Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki »
Adeliny, Erazma, Sobiesława , 28 sierpnia 2025

Wystarczy pójść wieczorem na nadwarciański bulwar

2025-08-28, Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki

Jedna z prominentnych osób, w związku z sierpniem – miesiącem trzeźwości, tłumaczyła mi, że ze sprzedaży alkoholu mamy duży dochód do budżetu państwa i z tego sporo przeznacza się na zadania społeczne i przynajmniej częściowe rozwiązywanie problemów alkoholowych.

medium_news_header_44509.jpg
Fot. Bogusław Sacharczuk

Miejscowy działacz gorzowski z kolei mówi, że z tzw. „korkowego” mamy na profilaktykę ponad trzy miliony złotych - a gdyby ich nie było…, padną dochody podatkowe i budżet niedomknie się. Polska, po pierestrojce Balcerowicza-Sachsa, nie słynie już z produkcji statków, lokomotyw, wagonów, stali, kombajnów, motorów Junak czy samochodów Star, z wyrobów gorzowskiej Silwany czy Stilonu. Nawet ze światowej pozycji w produkcji węgla nas zdegradowano, a rozbudowano, chyba w to miejsce, przemysł alkoholowy i to on teraz jest naszą wizytówką w świecie i Unii Europejskiej. Poniżające…

Moje rozmowy na ten temat z niektórymi politykami były żenujące, obnażały marne rozumienie całej problematyki gospodarczej, jak i destrukcyjnej roli społecznej rozwijającego się polskiego rynku alkoholowego. Problemy alkoholowe przekładają się na miliardowe straty społeczne, obniżają poziom życia i poszerzają coraz większy margines patologii. Jest wiedzą powszechną, że 25-30 proc. społeczeństwa nadmiernie pije alkohol, jeden milion jest ciężko uzależnionych, a statystyki i badania podają, że 1,5 miliona dzieci wychowuje się w domach z istniejącymi tam problemami alkoholowymi. Badania ankietowe wykazały, że w Gorzowie po alkohol sięgają już 12-letnie dzieci, a picie przez młodzież jest przerażające. To pijaństwo wspomaga system sprzedaży alkoholu w postaci tych małych buteleczek „małpek”, skrojonych wielkością na kaca i pod kieszonkowe dzieci i młodzieży.

Wystarczy pójść wieczorem na nadwarciański bulwar, a rano spróbować policzyć ilość porzuconych tam małych i dużych butelek po wypitych alkoholach, aby wywołać nasz alarm do władz i Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Prawdą jest, że większość polskiego społeczeństwa prawie nie pije, ale żal patrzeć na ten 30-procentowy pijacki margines generujący biedę i niedolę dzieci - mówi moja rozmówczyni, żona trzeźwiejącego alkoholika. W 2021 r. branża alkoholowa miała przychodu ponad 50 mld zł, a do budżetu państwa z akcyzy wpłynęło tylko 13 mld zł. Inaczej mówiąc: społeczeństwo musi przepić 50 miliardów, aby z tego do budżetu wpłynęło 13 miliardów zł podatku. Tragiczny interes… Politycy najpierw muszą zrozumieć te istniejące problemy alkoholowe w naszym społeczeństwie i gospodarce. Spożycie alkoholu na mieszkańca Polski systematycznie rośnie na przestrzeni lat i osiąga, wg ONZ, ok. 13 litrów czystego alkoholu na dorosłą osobę. To lokuje Polskę w czołówce konsumentów alkoholu w UE i świecie.

W województwie lubuskim przepijamy ponad 1,2 mld zł. W samym tylko Gorzowie wydajemy rocznie na alkohol ponad 150 milionów złotych (dane z 2023 r.). Do konsumpcji zachęcają niskie ceny trunków w porównaniu z innymi krajami europejskimi.

