Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Dopóki w Polsce mamy złotówki

2018-05-27, Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki

Swoim znajomym, którzy w Gorzowie Wlkp. mają pozycję lokalnych autorytetów, w takiej luźnej rozmowie towarzyskiej zdarzyło mi się powiedzieć, że jako przedsiębiorca, który prowadzi gospodarczą  współpracę zagraniczną w różnych walutach, zdaję sobie sprawę z tego, jak trzeba być ostrożnym i ciągle z wyprzedzeniem myśleć, by nie wpaść w pułapkę zmiany kursu waluty i nie zaliczyć straty na kontrakcie zagranicznym. Przelicznik kursowy euro i dolara do złotówki musi być codziennie, a nieraz i dwa razy dziennie, aktualizowany. Mówię im, że analizator kursów walut w moim Internecie komórkowym jest ciągle włączony i do komfortu życia to nie należy. Ta moja wypowiedź zadziałała na towarzystwo jak detonator, który natychmiast wyzwolił poglądy na kwestię euro, jako wspólnej waluty UE. „A widzisz – mówili co niektórzy – ta powracająca dyskusja o wprowadzeniu euro w Polsce jest bardzo zasadna. Przedsiębiorcy mieli by w UE ułatwione życie, my  jeździmy za Odrę i też operowalibyśmy jedną walutą, a tak to ciągle trzeba złotówki przeliczać i wymieniać na euro. Przecież na zakupy turystyczne do Berlina mamy bliżej niż do Warszawy”. Myślę sobie, że mają może rację, na pewno byłoby wygodniej i łatwiej dokonywać transakcji biznesowych, czy turystycznych.

Po tej rozmowie postanowiłem poszerzyć ”konsultacje społeczne” i jeszcze od innych zasięgnąć języka na temat  co myślą o pilnym wprowadzeniu euro w Polsce. Pytałem, czy rzeczywiście było by nam lepiej z euro? Jedni mówili, że w Gorzowie Wlkp. było by więcej turystów, szczególnie tych z Niemiec, gdyby mogli płacić w euro, bo to przeliczanie na złotówki po prostu im przeszkadza. Inni tłumaczyli, że euro to znak europejskiej cywilizacji, inni zaś, że euro należy wprowadzić, bo będziemy się szybciej rozwijać gospodarczo i będziemy mieć lepiej.  Byli też i tacy, którzy sprawę stawiali odmiennie: euro nas pognębi, będziemy kolonią finansową najbogatszych, a te państwa co przyjęły euro to dzisiaj są bankrutami, jak Grecja, znacznie  wolniej się rozwijają od tych, co dysponują własnym pieniądzem. Już po tych kilkunastu wypowiedziach na temat euro widziałem, że zdania są mocno podzielone i chyba nawet poddane wpływom jakiejś ideologizacji.

„Gdy chodzi o duże pieniądze, tam szybko czuje się swąd diabelskiego ogonem mieszania”- pomyślałem. Może będzie lepiej i wygodniej - ale czy będzie ekonomiczniej i korzystniej dla Polski?  To jest ważne pytanie! Przyzwyczajono nas, żeby wyprzedawać nasze dobra zamiast budować silną Polskę. Pozbyć się złotówki tylko po to, by było wygodniej? Ekonomista śp. prof. Wacława Pytkowski mawiał nam studentom, że to co ideologicznie słuszne i wygodne często racjonalne gospodarczo nie jest, a na pewno  niewiele ma  z ekonomii dobra wspólnego.

Postanowiłem przeczytać kilka pozycji, w tym „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty” wybitnych ekonomistów Stefana Kawalca i Ernesta Pytlarczyka. Świetnie udokumentowana książka. Autorzy dogłębnie analizują kryzys euro w kontekście historycznym i międzynarodowym i proponują strategię jego pokonania. Paradoksem jest to, piszą, że „projekt euro”, który miał stanowić ukoronowanie procesu integracji europejskiej, rozsadza tą integrację od środka. Jasno diagnozują, że „uporczywa obrona euro prowadzi do konfliktów i może spowodować dezintegrację UE i rozpad wspólnego rynku”. Autorzy stawiają dramatycznie  tezę, że jedynie skoordynowane rozwiązanie strefy euro i wprowadzenie nowego systemu walutowego w Europie może uratować integrację europejską i zachować epokowe osiągnięcia powojennej Europy: Unię Europejską i wspólny rynek. Ta lektura nie pozostawia złudzeń co do tego, że wspólna europejska waluta była projektem przedwczesnym. Prof. Zdzisław Krasnodębski, poseł do Parlamentu Europejskiego w odniesieniu do tej publikacji mówi, że proeuropejskość nie stanowi zaprzeczenia samodzielnego myślenia i szukania nowych rozwiązań dla UE.

