2025-11-21, Pod rozwagę - Augustyn Wiernicki
Trzydzieści pięć lat temu polskie rolnictwo przeżyło eksperyment tzw. transformacji ustrojowej. Głównym jej zadaniem było przejście z gospodarki socjalistycznej do gospodarki opartej na liberalnej ekonomii rynkowej.
Ten wątek z historii gospodarczej Polski, zaczynającej się planem Balcerowicza/Sachsa/Sorosa, syntetycznie opisałem w poprzednim numerze naszego miesięcznika oraz na portalu EchoGorzowa.pl, w dziale ,,Pod rozwagę”. Wtedy, począwszy od ustaw Balcerowicza z 1990 roku, rozpoczął się ten horror likwidacji wszystkiego, co ponoć socjalistyczne, także polskie wielkotowarowe gospodarstwa rolne. Zastosowano tu pewien przekręt myślowy, że wszystko, co socjalistyczne to trzeba zlikwidować. Przecież ziemia, hodowla, uprawy i maszyny, często nowe hale, ten nowy Ursus, gdzie zaczynano już produkować nowoczesny angielski ciągnik Ferguson czy choćby Stolbud z linią produkcji nowoczesnych okien i kilka innych zakładów, to nie było socjalistyczne, to był efekt ciężkiej pracy polskiego robotnika i polskiego inżyniera.
Socjalistyczna była tam tylko ekonomia i socjalistyczny system zarządzania, który był niewydolny i opierał się na politycznym nadzorze aparatu komunistycznego nad gospodarką. Obok gabinetu dyrektora fabryki, Państwowego Gospodarstwa Rolnego (PGR), czy innego większego przedsiębiorstwa był zawsze zlokalizowany gabinet pierwszego sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR. Dyrektor do swej nominacji zawsze musiał mieć rekomendację sekretarza PZPR, a jeśli ją utracił, to i tracił swoje stanowisko. To tworzyło warunki niewydolności organizacyjnej, partyjne kumoterstwo, uprzywilejowaną pozycję członków partii i ograniczało dyrektorowi decyzyjność rozwojową. Ta socjalistyczna konstrukcja na podłożu Manifestu Komunistycznego Marksa i jego ekonomii socjalizmu musiała się zawalić.
Stąd później mieliśmy Okrągły Stół i jego ustalenia o wprowadzeniu reformy gospodarczo-ustrojowej. Wtedy robotnicy i strona społeczna tego gremium Okrągłego Stołu nie rozumieli, że ta reforma to nic innego jak likwidacja polskich przedsiębiorstw. Profesor Witold Kieżun nazwał to „Patologią Transformacji” i opisał w książce pod tym samym tytułem. Ta patologia dotknęła też polskie rolnictwo, cały jego sektor handlu i zaopatrzenia oraz przemysł produkcji maszyn i pojazdów dla rolnictwa. Starsi to wszystko wiedzą i pamiętają, ale już młodsi, którzy tego okresu historii gospodarczej nie przeżyli, to tyle wiedzą, ile im poprawność polityczna dostarczy. Na pewno nie wiedzą, że Polska słynęła, jak na ówczesne czasy, z nowoczesnego państwowego rolnictwa. Państwowe Gospodarstwa Rolne były zorganizowane w ogromne kombinaty rolne, które dysponowały kilkadziesięcioma tysiącami hektarów ziemi ornej i pastwisk. Takich wielkich kombinatów w Polsce było kilkadziesiąt. Każdy kombinat rolny prowadził produkcję rolną oraz wielotysięczną specjalistyczną hodowlę zwierzęcą. W kombinacie rolnym była szeroka działalność socjalna, tanie stołówki na bazie własnych produktów rolnych, a w tym wycieczki i wczasy pracownicze, realizowano pracownicze budownictwo mieszkaniowe, za trzynastą pensję i roczną premię mogli sobie kupić jeden z tańszych samochodów osobowych, nie wspomnę o wysokości rocznych premii dyrekcji i specjalistów.
