Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Gorszy towar wygrywa konkurencję z tym lepszym

2016-08-24, Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki

Liczba małych sklepów spożywczych kurczy się coraz szybciej.

Idąc gorzowskimi ulicami bez trudu zauważymy ciągle puste i niezagospodarowane lokale po niedawno dobrze prosperujących sklepach. Niektóre z nich wystawione na sprzedaż nie zawsze znajdują nowego właściciela, a jeżeli je ktoś kupi i założy w nich handlową działalność przeklina dzień, w którym ogarnięty optymizmem wydał na nie pieniądze.

Pisaliśmy w EchuGorzowa.pl o umierającej dzielnicy dzielnic, czyli śródmieściu. Od tamtego czasu zmieniło się wiele, tyle tylko, że na gorsze. Handel mały, średni i ten targowiskowy nie odbudował się, giełda na Baczynie jak była tak jest niezmodernizowana, choć były do wzięcia dwa lata temu na to pieniądze rządowe. Bez opamiętania postawiono na hipermarketyzację Gorzowa Wlkp., co dało właśnie takie efekty, a jej skutki dla gospodarki lokalnej i polskiej są dużo poważniejsze. Tylko w pierwszym półroczu br. w naszym kraju zniknęło ponad 4 tysiące placówek handlowych. Destrukcja ważnego dla gospodarki sektora nabiera tempa po 1989, a rocznie zaczęło ubywać 6-7 tysięcy sklepów osiedlowych i śródmiejskich. Jest obawa, że drugie półrocze br. i kolejne mogą przynieść rekordową liczbę likwidacji. W Gorzowie Wlkp. ok. 240 sklepów, tzw. spożywczych utrzymywało się ze sprzedaży alkoholi wysokoprocentowych, a drugie tyle istnieje dzięki sprzedaży piwa i różnych napoi alkoholizowanych adresowanych przede wszystkim do młodzieży. Zniknęły prawie wszystkie tradycyjnie polskie drogerie i sklepy odzieżowe, które przejęły w większości sieciówki w galeriach. Trudno dzisiaj kupić normalny garnitur, nie wspominając o rozsądnie skrojonych spodniach czy normalnych sukniach dla pań. Szykuje się „inwazja” sieciowych zachodnich aptek, której nasze w dłuższej perspektywie nie  wytrzymają.

Sklepy mięsne w handlu wielkopowierzchniowym oferują często bardzo tanie wyroby. Najczęściej kupujący nie zastanawiają się dlaczego te wyroby są takie tanie. Nie wiemy ile w oferowanej szynce jest „mięsa w mięsie”. Czytając etykiety, na np. serdelkach i parówkach pytaliśmy kilka osób czy wiedzą, co wypełnia kupioną przez nich parówkę, skoro w niej jest tylko np. 40 % mięsa wieprzowego, wołowego lub drobiowego? Czy to można dawać dzieciom? Dlaczego szynka naprawdę ładnie wyglądająca ma tylko 50 % mięsa? Czym jest, więc naszprycowana?  Te wyroby są znacznie tańsze w sklepach sieciowych niż w naszych tradycyjnych sklepach. Właśnie te trochę droższe z prawdziwego mięsa zalegają chłodnie wystawowe. Dlaczego tak się dzieje? Oto działa dzisiaj nowe prawo, parafrazując prawo Kopernika, które można nazwać prawem wypierania dobrej żywności przez żywność gorszą i tańszą.  Można sobie wyobrazić, co będzie się działo jak Unia Europejska wprowadzi zezwolenie na żywność genetycznie modyfikowaną, której uprawa rolna kosztuje taniej, a wydajność z hektara kilka razy większa? Będzie ona w hipermarketach we wszystkim, w chlebie też, a jako tańsza wyprze tę lepszą naszą tradycyjną i oczywiście zdrowszą. Czy chlebopodobne produkty z hipermarketów mają coś wspólnego ze świeżym i dobrym tradycyjnym pieczywem? „Bombardują” nas tam wywieszkami typu „Świeże wypieki”, „Chrupiące i ciepłe bułeczki”, „ Wypiekane na miejscu”. Ta reklama jest bardzo skuteczna, klienci nieświadomi czekają na te prosto z pieca pieczywo nie zdając sobie sprawy z jego prawdziwego pochodzenia. A jednak… Dzisiaj przy nazwie produktu powinna widnieć jego waga oraz składniki. Czy widnieje? Dociekliwi mogą się dowiedzieć, że np. produkty te produkowane są w Niemczech czy Francji na zlecenie konkretnej sieci handlowej. Przy odrobinie determinacji dowiemy się też ich składu recepturowego i kto wyprodukował. Często nie ma terminu przydatności do spożycia ani daty produkcji. Jeszcze trzy lata temu obowiązywało Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 10 lipca 2007 roku w sprawie znakowania środków spożywczych (DzU 137, poz.966). Był tam nakaz zamieszczania informacji czy pieczywo produkowane jest z ciasta głęboko mrożonego czy świeżego. Ten nakaz już nie obowiązuje od ok. trzech lat, zlikwidowano go nowym Rozporządzeniem z 15 marca 2013 roku ( DzU poz 414). Zatem klient nie musi być informowany, że dostarcza mu się „świeże” pieczywo z ciasta głęboko mrożonego. Czy nie należałoby się zająć tym ministrem Rolnictwa, który przyzwolił na oszukiwanie Polaków w interesie zagranicznych sieci?  Co robiły w tej sytuacji NIK i PIH?

