2022-05-26, Kultura
Opadają już emocje po koncercie GJC 40 Lat + 2 Jazzowych Filarów, a ja sobie uświadomiłem, że nie wszystkie, ważne dla mnie i gorzowskiego jazzu, osoby wymieniłem i że nie podziękowałem im w trakcie jego prowadzenia.
Swoje podziękowania w formie dedykacji przekazałem już w pierwszym odcinku ,,Mój rap na 40 lat+2 Jazzowych Filarów''. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ.
Natomiast teraz czas na kilka słów o niektórych bohaterach mojej dedykacji. Pierwszą grupę zaprezentowałem już w drugiej części, zainteresowanych odsyłam TUTAJ. Czas na kolejnych wyro.żnionych. I tak, Rap 40 + 2 Bartłomieja Skubisza dedykuję:
Markowi Karewiczowi za to, że od kiedy pojawił się w naszym mieście jako konferansjer koncertu Pomorskiej Jesieni Jazzowej, czyli od roku 1983, pokochał Jazzowe Filary i zawsze przywoził swoje fotografie, które sukcesywnie ozdabiały ściany klubu. Dziękując mu ze sceny w teatrze za kolejne zdjęcia, Marek zawsze głośno komentował: ,,Prezes nie zdjęcia, a fotografie. Zdjęcia się robi u cioci na imieninach”. To on mnie ochrzcił ,,Prezesem”, w wyniku czego z powodu tej ksywki jeden z byłych doradców do spraw kultury ówczesnego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka w latach 2012 – 2014 dostał szału, czego byłem świadkiem w rozmowie telefonicznej z nim. Doradca się pienił, aż piana wychodziła słuchawką… To było miłe doświadczenie. To Renata Ochwat wyjęła moje ,,prezesostwo” na światło dzienne Gorzowa w jednym z artykułów dla „Echa Gorzowa”. Kiedy Marek zawitał Pod Filary tuż po remoncie jesienią 1998 roku, chodząc po klubie i delektując się widokiem wyremontowanych wnętrz, rzekł: ,,Wiesz, Prezes, teraz, kurwa, to ty tu największych możesz przyjmować”. To wyjątkowe słowo na k… w jego wykonaniu zawsze brzmiało nierażąco. Marek od zawsze był zainteresowany tym, co się działo w gorzowskim jazzie, i sekundował mu. W roku 2013, po wizycie w Pałacu Prezydenckim związanej z debatą ,,Powszechna edukacja muzyczna”, odwiedziłem Marka, żeby mu o tym opowiedzieć. Wtedy to zwrócił się do Wiesia, który już częściowo sparaliżowanym Markiem opiekował się, tymi słowami: ,,Wiesiu, przynieś te cztery pudła z fotografiami”, a do mnie rzekł: ,,Prezes, wybieraj sobie”, i wybrałem. To były pudełka po papierze fotograficznym AGFA dużego formatu. Jedno pudło wywiozłem.
Kazimierzowi Furmanowi, poecie, za klimat, koloryty, czasami i zamęt, jaki wprowadzał do życia klubowego. Człowiek wolnego ducha i pięknego mądrego pióra, który zżymał się na Boga. Czuł jazz znakomicie, podczas koncertów wyczuwał intuicyjnie, gdzie jest prawda, a gdzie fałsz w tej muzyce w kontekście emocji, jakie wzbudzała. Kiedy go zmogła choroba i nie na wszystko już mógł sobie pozwolić, kiedy wieczorami zjawiał się w klubie, przychodził do mojego biura z tacą, ze słowami, zniekształcając moje nazwisko ,,Gdziekańska masz”, a na niej kieliszek i szklanka soku. Oczywiście kieliszek niepusty. W spojrzeniu w tym momencie miał coś figlarnego. Brakuje go w klubie.
Jurkowi Kołaczkowskiemu za to, że kiedy w latach 2012 – 2014 decydenci od kultury opowiadali, że Mała Akademia Jazzu to przestarzała forma edukacji, pewnego dnia wsiadł z nami do samochodu i pojechał w trasę akademii, aby się przekonać, a potem jej przestarzałą formę, która się do dzisiaj nie zmieniła, opisał. Ciągle jej siłą jest budzenie poprzez muzykę emocjonalności i wrażliwości wśród młodych ludzi na otacząjący ich świat.
Piotrowi Steblinowi-Kamińskiemu za to, że stanął nie tylko na łamach „Echa Gorzowa”, ale i w debatach publicznych w obronie dorobku Jazz Clubu „Pod Filarami”, który ówczesna władza od czasu otwarcia Filharmonii Gorzowskiej i nowej strategii kulturalnej miasta na lata 2012 – 2022 chciała wymazać z mapy kulturalnej miasta i deprecjonowała jego osiągnięcia, a on ich obśmiewał.
To nie wszystko, cdn...
Bogusław Dziekański
Biblioteki coraz częściej pełnią rolę lokalnego centrum kulturalnego i edukacyjnego, gdzie mieszkańcy mogą nie tylko wypożyczyć książki, ale przede wszystkim mają szansę omawiać ważne dla nich kwestie społeczne czy środowiskowe.