2025-05-12, Miejsca wstydu
Brud, smród, zniszczenie, zagrożenie – i nic nie można z tym zrobić. Dom jest prywatny, a na właściciela nie ma mocnych.
W przypadku tego obiektu nie mówimy już o budynku niszczejącym, tylko o zrujnowanym. Zapadające się schody, stropy, ślady dawnego pożaru, powybijane okna, wokół wszystko zarośnięte krzakami, zniszczony płot, na tyłach domu jeszcze gorzej – widać, że bywają tu osoby bezdomne. Pełno rozbitego szkła, jeszcze więcej śmieci, obok niewielki budynek w stanie rozkładu.
Tym razem nie mówimy o centrum miasta, ale też nie o jego peryferiach. To nadal śródmieście. Ulica Kazimierza Wielkiego na całej swojej długości i stojące przy niej domy wyglądają przyzwoicie z jednym wyjątkiem – posesji z numerem 37. Król Kazimierz byłby rozczarowany tym budynkiem biorąc pod uwagę opinię, że zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Przy ulicy jego imienia w tym konkretnym miejscu o rozwoju nie można mówić.
,,Willa jest zrujnowana, mocno eksponowana i jednocześnie szpeci okolicę – paliła się już dwa razy i jest zagrożeniem dla koczujących tam bezdomnych” – napisał w jednej z interpelacji radny Jerzy Synowiec, który podjął kolejną rundę walki o poprawę wyglądu Gorzowa.
Willa, jak informuje zastępca prezydenta Jacek Szymankiewicz, stanowi własność prywatną, jej właściciel mieszka za granicą, a wszelkie próby kontaktu są bezskuteczne. Straż Miejska podjęła wiele czynności, by wyegzekwować od właściciela wykonanie prac zabezpieczających budynek i przeprowadzenie jego remontu. ,,Ponadto dwukrotnie skierowano do Sądu Rejonowego w Gorzowie wniosek wobec właścicielki za nieutrzymanie czystości na terenie nieruchomości. Dodatkowo informuję, że miejsce jest systematycznie kontrolowane przez Straż Miejską, a osoby bezdomne znajdujące się na tym terenie zgłaszane są do odpowiednich placówek oferujących pomoc” – czytamy w odpowiedzi J. Szymankiewicza na interpelację radnego Synowca, który prosił o interwencję w sprawie willi.
Okazuje się, że zarówno Miasto, jak i inspektor nadzoru budowalnego nie mogą w tej sprawie zrobić wiele. Jak informuje Katarzyna Piechocka, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, która po naszym telefonie odwiedziła to miejsce, jedyne, co w tym wypadku może zrobić, to wszcząć postępowanie i od razu je zawiesić ze względu na to, że przez brak kontaktu z właścicielem nie ma na kogo nałożyć obowiązku remontu czy rozbiórki.
Jak wynika z naszych informacji uzyskanych od inspektora nadzoru budowlanego oraz magistrackiego wydziału podatków i opłat (właściciel ma zaległości z tytułu niepłaconego podatku od nieruchomości), sprawa na ten moment jest nierozwiązywalna. Komplikuje ją ponadto fakt, że budynek znajduje się w gminnej ewidencji zabytków, a to oznacza, że nawet gdyby jakikolwiek nowy inwestor chciał kiedyś przeprowadzić tam remont, musiałby go planować z miejskim konserwatorem zabytków. To w praktyce oznacza wytyczne, których realizacja nie zawsze się opłaca nabywcom, ponieważ zwiększa, czasem znacząco, koszty remontów.
Zdaniem mecenasa Synowca można jednak zrobić więcej niż do tej pory. – Nie wystarczy wysłać pismo i czekać w nieskończoność. Można ubezwłasnowolnić właściciela, sprzedać nieruchomość, a w przypadku śmierci właściciela przeprowadzić postępowanie spadkowe, sprzedać, podjąć jakieś działania – mówi J. Synowiec. Obiecuje jednocześnie przyjrzeć się sprawie od strony możliwości prawnych interwencji w sprawie kamienicy przy Kazimierza Wielkiego 37.
Tekst i zdjęcia: Maja Szanter
Brud, smród, zniszczenie, zagrożenie – i nic nie można z tym zrobić. Dom jest prywatny, a na właściciela nie ma mocnych.