Kawalec i Pytlarczyk stawiają pytanie: „Dlaczego więc wspólna waluta euro jest zagrożeniem dla integracji europejskiej? Czy można „naprawić” strefę euro i spowodować, aby mogła ona bezpiecznie funkcjonować? Czy można rozwiązać strefę euro, zachowując UE i wspólny rynek? Jaką strategię powinna przyjąć Polska wobec euro? Prof. Jerzy Osiatyński, członek Rady Polityki Pieniężnej, były minister finansów, były poseł na Sejm RP mówi: „Kawalec i Pytlarczyk od kilku lat starają się znaleźć odpowiedź na pytanie, jak wyjść z tego kryzysu przez przywrócenie walut narodowych, zachowując zarazem zdobycze Unii Europejskiej i jej wspólny rynek.(…)”.

W  2014 roku prof. Marek Belka, wówczas prezes NBP, a także premier Rządu polskiego, był sceptyczny co do przyjęcia euro przez Polskę, która nie spełniała podstawowych warunków. Do dnia dzisiejszego zbyt wiele się nie zmieniło. Gospodarka polska poprawiła się, ale nadal jest nie konkurencyjna w stosunku do zachodnich gospodarek, jest dojona przez zachodnie koncerny, skolonizowana i opłacana haraczem obcemu kapitałowi - co roku ok. 100 mld. złych z tytułu odsetek od kapitału i dywidend  – pisze gazeta prawna.pl. Zmienił się jednak dzisiaj w tej sprawie pogląd prof. M. Belki, który wraz z Henryką  Bochniarz i byłymi członkami Rady Polityki Pieniężnej Jerzym Hausnerem, Andrzejem Bratkowskim, Janem Czekajem i Dariuszem Filarem wystosowali apel do premiera Mateusza Morawieckiego o wznowienie przygotowań wejścia Polski do strefy euro. Dlaczego zrobili to właśnie teraz? Czyżby poddali się presji międzynarodówki finansowej? Przecież wiedzą, że biednego i nieprzygotowanego, słabego i bezbronnego łatwiej rekiny finansowe połkną. Wielu uznanych ekonomistów, także z USA, mówią i piszą, że podczas ostatniego światowego kryzysu gospodarczego, Polska mając swoją walutę i nie będąc w strefie euro, jako jedyny kraj w UE nie miał ujemnego wzrostu PKB, a eksport z Polski dla zagranicy był w tym czasie najbardziej opłacalny i zdobywał rynki zbytu dotychczas nie do zdobycia.

Na temat wejścia do strefy euro wypowiadał się wielokrotnie Mateusz Morawiecki, niedawno bankowiec, następnie minister finansów i rozwoju, a obecnie premier Rządu Rzeczypospolitej. Ostatnio na początku roku powiedział, że „przyjęcie unijnej waluty można rozważać za 10-20 lat, gdy Polska będzie bardziej podobna do krajów strefy euro pod względem wielu parametrów makro- i mikroekonomicznych”. Przeciwny pożegnaniu się ze złotym jest też Stefan Kawalec – były członek RPP i były minister finansów. Badania CBOS wskazują na wyraźny spadek w Polsce popularności wspólnej europejskiej waluty. Strefa euro jest projektem ideologicznym, który nie jest oparty na zdrowych podstawach ekonomicznych – mówi to wielu polityków i ekonomistów. Do eurolandu należy 19 krajów z pośród 28 członków UE i wszystkie one prócz nielicznych, w tym przede wszystkim Niemiec, ma ogromne problemy finansowe wegetując na pograniczu niewypłacalności. Grecja musiała nawet sprzedawać niektóre wyspy i lotniska by ratować się przed bankructwem, a zagrożenie i tak nie minęło. Do podobnego stanu dobijają Włochy, Hiszpania czy Portugalia i kilka innych krajów. Biedna Bułgaria chce zostać członkiem strefy euro. (…) nie należy się zbytnio spieszyć - oświadczył w Sofii unijny komisarz ds. gospodarki i finansów Pierre Moscovici podczas spotkania eurogrupy w kwietniu br. On wie co mówi. Szwecja jest unijnym prymusem, bo pozostała poza strefą euro, dzięki komisji prof. Larsa Calmforsa – warto skorzystać z opracowań jego i komisji szwedzkiej ds. euro. Może wtedy nie działali byśmy na oślep? 70 % Czechów, 62 % Szwedów i 55 % Polaków stanowczo nie chce euro, a Duńczycy zadecydowali o trwałym  wyłączeniu ich kraju ze strefy euro. Wielka Brytania zrobiła to samo w kwestii euro, dodatkowo wychodząc z UE. Kraju funta szterlinga nie należy uważać za pozbawionego rozsądku, gdyż oni wiedzą jakim dobrem i silnym narzędziem finansowym w sterowaniu rozwojem gospodarczym jest własny pieniądz, w dodatku emitowany przez własne angielskie banki.

