2022-11-28, Piłka nożna
Zespół Agencji Inwestycyjnej Stilonu zakończył rundę jesienną trzeciej ligi na dwunastym miejscu z dorobkiem 19 punktów.
Stilonowcy w 17 meczach odnieśli 5 zwycięstw, 4 remisy i ponieśli 8 porażek. Ich bilans bramkowy to 25:30.
Beniaminek przystąpił do rozgrywek z przekonaniem, iż zajmie bezpieczną lokatę w środku tabeli, a zdanie to miało mieć pokrycie w letnich ruchach kadrowych. Działacze Stilonu namówili do powrotu do Gorzowa Emila Drozdowicza, który zdobywał przez wiele lat gole na poziomie centralnym. Uzupełnieniem siły ofensywnej miał być również Olaf Nowak, który również występował w przeszłości w ekstraklasie oraz Cyprian Poniedziałek, który w ostatnim sezonie bardzo dobrze radził sobie w Carinie Gubin.
Trener Karol Gliwiński miał szeroką kadrę, w której nie brakowało bardzo młodych zawodników. Niestety, początek sezonu nie był najlepszy w wykonaniu niebiesko-białych, a szczególnie bolesne były porażki na własnym stadionie. Okazało się, że obrona Stilonu nie była monolitem, a błędy popełniali niemal wszyscy młodzi defensorzy. Gapiostwo, brak przewidywania, brak umiejętnego zastawiania się, krycie na tzw. radar m.in. przy stałych fragmentach gry sprawiły, że Stilon stracił aż 30 bramek. Marnym pocieszeniem i zarazem usprawiedliwieniem był fakt, że błędy popełniali młodzi obrońcy, którym wyraźnie brakowało doświadczenia, lecz również umiejętności na tym poziomie rozgrywkowym. Dobre wrażenie z defensorów zostawił za sobą Filip Karoń, który wskoczył do podstawowego składu od czwartej kolejki. Rosły obrońca wygrywał wiele powietrznych pojedynków, dobrze grał wślizgiem i nawet ma na swoim koncie jedną bramkę. Poprawnie spisywał się Konrad Przybylski, a więcej można się było spodziewać po Maksymilianie Trepczyńskim, który miał za sobą epizody we wrocławskich klubach.
Problemem był również fakt, że blok obronny występował niemal w każdym pojedynku w różnym ustawieniu personalnym, co nie sprzyjało zgraniu defensywy. W bramce Stilonu zagrało w sumie aż trzech bramkarzy i nie można mieć do nich większych pretensji. Po odejściu Gabriela Łodeja klub zatrudnił Kacpra Rosę, który wielokrotnie dobrze interweniował i był solidnym punktem drużyny. Jednak i on był bezradny, gdy napastnicy ekip przeciwnych z bliskiej odległości uderzali na jego bramkę, a takich sytuacji było sporo, choćby w ostatnim meczu rundy jesiennej z Rekordem Bielsko- Biała.
Środek pola należał do rutyniarzy Łukasza Maliszewskiego, który zaliczył kilka efektownych asyst oraz walecznego Filipa Wiśniewskiego. Dwójka ta była wspomagana przez Pawła Świerczyńskiego i Maksyma Bohdanowa, który zazwyczaj wchodził z ławki, lecz widać, że ma niezłe umiejętności techniczne. Na skrzydłach trener Gliwiński najczęściej stawiał na Mateusza Kaczora i Łukasza Kopcia, a swoje minuty otrzymywali Cyprian Poniedziałek oraz Jakub Kaniewski. Kopeć i Kaczor potrafili indywidualną akcją przedrzeć się pod pole karne i celnie dograć do Drozdowicza, lecz w sumie takich akcji zakończonych zdobyciem gola nie było zbyt dużo.
Ofensywa Stilonu opierała się na doświadczonym Drozdowiczu, który ostatecznie uzyskał 10 bramek, a większość z nich na wyjeździe. Napastnik Stilonu świetnie osłaniał piłkę, potrafił zagrać na jeden kontakt, a bramki zdobywał również po strzałach głową. Drozdowicz miał być wspomagany przez Olafa Nowaka, który wiele razy uderzał z dystansu czy z pola karnego, lecz zazwyczaj piłka mijała bramkę lub golkiperzy skutecznie interweniowali. Nasz napastnik zmarnował kilka tzw. setek, a kibice czekali na jego odblokowanie. Ostatecznie Nowak, który jako jedyny zaliczył 17 spotkań, strzelił trzy bramki, wszystkie na wyjazdach. Również trzy gole uzyskał Wojciech Kurlapski, który po kontuzji, wchodził tylko z ławki rezerwowych i miejmy nadzieję, że wiosną będzie otrzymywał więcej minut.
Stilonowcy szczególnie zawodzili na własnym stadionie, który miał być twierdzą, lecz przeciwnicy wywozili z Olimpijskiej zwycięstwa, a nasza drużyna pierwszą wygraną uzyskała u siebie dopiero w 12 kolejce. Łącznie tylko dwie wygrane na własnym boisku sprawiły, że nie było szans na miejsce w górnej połowie tabeli. Niestety ani zawodnicy, ani sztab trenerski nie byli w stanie wyjaśnić, jaka jest przyczyna tak słabej postawy w Gorzowie. Podobne zastrzeżenia można mieć do kilku spotkań, w których Stilon prezentował się w pierwszej połowie bardzo dobrze, by w drugiej zagrać fatalnie, co kończyło się zazwyczaj porażkami. Jako przykład można podać spotkania wyjazdowe w Częstochowie, Gubinie czy w Bielsku-Białej. Szczególnie pierwsza połowa meczu z Rekordem Bielsko-Biała w wykonaniu niebiesko-białych była wręcz wzorowa i taki Stilon oglądało się z przyjemnością na tle zespołu z czuba tabeli. Akcje na jeden kontakt, liczne dośrodkowania ze skrzydeł, strzały z dystansu, wiele sytuacji bramkowych i ogromne zaangażowanie. Szkoda, że takiej dyspozycji nasz zespól nie utrzymywał przez większość spotkań w trzeciej lidze. Podobnie, więc jak z formą na własnym boisku, tak również ze stabilizacją formy przez dwie połowy nie radzili sobie niestety piłkarze Karola Gliwińskiego.
Mimo słabszego startu Stilonu, to do zmiany trenera, o której niektórzy przebąkiwali, ostatecznie nie doszło i pozwolono młodemu opiekunowi niebiesko-białych na kontynuowanie pracy. Z pewnością runda ta pozwoliła mu zgromadzić odpowiedni materiał szkoleniowy, a trener Gliwiński dostrzeże mankamenty w dyspozycji swojej drużyny, które zostaną wyeliminowane. To, że Stilon ma potencjał na grę o coś więcej niż walka o utrzymanie, nie ulega wątpliwości. Liczymy, że stilonowcy jak najszybciej w rundzie wiosennej zapewnią sobie ligowy byt, a trener będzie mógł spokojnie budować zręby drużyny, która może zadomowić się w przyszłości w czołówce trzecioligowej stawki.
Przemysław Dygas
Piłkarze AstroEnergy Warty Gorzów po pierwszej części sezonu zajmują 10. miejsce w rozgrywkach trzeciej ligi.