Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Nie ma dobrej prasy pomysł z arboretum obok Filharmonii

2018-05-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Od samego początku przeciwko pomysłowi utworzenia arboretum protestują mieszkańcy okolicznych bloków, czyli cały Widok. Teraz negatywną opinię wydali architekci.

Kiedy tylko pomysł stworzenia arboretum, czyli specjalistycznego parku z rzadkimi drzewami i krzewami na pagórkach obok Filharmonii Gorzowskiej ujrzał światło dzienne, natychmiast obok zachwytu zyskał negatywne opinie. Protestowali przede wszystkim mieszkańcy Widoku, ale nie tylko oni. Argumentowali, że nie jest dobrym pomysłem zamykać resztę tej przestrzeni, grodzić płotami i stwarzać dodatkowe ograniczenia. I wcale nie chodziło o wybieg dla psów, ale o to, że to ostatni taki wolny spłacheć ziemi w centrum. Mówili o tym, że sami tam lubią się wybrać, że dzieci jeżdżą zimą na sankach (o ile spadnie śnieg, bo zimy jakoś tak mocno kapryśne się za ostatnie czasy stały). Psy jakoś były na ostatnim miejscu, ale też nie bez znaczenia, bo czworonogów na Widoku, placu Staromiejskim i w okolicy jest całkiem sporo i też im się coś od życia należy, choćby polatanie po pozostałych pagórkach.

Teraz negatywną opinię wydał gorzowski odział Stowarzyszenia Architektów Polskich. W ich – architektów oficjalnym stanowisku przeczytać można między innymi i taki passus: „Arboretum, jako miejsce, w którym szczególne znaczenie mają drzewa i krzewy, uznać należy za rodzaj parku. Z kolei błonia za Filharmonią stanowią unikatową w skali Gorzowa otwartą, niezadrzewioną przestrzeń o wysokich walorach krajobrazowych, a także rekreacyjnych. Przyroda wykształciła na tym rozrzeźbionym terenie specyficzny ekosystem oparty na zieleni niskiej z nielicznymi skupiskami drzew i krzewów. Co ważne, ten ogólnodostępny teren stanowiący zaplecze dużego osiedla jest od lat wykorzystywany przez okolicznych mieszkańców we wszystkich porach roku – tu znajdują się miejsca do opalania, trasy saneczkowe, czy ścieżki do spacerów z psem. Tutaj krzyżują się liczne ciągi piesze łączące osiedla z centrum. Błonia graniczące z Filharmonią mają potencjał bycia sceną dla plenerowych imprez kulturalnych, wydarzeń sportowych czy po prostu bycia kwietną łąką miejską. Propozycje rozstrzygnięć przestrzennych uzyskane w organizowanych w latach ubiegłych konkursach architektonicznych, w których udział brali architekci również spoza Gorzowa, zawsze lokalizowały w tym miejscu przestrzeń otwartą i ogólnodostępną” (całość można przeczytać tutaj

http://www.echogorzowa.pl/news/23/forum-gorzowian/2018-04-30/tak-dla-arboretum-ale-nie-w-tym-miejscu-21635.html).

Trudno polemizować ze specjalistami. I ja się z tym poglądem zgadzam. Zwłaszcza przemawia do mnie określenie kwietna miejska łąka, choć po prawdzie nos mój się mocno krzywi – wiadomo, alergiczka, co zrobić.

Pamiętam, jak zaczęła się budowa FG, też były głosy przeciwne, ale kilka lat funkcjonowania instytucji sprawił, że wrosła w pejzaż, wkomponowała się w otoczenie, a otwarte Pikniki Chopinowskie ubiegłego lata sprawiły, że tubylcy na nowo okryli tę przestrzeń dla siebie. Dość przypomnieć, że wielu co niedziela stawiało się na koncertach, ktoś pił wino, ktoś kawę, ktoś zwyczajnie leżał na trawie i słuchał pięknej polskiej muzyki w wybornym wykonaniu. Na obrzeżach dokazywały dzieci. Nikomu to nie przeszkadzało, bo teren rozległy. Było pięknie. I także właśnie ci ludzie, którzy bywali tu po muzykę, też dość oględnie wypowiadali się i wypowiadają o utworzeniu tu arboretum. Bo zwyczajnie znów szykują się na letnie miejskie pikniki muzyczne (co dajcie Bogi wszelakie i mój dżinie z lampy Alladyna, żeby były, bo trochę sporo tuziemców jednak uznało, że tak być powinno i tego lata).