Na szczęście w Polsce tylko 37 % wierzy, że euro w ciągu 10 lat  może zastąpić złotego. Dlaczego więc  taka niecierpliwość niektórych liberalnych polityków i ponaglanie wprowadzenia do Polski euro? Skąd taka nerwowość wobec Polski nawet za byle co?  Czyżby bano się, że Polska rzeczywiście może wyrosnąć na lidera środkowo-wschodniej Europy i należy ją szybko ”rozpuścić w mętnym roztworze” europejskiej waluty? Prezes Geopolitical Futures Georg Friedman, słynny amerykański politolog, podczas Europejskiego Forum Nowych Idei w 2017 roku w Sopocie powiedział, że Unia Europejska może mieć kłopoty z dalszą integracją państw. Polskę natomiast widzi jako państwo podążające drogą ku wiodącej pozycji w gronie państw środkowo-europejskich. Za 30 lat Polska będzie potęgą Europy Środkowo – Wschodniej z ambicjami odgrywania ogromnej roli na arenie międzynarodowej - mówi G. Friedman. Równocześnie wskazuje państwa, których rola będzie coraz mniejsza – do nich zaliczył Niemcy, których gospodarka zależna jest w 50% od eksportu, a takich proporcji nie da się utrzymać przy wzrastających ambicjach gospodarczych wielu krajów, w tym Polski, rozwijających nowe techniki proeksportowe. Euro dzisiaj nakręca niemiecką gospodarkę tylko do czasu, bo większość państw UE ten mechanizm inżynierii finansowej już poznało i dalej godzić się z tym nie chce. Ponadto Niemcy przez masową emigrację przestali się często czuć jak u siebie przez „kosmopolityzm elit” (dw.com Jacek Lepiarz).

Polska nie wprowadzając euro widzi te miliardy, które wypływają z Polski na zachód. Dopóki mamy własny pieniądz i spory udział w rynku bankowym, to tę rozwojową politykę finansową we własnym kraju można prowadzić i wypływ pieniądza monitorować.  Mając euro tego zjawiska nie będzie widać - może o to chodzi?                                                                                                                                                    

Myślę, że treścią niniejszego artykułu pokazałem jeszcze długotrwałą pozycję złotówki na naszym polskim i gorzowskim rynku. Nie mamy co tęsknić za euro i próbować przyspieszać jego wprowadzanie. Jednak ze względu na bliskość do strefy euro powinniśmy się przygotować w Gorzowie Wlkp. na dwu walutową obsługę klientów - w euro i złotówkach. Każda usługowo-handlowa firma powinna mieć kalkulator walutowy sprawnie przeliczający euro na złotówki po codziennie aktualizowanym kursie. Klient  ze strefy euro, szczególnie ten niecierpliwy z Niemiec, nie powinien biegać po kantorach z wymianą swojego pieniądza na złotówki. Wprowadzenie euro byłoby na pewno dużym ułatwieniem w handlu z obcokrajowcami. Złotówka polska musi jednak u nas pozostać jeszcze wiele lat stymulatorem rozwoju gospodarczego i być jeszcze silniejszym narzędziem Polaków w doganianiu poziomu życia zachodnich społeczeństw. Jak ich dogonimy, to wtedy niech zapanuje u  nas euro.  

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x