A lobby alkoholowe próbuje nami manipulować, mówiąc że:

- państwo straci miliardy złotych w wyniku ograniczenia sprzedaży alkoholu i produktów z jego udziałem. Jest to nieprawda. Krótko mówiąc, te pieniądze, których nie przepijemy, to wydamy na dobra bardziej przydatne, a podatek od tych dóbr zasili budżet państwa. Państwo przez ograniczenie spożycia alkoholu może zaoszczędzić 20-30 mld zł – jeżeli tyle nie przepijemy. Zaoszczędzimy jeszcze 60-80 mld zł z tytułu uniknięcia strat i ogromnych szkód w rodzinach, społeczeństwie i gospodarce. To jest jasne: jeżeli pieniądze przepijemy lub pijaństwem zmarnujemy, to już tego mieć nie będziemy. Tragedią jest, że 20-30 proc  kobiet pije alkohol będąc w ciąży, a przecież nawet niewielka ilość wypitego alkoholu przez kobietę w ciąży często ma katastrofalny wpływ na dziecko. Pojawiają się deformacje rozwojowe dzieci i tzw. mikro ubytki psycho-osobowościowe rzutujące na ich kłopoty wychowawcze i później w całym dorosłym życiu. W Polsce rodzi się kilka tysięcy dzieci rocznie z zespołem alkoholowym FAZ, ponadto występuje nadumieralność pijących, wzrasta ilość przestępstw, np. seksualnych wobec dzieci, wypadków drogowych, przemocy w rodzinie, chorób i deformacji o charakterze dziedzicznym. Pijacy i alkoholicy zajmują ogromną część łóżek szpitalnych i wydłużają kolejki do lekarzy rodzinnych i specjalistów. W budżetach tych państw, w których ograniczono spożycie alkoholu, jak w Szwecji, Norwegii, USA, obniżono do minimum straty budżetowe państwa, a oszczędności z tego tytułu wywołały warunki budowy państw dobrobytu.

Przeciwnicy ograniczania pijaństwa mówią, że będzie bezrobocie. Prawda jest inna. Przy obecnym niedoborze pracowników w wielu gałęziach gospodarki nie będzie trudności z zatrudnieniem osób opuszczających zakłady związane z produkcją i dystrybucją alkoholu. Zatrudnią ich inne branże, gdzie wzrośnie popyt na ich dobra w związku z oszczędnościami, których nie przepijemy.

- upadać będą sklepy tzw. spożywcze, w których alkohol decyduje o ich rentowności. Zmniejszenie sprzedaży i spożycia alkoholu wysokoprocentowego i podwyższenie jego ceny spowoduje efekt substytucyjny, gdyż ilość pieniędzy w portfelach klientów się nie zmniejszy, ale zwiększy. Te zaoszczędzone, a nieprzepite pieniądze pobudzą popyt na inne dobra wyższego rzędu. To zjawisko substytucji konsumpcji opisane jest dobrze w ekonomii. Polecam Raport UE i Raport Uczelni Łazarskiego z 2013 r. Ekonomiczne aspekty skutków picia alkoholu w Europie i w Polsce.

Lobby alkoholowe straszy nas, że nastąpi rozszerzenie przemytu i bimbrownictwa. Jeżeli państwo będzie tylko „teoretyczne”, to te zjawiska patologii gospodarczej i społecznej na pewno wystąpią. Każdą „opłacalną” partię alkoholu przewożonego z jednego państwa do drugiego, przy czujności służb granicznych i skarbowych, można łatwo zlokalizować. Zakupy turystyczne alkoholu może i będą istnieć, ale ich wielkość będzie zjawiskiem niewielkim i mało znaczącym. Poziom przemytu zależy od politycznej woli rządzących, od przyzwolenia na bezprawne bogacenie się pewnych grup. Najlepszym dowodem na to było skuteczne działanie rządu wobec przemytu np. paliwa, papierosów czy „machlojek” z VAT. Budżet wtedy odzyskał wiele miliardów i miał nadwyżkę wpływów do budżetu państwa. Podobnie będzie z bimbrownictwem. Jeżeli będzie przyzwolenie na bimbrownictwo, to ono wystąpi. Państwo w tym względzie musi być silne dla dobra wspólnego.