Dlaczego nawet w tym ekonomicznie wadliwym systemie socjalistycznym było to możliwe? Decydowała o tym wykształcona kadra i tzw. efekt skali, który równocześnie związany był z niskim jednostkowym kosztem wytwarzania przy masowej produkcji. Duże kombinaty osiągały duże zyski z tytułu ogromnej skali produkcji i eksportu. Wtedy ekonomia rolna wykorzystywała te same prawa ekonomii, które i dzisiaj decydują o rentowności przedsiębiorstwa, o jego możliwości rozwoju i ekspansji na rynku. Na studia rolnicze i ogrodnicze trudno było się dostać, bo każdy potem chciał być kierownikiem/dyrektorem w kombinacie lub jego specjalistą. Taki kombinat zatrudniał inżynierów agronomów, inżynierów zootechników, ekonomistów, żywieniowców, lekarzy weterynarii, genetyków roślin i zwierząt, biochemików, ale także technologów spożywczych, bo tam prowadzono często przetwórnie spożywcze wg zasady; „z pola do przetwórni, do handlu oraz prosto na stół”. Ekonomia socjalizmu tego jednak ogarnąć nie potrafiła, bo wszędzie w Państwowych Gospodarstwach Rolnych rządzić i ingerować w procesy gospodarcze chcieli funkcjonariusze polityczni. Gospodarka oparta na ekonomii socjalizmu zaczęła się walić.
Reformatorzy gospodarki podnieśli oprocentowanie kredytów wszędzie, także dla gospodarstw rolnych nawet do 120 proc., by ratować inflację. Zaczęło się źle, gospodarstwa stawały się niewypłacalne. Rozpoczęta w roku 1990 transformacja gospodarcza celowo zadłużała rolnicze przedsiębiorstwa zamiast wyeliminować ekonomię socjalizmu i polityczny nadzór nad rolniczymi przedsiębiorstwami. Postanowiono jednak finansowo „zagłodzić” te wielkie rolne przedsiębiorstwa i doprowadzić je po prostu do upadku i likwidacji. Wystarczyły niespełna dwa lata, a rolnictwo wielkopowierzchniowe przestało w Polsce istnieć, a ich rynek przejęły obce firmy. I chyba o to chodziło. Na wieś wkradła się bieda, bezrobocie, a co bardziej wykształceni, np. inżynierowie, wyjechali za chlebem na zachód Europy. Polska wieś zaczęła przedstawiać obraz nędzy i rozpaczy. Jeszcze do dzisiaj te ślady upadku przedsiębiorstw rolniczych na wsi są widoczne. Starsze pokolenie z tamtych lat już odchodzi, a młode pokolenie niewiele o tych czasach wie. Nie wdając się w głębsze szczegóły transformacji, można powiedzieć, że: „polska wieś i gospodarka rolna, po 1990 roku zaliczyły pierwszy etap jej likwidacji”.
Dzisiaj polscy rolnicy, którzy na nowo w trudzie odbudowali gospodarstwa, znowu coraz głośniej zgłaszają swój sprzeciw wobec polityki rolnej rządu oraz UE. Rolnicy pytają, czyżby czasem nie rozpoczęto kolejnego etapu, może ostatecznego, likwidacji polskiego rolnictwa? Już narasta atmosfera niezadowolenia i gotowości strajkowej. Wielu rolników jest już zmęczonych tymi trudnościami i zamierza zakończyć pracę w rolniczym gospodarstwie, a przynajmniej ją ograniczyć. Rolnicy wskazują kilka najważniejszych problemów, które znowu ograniczają produkcję rolną:
Rolnicy wręcz już krzyczą, że to będzie ostateczny „rozbiór polskiego rolnictwa” z przyzwoleniem Brukseli. Nie wolno osłabić bezpieczeństwa żywnościowego Polski. Czekamy na głos polskiego rządu, a szczególnie polskiego premiera. Liczymy na silne stanowisko prezydenta RP w obronie polskiego bezpieczeństwa żywnościowego. To szaleństwo stopniowej likwidacji rolnictwa w UE, a szczególnie w Polsce, trzeba zatrzymać. Wszyscy stańmy po stronie polskiego interesu narodowego i zadbajmy o polski chleb na polskim stole.
Augustyn Wiernicki
Trzydzieści pięć lat temu polskie rolnictwo przeżyło eksperyment tzw. transformacji ustrojowej. Głównym jej zadaniem było przejście z gospodarki socjalistycznej do gospodarki opartej na liberalnej ekonomii rynkowej.