Produkcja tradycyjnego i dobrego ciasta chlebowego jest dłuższa i poddawana specjalnej naturalnej jedno- lub kilku fazowej fermentacji i procesowi dojrzewania ciasta do wypieku. Piekarz musi się dobrze napracować by takie ciasto przygotować. Na łatwiznę nie pójdzie, bo wyprodukuje zakalec. Inaczej jest z produkcją ciasta głęboko mrożonego, które nosi nazwę OWP - czyli odroczony wypiek. Takie ciasto wprowadza się w stan niepełnej fermentacji do czasu wypieku. To niedojrzałe ciasto mrozi się i przechowuje długi okres. Taki półprodukt dostarczony do hipermarketu czeka często tygodniami na jego wypiek i ma skrócony proces technologiczny. Aby zapobiec niekorzystnym zmianom do ciasta dodaje się wiele związków chemicznych utrzymujących je w pożądanej formie i konsystencji. Tradycyjne ciasto jest w swym składzie bardzo proste. Inaczej jest z tym głęboko mrożonym. Tam dodaje się np. mąkę ziemniaczaną, serwatkę w proszku, skrobię kukurydzianą, emulgator E472e, E471, kwas askorbinowy, propionian wapna zapobiegający pleśnieniu pieczywa czy sorbinian potasu mający działanie konserwujące. Do tego dochodzą różne aromaty, emulgatory i polepszacze dające pulchność i chrupiącą skórkę. Nieważne jest to, że niektóre ze składników tego chlebopodobnego produktu mogą wywoływać odczyny alergiczne i jakieś reakcje organizmu. Niektórzy producenci mają jeszcze bogatsze pomysły na ulepszanie wypieków z ciasta głęboko mrożonego dostarczanego do marketów. Jedno jest pewne: z tego ciasta mrożonego w hipermarkecie rzeczywiście wypieka się to, co nazywamy chlebem prosto z pieca lub chrupiącą bułeczką. Tylko, że tradycyjna np. bułka grahamka w recepturze zawiera 6 składników, a bułka grahamka z ciasta mrożonego wypiekana w markecie zawiera tych składników 13. Mgr Barbara Zielonka, technolog żywności, mówi: ”świeże wypieki z supermarketów, produkty chlebopodobne, mają naprawdę niewiele wspólnego ze świeżym pieczywem wypiekanym w tradycyjnych piekarniach.(…) Te składniki, które nie zostaną wykorzystane przez organizm, są wyłapywane przez wątrobę, która w razie potrzeby unieszkodliwia niektóre z nich. Ona też ma swoje granice wytrzymałości”. W Gorzowie jest jeszcze kilka piekarń o tradycyjnej technologii produkcji pieczywa. Cieszy fakt, że przed sklepami z tradycyjnym pieczywem są kolejki. Część społeczeństwa już wie, co jest dobre i zdrowe i tego chlebopodobnego nie chce. I dobrze. Może to prawo wypierania lepszego przez tańsze i gorsze nie dotknie tego polskiego chleba powszedniego, o którym często wspominamy w pacierzu: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”.

