Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Zdarzyło się kiedyś »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Olimpijska radość z gorzowskiego medalu

2012-08-17, Zdarzyło się kiedyś

medium_news_header_1176.jpg

 Występy Polaków na igrzyskach olimpijskich w Londynie przyniosły nam sporo radości, ale chyba więcej było rozczarowań.

Zresztą, 10 zdobytych medali satysfakcjonuje chyba jedynie urzędników od sportu, bo już na pewno nie kibiców. W Gorzowie także liczyliśmy na więcej, choć reprezentowała nas jedynie trójka sportowców z klubu AZS AWF, ale z Michałem Jelińskim, czyli złotym medalistą z Pekinu, na czele. Wyszło, jak wyszło. Na szczęście Karolina Naja przywiozła nam brąz.

Mało kto już pamięta, że pierwszym olimpijskim medalistą z naszego miasta był Zenon Jaskuła, światowej klasy kolarz, który na IO 1988 roku w Seulu, wywalczył z kolegami srebrny medal w wyścigu drużynowym na szosie. Przypominamy tamte wydarzenia, bo tak wielkich kolarzy, jak Zenon Jaskuła czy Leszek Piasecki, u nas już nie ma. Pozostały po nich już tylko wspomnienia …

Pierwszy olimpijski

IO 1988 roku były wspaniałą imprezą, gdzie odrodzony ruch olimpijski pokazał światu swoją żywotną siłę i piękno, którego nie były w stanie przyćmić ani komercyjne porządki, ani dopingowe afery. Po załamaniu w Moskwie i Los Angeles igrzyska w Seulu, które zgromadziły na starcie 160 ekip (rekord!) znowu stała się największym i najpiękniejszym świętem sportowców wszystkich pięciu kontynentów. A jednym z wielu jej bohaterów był Zenek Jaskuła, który 18 września z Markiem Leśniewskim, Andrzejem Sypytkowskim i Joachimem Halupczokiem zdobył srebrny medal w wyścigu drużynowym na 100 kilometrów, przypominając tym samym dni wielkiej chwały polskiego kolarstwa i polskiego sportu.

Miał wówczas 26 lat …(…)
Był jednym ze wspaniałej czwórki, która na otwarcie igrzysk otworzyła medalowe konto polskiej ekipy. Był to piękny popis zespołowej jazdy, a trzeba wiedzieć, iż o sukcesie drużyny decyduje to, że jedzie jak jeden kolarz, który na dodatek ma swój dzień. Oni mieli swój dzień, przegrali ze złotymi medalistami z NRD zaledwie o siedem sekund, co na dystansie 100 kilometrów przy szybkości 50 km/h oznacza mniej więcej 100 metrów. Od Szwedów, którzy zdobyli brązowe krążki, byli szybsi o prawie dwie minuty. To świadczy o stylu w jakim wywalczyli tytuł wicemistrzów olimpijskich. (…)
Na starcie wyścigu drużynowego stawiło się 31 teamów. Polacy wylosowali 20 numer startowy. Z liczących się zespołów przed naszymi zawodnikami jechali tylko Szwedzi i Holendrzy, za nimi wszyscy najlepsi z faworyzowanymi kolarzami Włoch, NRD i Związku Radzieckiego na czele.
Na linii startowej ustawili się tuż przed godziną 9.40 czasu miejscowego. Ruszyli zrazu wolno, wysoko unosząc się nad siodełkami i mocno naciskając pedały rowerów, do których ramy Colnago zafundowali im Leszek Piasecki i Czesław Lang ( wówczas kolarze zawodowi – przypomnienie J.D.). Po kilkudziesięciu metrach mknęli już w ekspresowym tempie autostradą (…) na 25 kilometr, gdzie trzeba było wykonać pierwszy nawrót.
Jest 25 kilometr. Najlepszy czas! Polacy obejmują prowadzenie. Szybciej przejedzie ten dystans tylko zespół NRD, który wystartował kilkanaście minut po naszym.
Drugą „ćwiartkę” przejeżdżają w podobnym stylu. Już wiedzą, że szybciej jadą jedynie zawodnicy zza Odry. Nikt się na nikogo nie ogląda. Ustawieni w charakterystycznym wachlarzyku, który zmieniają w zależności od wiatru, dają sobie tak mocne zmiany, że nawet ten „na kole”, czyli na końcu może tylko pomarzyć o odpoczynku. Trener Ryszard Szurkowski jadący tuż za nimi w samochodzie, przez głośnik zachęca do jeszcze żywszego kręcenia pedałami. Wie, że jego chłopcy jadą po medal …
Na trzeciej „ćwiartce” ma miejsce zdarzenie, które być może zdecydowało o losach złotego medalu. Do tej pory wyprzedzali jadące przed nimi zespoły bez trudu, zostawiając je szybko z tyłu. Ale nie Kanadyjczyków, którzy jakby przykleili się do naszych. Samochód z trenerem musi zostać z tyłu. Brakuje głosu mobilizującego do większego wysiłku. Ten odcinek przejechali w najgorszym czasie.
Kiedy na ostatnich 25 kilometrach trenerzy dopadli wreszcie białoczerwonych popędzili ich do szaleńczego wręcz finiszu. Wiedzieli już, że przegrywają tylko z kolarzami NRD, że nad innymi mają sporą przewagę. (…).
Jedna godzina, pięćdziesiąt cztery setne sekundy! Taki czas zanotowały stopery polskim zawodnikom. Jeszcze nie wierzą, jeszcze czekają, jeszcze nie przyjmują gratulacji. Na razie są potwornie zmęczeni. Rozmawiają. Wreszcie wszystko staje się jasne, mecie są już Włosi, są NRD-owcy. Jest srebrny medal! Płaczą, ściskają się nawzajem. Olbrzymia radość całej polskiej kolonii. I są! Są na podium!
Cóż za przeżycie!
Jak to dobrze, że któryś z telewizyjnych realizatorów wpadł na pomysł nagrania olimpijskiego przeboju „Hand in hand” jako muzyczne tło walczących polskich sportowców. A że kolarze byli pierwsi, oni więc zaczynają medalowy korowód - najpierw na starcie, później na trasie, na mecie i w końcu na podium, gdy odbierają medale. To jeden z najwspanialszych teledysków. Nie tylko dla kolarzy, którzy powtórzyli wyczyn Barcika, Lisa, Szozdy i Szurkowskiego z Monachium (1972 r.) oraz Mytnika, Nowickiego, Szozdy i Szurkowskiego z Montrealu (1976 r.).
Być może sukces kolarzy na inauguracje polskich występów w Seulu miał wpływ na postawę innych naszych reprezentantów, którzy zdobyli tam w sumie 16 medali.

Jan Delijewski
„Ziemia Gorzowska” nr 2 z 1989 r.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x