2025-07-23, Tym żyje Gorzów
Dwie interwencje konserwatora. Dwie błędne. Obie z konsekwencjami dla właścicieli. Czy też obie bez odpowiedzialności urzędnika? Pytamy o to w Zielonej Górze.
Opada kurz po akcji wstrzymania rozbiórki sześciu kamienic przy ulicy Przemysłowej i Prostej przez Błażeja Skazińskiego, kierownika gorzowskiej delegatury Wojewódzkiego Lubuskiego Konserwatora Zabytków. Po interwencji Barbary Bielinis-Kopeć, lubuskiego konserwatora zabytków i odstąpieniu jej urzędu z procedowania wpisu budynków do rejestru zabytków, Zakład Gospodarki Mieszkaniowej wznawia rozbiórkę. Rozbiórkę, o której w Gorzowie mówiło się od dawna, a więc i konserwator musiał o niej wiedzieć. Rozbiórkę, do której ZGM szykował się od wielu miesięcy, w lutym ogłosił przetarg na prace, uzyskał wszystkie wymagane pozwolenia i zgodnie z prawem rozpoczął ją na początku lipca. Po kilku dniach na plac wszedł B. Skaziński i nakazał wstrzymanie rozbiórki w trybie natychmiastowym. Kluczowe dla niezrozumiałej decyzji kierownika delegatury było to, że poza kamienicą narożną żadna z przeznaczonych do wyburzenia kamienic nie była zabytkiem, nie znajdowała się ani w ewidencji, ani w rejestrze zabytków. Miał być to natomiast pierwszy krok do wszczęcia takiej procedury. Problem polegał tylko na tym, że budynki stały tam od dziesięcioleci, w ruinę popadały także od lat i to był czas dla ewentualnych działań konserwatora.
Kurz już natomiast dawno opadł po podobnej akcji konserwatora na terenie leżakowni browaru Ehrenberga przy ulicy Walczaka, kiedy to także w krótkim czasie od rozpoczęcia prac porządkujących teren przez nowego właściciela do akcji wszedł konserwator. Zablokowanie rozbiórki, odwołania dewelopera do Zielonej Góry, do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ponowne rozpatrzenie sprawy przez zielonogórski urząd trwały dwa lata. Mimo pozytywnej decyzji dla właściciela do dziś nie wrócił on na plac budowy, który obecnie wygląda fatalnie, co widać na zamieszczonych poniżej zdjęciach.
Jak wynika z naszych rozmów z deweloperem nie jest to wyraz złośliwości wobec miasta, bo wielokrotnie podkreślał i doceniał wsparcie, jakie otrzymywał z magistratu. Przyczyn jest kilka – znaczący wzrost materiałów budowalnych, jaki nastąpił w ciągu kilku ostatnich lat, kiedy toczyła się walka o jego prawo do budowy apartamentowca czy fakt, że działa w innych miastach, np. Krakowie czy Berlinie i skupił się na innych inwestycjach. Nie bez znaczenia jest także obawa dewelopera, czy nic znów się nie wydarzy w Gorzowie, co opóźni lub zablokuje tę inwestycję. Po decyzji ministerstwa otrzymał on bowiem kolejne pismo z gorzowskiej delegatury z wytycznymi dotyczącymi leżakowni, mimo że ostatecznie nie została ona wpisana do rejestru zabytków, a więc konserwator nie miał podstaw do wydawania jakichkolwiek zaleceń dla właściciela.
Zapytaliśmy w urzędzie Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Zielonej Górze, czy i jakie konsekwencje służbowe może ponieść gorzowski przedstawiciel LWKZ. Rozumiemy troskę o zabytki i ważne dla miasta obiekty, wynikające z zakresu obowiązków konserwatora, nie rozumiemy jednak nagłych działań w momencie świeżo rozpoczętych rozbiórek, planowanych przecież miesiącami. Podobnie jak nie rozumiemy w takiej sytuacji lat zaniedbań kamienic, które dochodzą do świadomości konserwatora dopiero w momencie ich wyburzania. Wyjaśnienia wymaga także fakt współpracy gorzowskiego urzędnika z przełożonym w Zielonej Górze oraz konsultowania decyzji, które niosą za sobą konsekwencje finansowe dla właścicieli obiektów.
Jak informuje nas Pamela Wiśniewska, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Zielonej Górze, działania wojewódzkich konserwatorów mające na celu trwałe zachowanie zabytków wynikają z konstytucyjnej zasady ochrony dziedzictwa narodowego.
- Ocena podstaw wpisu zabytku do rejestru zabytków jest działaniem złożonym, wymagającym uwzględnienia wielu okoliczności, często przeprowadzenia specjalistycznych analiz. Zdarza się, że obiekty pozostające w ocenie opinii publicznej „ruderami”, mimo złego stanu technicznego posiadają wartości artystyczne, historyczne lub naukowe uzasadniające ich wpis do rejestru – czytamy w mailu od rzecznika.
- Przewidziana w ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami możliwość wstrzymania prac przy obiekcie daje organowi ochrony zabytków szansę na ocenę tych wartości w kontekście innych występujących w konkretnych okolicznościach interesów społecznych. W świetle powyższego działanie kierownika delegatury mieściło się w granicach wyznaczonych ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.
Urząd w Zielonej Górze przyznaje pośrednio, że to, co się wydarzyło przy ulicy Przemysłowej i Prostej nie było jednak zbyt fortunne i wnioski zostały wyciągnięte.
- Celem uniknięcia w przyszłości podobnych sytuacji Lubuski Wojewódzki Konserwator Zabytków zobowiąże kierownika delegatury do niezwłocznego informowania o zamierzonym wstrzymaniu prac przy obiektach niewpisanych do rejestru zabytków. Kierownik delegatury w Gorzowie podejmuje autonomiczne decyzje na terenie objętym działaniem delegatury, jednakże jest zobowiązany konsultować się z Lubuskim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w kwestii postępowań administracyjnych w sprawie wpisów do rejestru zabytków pozostających w wyłącznej kompetencji Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków – informuje P. Wiśniewska.
Tyle wynika z oficjalnej informacji z urzędu w Zielonej Górze. Jakie i czy są nieoficjalne jeszcze decyzje i plany B. Bielinis-Kopeć względem podwładnego z Gorzowa, aktualnie nie jest wiadome.
Maja Szanter
Zdjęcia: Robert Borowy
Dwie interwencje konserwatora. Dwie błędne. Obie z konsekwencjami dla właścicieli. Czy też obie bez odpowiedzialności urzędnika? Pytamy o to w Zielonej Górze.