Lobby alkoholowe rozpowszechnia informacje, że Polacy są narodem nadmiernie pijącym, a nawet pijackim i dlatego społeczeństwo nie zgodzi się na radykalne ograniczenie spożycia alkoholu. Będą protesty. Jest to opinia krzywdząca i granicząca z psychomanipulacją wywołaną tak, aby zniechęcić do ograniczania spożycia alkoholu. Prawda jest taka, że 50-60 proc. społeczeństwa polskiego prawie nie pije alkoholu, w tym 15-20 proc. jest abstynentami, 20 proc. pije umiarkowanie. Tylko ok. 20-30 proc. pije nadmiernie, a w tym 1 milion jest mocno uzależnionych od alkoholu. To te 30 proc. robi tę tragiczną statystykę pijaństwa i ogromne koszty i straty. Dla większości Polaków nie ma znaczenia, czy sklep z alkoholem jest blisko jego domu, jak obecnie, czy jak w Szwecji, np. 20 km dalej. Więc kto miałby protestować? Czy do protestu zdolni są ci ciągle pijani (ok. 1 mln), którzy nie mają siły do pracy i wysiłku? Oni śpią w parkach i całymi dniami zamuleni nie wychodzą ze swoich barłogów.

Możliwe, że lobby alkoholowe zmobilizowałoby do sprzeciwu tych nadmiernie pijących, nawet za symboliczną „połówkę”. W końcu mają z czego, z tych miliardowych przychodów można kilka-kilkadziesiąt milionów przeznaczyć na organizację sprzeciwu. Ale i tak na takich demonstracjach tłumów spodziewać się nie należy. Ograniczono alkohol w Norwegii, Szwecji, USA i kilku innych krajach, a jednak ludzie tam na ulicę nie wyszli. Ekonomiści z SGH w Warszawie wyliczyli koszty związane z nadmiernym spożyciem alkoholu na aż 93,2 mld zł rocznie, co skutkuje utratą pokaźnej części PKB, a to do dobrobytu nie prowadzi. Trzeba mieć świadomość, że sprzedaż napojów alkoholowych w Polsce osiąga ponad 50 mld zł. W przypadku obniżenia spożycia o połowę, przemysł alkoholowy straci ok. 25 miliardów zł przychodu i dlatego z rozpijania naszego społeczeństwa nie zrezygnuje i na promocję pijaństwa „grosza” żałował nie będzie. Wytoczone będą jeszcze inne „armaty” przeciwko ograniczeniu pijaństwa w Polsce, np. że ograniczenie sprzedaży alkoholu będzie atakiem na wolność gospodarczą, ograniczenie wolności obywateli i obrotu alkoholem, wbrew dyrektywie UE o wolnym przepływie kapitału. Polska musi domagać się ograniczenia europejskich zasad wolnego rynku w stosunku do alkoholu jako uzależniającego narkotyku przynoszącego olbrzymie szkody społeczne i gospodarcze. W UE nie mogą nas postrzegać jako narodu pijaków i tych wypełniających domy dla bezdomnych w Niemczech i Anglii. Możliwe, że taki wizerunek Polaków ktoś chce kreować?!

- Rolą państwa jest radykalne ograniczenie podaży, głównie poprzez zdecydowaną redukcję punktów sprzedaży alkoholu, a także poprzez całkowity zakaz reklamy jakichkolwiek napojów alkoholowych – mówił ks. bp Tadeusz Bronakowski, sufragan diecezji łomżyńskiej i przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. apostolstwa trzeźwości.

Politykom daję to pod rozwagę. Jeżeli chcą dobrobytu dla Polaków, to niech zadbają o gospodarkę, a pijaństwo muszą ograniczyć. Proponuję sprawdzony i skuteczny model szwedzki.

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x