Prawo wypierania lepszego produktu przez gorszy dotyczy nie tylko branży spożywczej. Często klienci wybierają przykładowo wiertarkę Boscha w hipermarkecie, bo tańsza, a odrzucają wiertarkę tej samej marki w sklepie tradycyjnym, bo tam droższa. Nie wiedzą, że ta tańsza jest produkowana dla tej właśnie sieci w Chinach na tanich podzespołach plastykowych, którą można określić jednorazówką lub krótkiego użytku, a ta droższa na podzespołach metalowych ma szansę przetrwać wiele lat. Gorszy towar wygrywa konkurencję z tym lepszym do tego stopnia, że tego lepszego po jakimś czasie już nie uświadczysz. Jak i z czyim przyzwoleniem mogło się tak stać? Oto trochę światła na problem rzuca brytyjski dziennik” The Guardian”, który twierdzi, że Niemcy wykosili polskie sklepy. Oto Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Bank Światowy pożyczyły niemieckiemu Lidlowi oraz Kauflandowi miliard dolarów z pieniędzy podatników, także polskich, aby wykosiły konkurencję małych sklepów w Polsce (Niezależna.pl z 9.7.2015).

Ekspert ds. gospodarczych i międzynarodowych Klubu Jagiellońskiego Marcin Kędzierski mówi, że bez wątpienia trudno takie działanie uznać za uczciwe i świadczy ono o neokolonialnym stosunku do rynków środkowoeuropejskich. Rządzący to wszystko wiedzieli i świadomie pozbyli się handlu w Polsce po 1989 roku? Miałoby to znamiona zdrady stanu. Dzisiaj odbudować polski handel wewnętrzny jest bardzo trudno, a przy regulacjach prawa europejskiego chroniącego wielkich, szczególnie Niemiec, prawie niemożliwe.

Plan Morawieckiego odbudowy Polski zapewne napotka tu na poważne bariery. Na niewiele chyba zdadzą się nowe regulacje podatkowe od 1. września obciążające hipermarkety osiągające powyżej 204 mln zł rocznie obrotów podatkiem 0,8 %, a po przekroczeniu 2 mld rocznie podatkiem 1,4%. Jest to stawka podatkowa na tyle mała, że znaczącej przestrzeni handlowej nie uruchomi dla tych upadających małych i średnich sklepów. Należy spodziewać się też interwencji Unii Europejskiej by te niewielkie opodatkowanie jeszcze złagodzić. Wojna o handel trwa, którą prowadzi dzisiaj wiele czołowych gospodarek w UE oraz duże i małe miasta zachodniej Europy.

A jak my chronimy nasz handel w Gorzowie?  Międzynarodowe sieci handlowe, choć rynek się kurczy, nie rezygnują z ekspansji i nadal zwiększają liczbę swoich placówek. Chcą dobić nasz handel i posłać na rzeź. Polskiego handlu spożywczego może jest jeszcze ok. 15 %? Za upadek polskiego handlu ktoś odpowiedzieć powinien, choćby przed historią i w interesie potomnych. W Gorzowie upadek handlu jest dramatyczny, a aktywności gospodarczej bez własnego handlu się nie uruchomi. W jednym z art. w EchoGorzowa.pl pisaliśmy o umierającym śródmieściu. Do tego artykułu warto powrócić. Gorzów jeszcze ma szansę na choćby częściowe odbudowanie rodzimego handlu, żeby nasze dzieci i wnuki znały zapach prawdziwego polskiego chleba i smak naszej żywności.

Słynne dzieło Adama Smitha „ Bogactwo Narodów” poddaje analizie wiele czynników, w tym system handlu, który zawsze był podstawą dobrobytu. Chyba żaden z polityków lokalnych i centralnych poprzedniego „rozdania” tej książki nie przeczytał. Obecnej władzy ją polecamy, by łatwiej realizowała obiecaną i tak potrzebną społeczeństwu obfitość dobrych zmian.

Należy ciągle przypominać: „Najpierw gospodarka i patriotyzm gospodarczy…”, ale o tym w następnym wydaniu EchaGorzowa.pl.  I tak mamy szczęście, że nadzieja umiera ostatnia.

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x