2024-11-26, Arena Gorzów... DZIEJE SIĘ!
- Nie mają dla nas litości, ale fajnie, że wygrywają – dało się słyszeć w poniedziałek późnym wieczorem po wyjściu z Areny Gorzów, gdzie swój kolejny ligowy horror rozgrywali siatkarze Cuprum Stilonu Gorzów.
Podopieczni trenera Andrzeja Kowala gościli jedną z rewelacji tegorocznego sezonu, ekipę z Częstochowy i stworzyli z nimi kolejny siatkarski wieczorny spektakl, gdyż mecz zaczął się prezentacją o 20.30, a skończył po niespełna trzech godzinach. Zaczęło się niemrawo, oba zespoły grały słabo i choć w pierwszej fazie spotkania przewaga była po stronie gospodarzy, to jednak pierwsi w poważną siatkówkę zaczęli grać goście i od stanu 10:7 dla Stilonu zdobyli siedem punktów z rzędu. Niemoc miejscowych przełamał skutecznym atakiem Chizoba Neves Atu, ale częstochowianie już do końca seta grali pewnie i zasłużenie wygrali po ataku Patrika Indry.
Drugi set rozpoczął się również pomyślnie dla stilonowców, prowadzili oni 5:2, lecz z każdą kolejną akcją to goście zaczęli przejmować inicjatywę i prowadzili już 17:12. Trener Kowal wziął drugi czas, w międzyczasie zaczął wymieniać także zawodników na parkiecie. W miejsce liderów pojawiali się gracze z rezerwy i w pełni wykorzystali daną im szansę. Świetną serią zagrywek popisał się Adam Lorenc, również w ataku grał skutecznie, nasz nominalnie drugi rozgrywający Przemysław Stępień zaczął ,,oszukiwać’’ blok rywali i zrobiło się 18:18. Od tego momentu gra była już wyrównana, ale rozpędzeni gorzowianie zdołali wygrać na przewagi, a decydujący punkt z zagrywki zdobył Robert Taht.
Do trzeciego seta gospodarze przystąpili bardzo bojowo nastawieni, lecz tym razem lepszy początek mieli częstochowianie, którzy prowadzili 8:5, 10:6, 11:7. Gorzowianie doprowadzili do remisu 14:14 i w polu zagrywki pojawił się Seweryn Lipiński. Zszedł on dopiero po zepsutym własnym serwisie przy stanie... 22:15. Kto zna się na siatkówce doskonale wie, że po tak wyśmienitej serii, w trakcie której stilonowcy zdobyli osiem punktów z rzędu było wiadomo, że nie mogą oni już przegrać tej odsłony. W tym momencie zapewnili sobie jeden punkt meczowy.
Była duża szansa na wygranie całego spotkania 3:1 i zgarnięcia pełnej puli meczowej, ale w czwartej partii goście już nie popełniali błędów, byli bardzo czujni przy zagrywce gorzowian i starali się każdą akcję przy naszym serwisie kończyć punktem. Gospodarze prowadzili tylko raz 7:6. Potem cały czas gonili, kilka razy doprowadzali do remisu (ostatni raz 19:19), ale nie zdołali choć raz przełamać Norwida i trzeba było rozgrywać tie-breaka. Piątego w tym sezonie z udziałem Stilonu.
Szybko się okazało się gorzowianie są mistrzami piątych setów, niczym słynna ekipa Huberta Wagnera z igrzysk olimpijskich z 1976 roku. Wyrównana walka z tym secie trwała jedynie do wyniku 4:3. Potem gospodarze zaczęli zdobywać punkty seriami i kiedy prowadzili już 11:6 kibice zebrani w Arenie Gorzów cieszyli się z nadchodzącej wygranej. Oczywiście w siatkówce gra się do ostatniej akcji, nasi zawodnicy nie stracili koncentracji i ostatecznie zwyciężyli po ataku Chizoby Neves Atu 15:10.
Najlepszym graczem meczu wybrano Roberta Tahta, zaś na widowni zasiadło blisko 2,5 tysiąca kibiców.
RB
Zdjęcia: Bogusław Sacharczuk
CUPRUM STILON GORZÓW – STEAM HEMARPOL NORWID CZĘSTOCHOWA 3:2 (21:25, 27:25, 25:16, 23:25, 15:10)
Po pucharowych emocjach, jakie mieliśmy w środę podczas meczu gorzowskich koszykarek, teraz czas na jeszcze większe emocje, ale już ligowe.