Dla jasności. Ja jestem jak najbardziej za – ale w innym jednak miejscu. Przemówiły do mnie argumenty. Gdzie – a tego nie wiem. Bo zwyczajnie nie znam się na kształtowaniu krajobrazu, ani tym bardziej na zielsku, choć akurat oba te aspekty życia publicznego bardzo, bardzo lubię. I jak znam pomysłodawców, jednego dość dobrze, drugiego nieco słabiej, to wymyślą miejsce i z sukcesem swoją ideę w życie wcielą. Czego im serdecznie i mocno życzę.

A teraz z innego kątka. Jakiś czas temu zaangażowani w życie społeczne miasta ze zgrozą usłyszeli, że jakieś wandalskie ręce podpaliły domek dla dzieci na Fyrtlu, czyli na skraweczku parku Słowiańskiego, który nagle postanowiła uporządkować i do życia przywrócić Halina Elżbieta Daszkiewicz. Najpierw było paskudnie różowo, co też dość mocarnie zostało skrytykowane i nie pomogły nawet argumenty – to dzieci tymi swymi małymi rączkami same zrobiły. Halina najpierw się naburmuszyła, a potem, a potem raz dwa zmieniła wizaż miejsca i powstało coś zachwycającego. Fyrtel – miejsce faktycznej sąsiedzkiej, ale i nie tylko aktywności, pokazał, że jak się ludziom chce, mają lidera, to zawsze coś dobrego powstanie. A potem ten fatalny pożar. Żal mi było bardzo Haliny, bo tak do niej mówię w przeciwieństwie do wielu innych. Rozpacz trwała krótko, a potem twarda decyzja – dopadniemy cię chuliganie, a jak nie, to i też sobie miejsce odnowimy. No i właśnie zaczęło się odnawianie. Mali i maleńcy pod kierunkiem dorosłych posadzili już kwiatki. Halina ma już też decyzję o budowie nowego domku, architekci pomogli, zaprzyjaźnieni do pracy się skrzykują. Myślę, że co niektórzy właściciele składów budowlanych też się dorzucą, a to w deskach, a to w gwoździach, a to w czym innym. Bo honorem i fajną sprawą jest wspierać takie inicjatywy. A ile potem frajdy, kiedy się parzy na to, jak takie miejsce żyje, generuje samą dobrą energię. Bo nawet okoliczni blokersi z szacunkiem Halinie meldowali – Pani Elu, ale to nie my. My nigdy… Jednym słowem, coś fajnego, coś dla siebie, coś dla małych i malusich, coś dla sąsiadów, coś dla wszystkich z miasta i ostatecznie coś dla blokersów nawet. I to wszystko za ich wszystkich pomocą. Socjologiczny to doprawdy przypadek. Tylko gratulować.

Ps. Dziś 3 Maja. W 1791 roku Sejm Czteroletni uchwalił Konstytucję 3 Maja. Drugą w świecie nowożytnym po USA, z lekka wyprzedającą Konstytucję Francuską. Pierwszą, że powtórzę w nowożytnej Europie. Gorący to był czas, ale przetrwała. Szczycimy się dziś tą datą. Ale nie mamy szczęścia do konstytucji jako aktu podstawowego, kardynalnego. Ciągle ktoś przy nim coś chce manipulować, gmerać. Szkoda bardzo, że nie stało się tak, jak ze starszą siostrą, Konstytucją USA, która nie dość, że rzadko jest poprawiana, bo do tej pory to tylko 27 poprawek ma. I mało komu do głowy tam w ukochanych przez Polaków Stanach przychodzi – zamachiwanie się na nią albo jej poprawianie, a już w dyskusji ogólnej – no nie. A u nas? A i jakże, a i tak. Konstytucje dobrze napisane mają to do siebie, że takich tańców wokół siebie nie lubią. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x