2023-03-01, Piłka nożna
Listopad 1925 roku był mało przychylny dla piłkarzy i kibiców w Landsbergu.
Padało od początku miesiąca i nie inaczej było w niedzielę 8 listopada. Wtedy to na dzisiejszym placu Grunwaldzkim (wówczas niemiecki Musterplatz) do walki o punkty w ramach rozgrywek robotniczych stanęły zespoły miejscowego Eintrachtu i Skwierzyny. Dodajmy, iż teren dzisiejszego placu Grunwaldzkiego przeżywał w owym czasie prawdziwe oblężenie ze względu na bardzo dużo piłkarskich spotkań. Często trudno było znaleźć wolny termin, a sporo pojedynków było przekładanych z powodu braku miejsca w grafiku.
Sam plac pozostawiał wiele do życzenia, a zawodnicy mogli tylko pomarzyć o zielonej murawie. Dominował żwir i piasek, a w lecie nad boiskiem unosiły się tumany kurzu. Jesienią zaś pojawiały się ogromne kałuże i plac przypominał jedno wielkie bajoro. Wspomniana listopadowa niedziela od rana była deszczowa, a obie ekipy zastanawiały się wraz z sędzią, czy jest w takich warunkach sens rozgrywania spotkania. Kibice z niepokojem zerkali na czarne chmury, ale ostatecznie sędzia Rothig z klubu Jahn Landsberg zagwizdał po raz pierwszy. Mecz był prowadzony w trudnych, błotnistych warunkach, lecz piłkarze nie odstawiali nóg. Konsekwencją takiej gry było zejście już w pierwszej połowie kontuzjowanego zawodnika Eintrachtu Landsberg i gospodarze musieli grać do końca tylko w dziesięciu. Wykorzystali to goście ze Skwierzyny, którzy prowadzili kilkanaście minut przed końcem spotkania 5:1.
W drugiej połowie, gdy nad boiskiem rozpętała się potężna ulewa, doszło do kuriozalnej sytuacji. Zawodnicy umorusani w błocie, przemoknięci, zaciekle walczyli o piłkę, a tymczasem sędzia Rothig nie miał zamiaru moknąć. Ku zdziwieniu kibiców i zapewne piłkarzy ratował siebie oraz swoją sędziowską marynarkę przed deszczem… chroniąc się pod parasolem. Być może był przygotowany na ulewę i miał ze sobą parasol lub ktoś z publiczności mu go pożyczył. W każdym bądź razie przez pewien czas sędzia biegał, a raczej dostojnie spacerował po boisku pod parasolem, omijając powstające kałuże. Odnotował to dziennikarz, który był zbulwersowany tym faktem i skrytykował arbitra na łamach prasy, który powinien, jak i zawodnicy dzielnie znosić złą aurę.
Samo spotkanie zostało przerwane kilka minut przed końcem w momencie, gdy sędzia Rothig nakazał zejść piłkarzowi Eintrachtu z boiska za ostry faul. Ten nie chciał się pogodzić z decyzją arbitra, który został ostatecznie zmuszony do przerwania meczu. Dziennikarz nie wspomniał już czy podejmując decyzję o zakończeniu spotkania nadal dzierżył w dłoni parasol.
Przemysław Dygas
W kolejnym spotkaniu trzeciej ligi zespół CFB Stilonu zagrał na własnym boisku z Podlesianką Katowice.