2024-11-11, Arena Gorzów... DZIEJE SIĘ!
Niesamowite rzeczy w tie-breaku, ale nie tylko. I takich meczów w PlusLiga też potrzebujemy - był ogień!
Tak zaraz po spotkaniu siatkarzy Cuprum Stilonu Gorzów z GKS Katowice napisały media społecznościowe PlusLigi i nie można się dziwić tej reakcji, bo gorzowskie spotkanie było świetną promocją dla całej ligi. Nieco inne odczucie mogą mieć miejscowi kibice, którzy liczyli na szybkie, a przede wszystkie gładkie zwycięstwo swojej drużyny nad ostatnią w tabeli ekipą ze stolicy Górnego Śląska. Niemniej po ostatniej piłce na twarzach licznej rzeszy widzów pojawił się uśmiech radości, bo Stilon wygrał już siódme spotkanie w sezonie.
Zanim jednak rozpoczęła się twarda walka o każdy punkt ponad 2,5 tysiąca zebranych w Arenie Gorzów kibiców odśpiewało polski hymn z okazji obchodzonego 11 listopada Narodowego Święta Niepodległości.
Przypomnijmy, że katowiczanie przez przyjazdem do Gorzowa mieli bilans jednej wygranej i dziewięciu porażek. Nic dziwnego, że wielu miejscowych kibiców dopisało do konta Stilonu trzy punkty, ale goście podeszli do tego meczu wyjątkowo zmobilizowani i już w pierwszych akcjach inauguracyjnego seta pokazali, że chcą przełamać się w pięknej gorzowskiej hali. Kiedy prowadzili 9:4 w zespole trenera Andrzeja Kowala pojawiły się pierwsze oznaki zdenerwowania i choć potem gospodarze rozpoczęli pościg za rywalem, to udało im się zmniejszyć straty maksymalnie do dwóch punktów (15:17, 16:18). Goście grali bardzo dobrze, szczególnie podobać się mógł Tunezyjczyk Aymen Bouguerra, mieli świetne zagrywki i solidny atak. Zasłużenie więc otworzyli wynik spotkania.
Dwie następne partie były bardzo wyrównane a o wygranych Stilonu przesądziły dosłownie pojedyncze akcje w newralgicznych momentach tych setów. W drugiej partii takim momentem był najpierw udany atak Marcina Kanii przy stanie 16:16, a po chwili blok Kamila Kwasowskiego. Gorzowianie odskoczyli na dwa punkty, zmuszając rywali do podejmowania większego ryzyka. W pewnym momencie mieliśmy już trzy oczka różnicy, goście doszli do 21:22, lecz ostatnie piłki należały już do gorzowian. W trzeciej partii wyrównana gra była do stanu 8:7. Potem kilka piłek padło łupem stilonowców, którzy wypracowaną przewagę obronili już do końca, choć chwilami katowiczanie zbliżali się na jeden punkt. Kapitalnie w tej odsłonie w miejscowym zespole prezentował się szczególnie Estończyk Robert Taht.
Czwarty set to dosłownie kopia pierwszego. Od stanu 5:5 goście popisali się całą serią świetnych bloków i skutecznych kontrataków i zdobyli sześć punktów z rzędu. A potem bronili tej przewagi, nasi siatkarzy zbliżyli się w pewnej chwili na jeden punktów (16:17), lecz zabrakło im już energii, żeby przełamać gości i wygrać mecz za trzy punkty.
Jak to już w tym sezonie kilka razy bywało do rozstrzygnięciu meczu z udziałem Stilonu potrzebny był tie-break. I tak jak w poprzednich trzech takich spotkaniach gorzowianie wygrali po dramatycznej końcówce. Przy stanie 11:9 pojawiła się sporna piłka po ataku Roberta Tahta i goście poprosili o wideoweryfikację. Okazało się, że piłka była autowa i sędziowie przyznali punkt ekipie GKS a na tablicy ujrzeliśmy wynik 11:10. W tym momencie rozpętała się burza, ogromne pretensje do sędziów miał libero Gieksy Bartosz Mariański, którzy ujrzał czerwoną kartkę a jego drużyna straciła punkt i mieliśmy 12:10. Z tego prezentu Stilon nie mógł nie skorzystać i choć goście doprowadzili do wyrównania 13:13 ostatnie piłki były już na korzyść gospodarzy.
Najlepszym graczem spotkania trwającego 168 minut został uznany libero Stilonu Maksymilian Granieczny.
Robert Borowy
Zdjęcia: Bogusław Sacharczuk
CUPRUM STILON GORZÓW – GKS KATOWICE 3:2 (20:25, 25:22, 25:21, 21:25, 15:13)
Festiwal ,,Kiedyś Było Inaczej'', zaplanowany na najbliższą sobotę 26 kwietnia w Arenie Gorzów, odbędzie się zgodnie z harmonogramem i z poszanowaniem okoliczności mających miejsce i czas w tym dniu.