pojawiać byli mieszkańcy. Hans Beske, szef ziomkostwa – stowarzyszenia byłych landsberczyków, organizacji, która nie miała nic wspólnego z osławionymi ziomkostwami Hupki i Czai, nawiązał kontakt z biskupem Wilhelmem Plutą. Poza tym dochodziło do wzruszających, prywatnych kontaktów byłych i obecnych mieszkańców. Okazało się także, że w mieście zostało trochę byłych mieszkańców. Bo przecież nic nie jest proste i jednoznacznie czarne lub białe.
Wyzwolenie, czy jednak niewyzwolenie
4 czerwca 1989 roku odbyły się wybory, które wywróciły stolik. Ludowa przestała być ludową, Rzeczpospolita znów stała się Rzeczpospolitą. Ale nadal obchodzono Dzień Wyzwolenia. Tyle tylko, że pojawiło się pytanie – kto i od czego tu wyzwalał. Nagle okazało się, że podskórny puls myślenia o tym, co było, zaczyna bić na tyle mocno, że trzeba znaleźć nową jakość i nazwać nowe zjawiska, a były nimi choćby oficjalnie nawiązane stosunki z byłymi mieszkańcami.
I w 1995 roku postanowiono, że Dzień Wyzwolenia stanie się dniem Pamięci i Pojednania. Pamięci o tym, co się wydarzyło w przeszłości, kto tu mieszkał, jak plotły się losy tego wiecznie peryferyjnego miasta, Pojednania – byłych i obecnych mieszkańców. Pojednanie to wybaczenie, to zgoda na wspólną przyszłość, ale też i zgoda na odrębność.
Udało się – dzięki współpracy z byłymi mieszkańcami zrekonstruowano choćby najpiękniejszą gorzowską/landsberską fontannę. Zabrzmiał i brzmi oraz wzrusza Dzwon Pokoju. Już można było oficjalnie i bez krzywych spojrzeń pójść na kawę z Dietrichem Erhardtem – byłym mieszkańcem, ale i z wieloma innymi. Wykluła się i bardzo dobrze wpisała w tradycję nowa jakość.
Dzień Pamięci i Pojednania – to triumf wielkoduszności, dobrego myślenia o innym, drugim człowieku, oznacza, że pamiętamy, bo bez pamięci nas nie ma, ale widzimy przyszłość, wspólną.
W tym roku przypada 30. rocznica tego dnia. Starych landsberczyków, którzy chodzili na lody na rynek, kąpali się w Warcie i kochali Mariannę z Wiadrami – fontannę, już właściwie nie ma. Biologia. Ich dzieci i wnukowie przestali tu zaglądać, bo po prawdzie i nie mają po co. Wyjątki, to potomkowie wielkich fabrykanckich rodów, którzy zostawili tu dużo. I choć zmieniły się okoliczności, choć historia idzie do przodu, to kontakty trwają. I bardzo dobrze, że właśnie pod hasłem Dzień Pamięci i Pojednania.
Obchody w Gorzowie
Program obchodów - 30 stycznia 2025 r.:
10.30 - tradycyjne złożenie kwiatów w miejscach pamięci: Lapidarium w parku Kopernika, cmentarz wojenny, Ossarium na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej;
12.00 - główny punkt obchodów Dnia Pamięci i Pojednania, uderzenie w Dzwon Pokoju, otwarcie wystawy plenerowej Szlakiem Wspomnień – XXX Dzień Pamięci i Pojednania – plac Grunwaldzki;
18.00 - Ponad podziałami – koncert symfoniczny - Centrum Edukacji Artystycznej – Filharmonia Gorzowska, ul. Dziewięciu Muz 9.
Wydarzenia towarzyszące poza oficjalnym afiszem:
31 stycznia, 18.45, Klub Łazienki, ul. Łazienki. Wykład Pawła Kurtyki – Krótka historia o unicestwieniu.
Altstadt, Stare Miasto - serce organizmu miejskiego, będące początkiem i końcem historii ludzkich, ostoją w trudnych czasach, magnesem ściągającym ludność w dobrych czasach. Miejsce, gdzie toczy się życie. Początek wszystkich rewolucji i ekspansji miejskich, miejsce decydowania o losach ludzkich, wreszcie powód do dumy mieszczan. Wszystko to nasze Miasto przeżyło, jednakże obecnie brakuje nam tego ostatniego - dumy z jego centrum. Ale czy tak faktycznie musiało się stać, czy miastu pisana była taka krzywda? Czy miejska legenda o lutowej pożodze roku 1945, która doprowadziła do takiego stanu, jaki znamy obecnie, jest prawdziwa? A może mogło być inaczej? Może nie było tak źle, a unicestwienie nastąpiło już za naszym, cichym przyzwoleniem, a nawet pomocą? 31 stycznia o godz. 18:30 w klubie Łazienki 6 spróbujemy pochylić się nad tym tematem, rozważyć, co tak naprawdę stało się w przeciągu kilku zimowych i wiosennych miesięcy feralnego 1945 roku oraz co utraciliśmy, choć wcale nie musiało się tak stać.
(roch)
Do uczniów ostatnich klas szkół podstawowych trafią informatory, z których dowiedzą się, gdzie w Gorzowie mogą uczyć się zawodu i jakie miejsca pracy mogą na nich czekać w przyszłości.