2022-09-01, Kultura
Działalność orkiestry Filary Jazz Big-Band realizuje się przynajmniej na dwóch płaszczyznach: muzyczno-artystycznej i społecznej.
Pracując z zespołem, od trzech lat mam już właściwą perspektywę dokonań tych muzyków, ocenienia ich potencjału i spojrzenia w przyszłość. Moje refleksje opieram na doświadczeniach zbieranych przez szereg ostatnich lat, wypełnionych pracą w roli bandleadera i dyrygenta różnych zespołów orkiestrowych: profesjonalnych muzyków działających w dużych instytucjach, zespołów pracujących projektowo, zespołów złożonych z bardziej przypadkowych uczestników warsztatów, kursów i wreszcie – orkiestr studenckich. Ten rodzaj pracy daje chyba wystarczającą legitymację, by móc powiedzieć coś na temat pracy z orkiestrami i w tym kontekście spojrzeć na Filary Jazz Big-Band.
Orkiestrę tworzą ludzie i relacje między nimi. Od pierwszej próby z tym zespołem czułem zaufanie i szacunek muzyków do mnie, a co ważniejsze – zaufanie, jakim darzą siebie nawzajem. Urzeczywistnia się to w postawach wzajemnej pomocy i wspieraniu się w pokonywaniu problemów wykonawczych, w dobrym słowie, geście wsparcia. Gdy poszczególne sekcje instrumentalistów orkiestry ćwiczą wybrane fragmenty i ktokolwiek oczekuje powtórzeń ze względu na indywidualne trudności, to fragment ten jest cierpliwie przez wszystkich doprowadzany do płynności wykonawczej. Jest to naturalne, bardzo cenne i wartościowe, ponieważ bez więzi międzyludzkich zespół łączy tylko batuta dyrygenta. Celowo używam słowa „tylko”, ponieważ wówczas chodzi o wypełnienie godzin etatu, a radość, którą daje dzielenie się muzyką, schodzi na daleki plan. Brałem udział w projektach z zawodowymi orkiestrami, w których toksyczne relacje między muzykami były tak silne, że wspólne koncerty były najgorszą częścią ich codzienności. W kontraście do tego przyjeżdżam pod „Filary” na wtorkowe próby i emocje, które wyczuwa się w powietrzu i które dotyczą jak najlepszego wykonania, rzetelnego zagrania powierzonych partii, radości wspólnego grania, przygotowania kolejnej aranżacji czy koncertu. Wszystkim zależy. Nie ma słabych ogniw, postaw znużenia i niechęci. W moim odczuciu jest to fascynujące i życzyłbym każdej instytucji kultury zespołu tak serdecznych sobie ludzi, zjednoczonych wokół wspólnego celu. W naszym przypadku jest nim rozwój muzyczny.
No właśnie, rozwój – kolejne, co zauroczyło mnie po kilku miesiącach wspólnych działań. Progresywnie zorientowany zespół, który mając do dyspozycji merytoryczne wsparcie Marka Konarskiego i moje, realizuje cele artystyczne obejmujące nie tylko przygotowanie kolejnych utworów, ale i progres możliwości interpretacyjnych. Nasz repertuar obejmuje coraz odważniej pisane partytury, ponieważ świadomość muzyków w kontekście kreowanych przez nich napięć muzycznych wciąż się pogłębia. Gramy coraz szerszą dynamiką, bogatszą artykulacją, urozmaiconą sonorystyką – rozwijamy wszystko to, co stanowi o dobrym orkiestrowym graniu. Cieszę się z tego jako dyrygent, ale też jako aranżer. Cóż za uprzywilejowana sytuacja pisać nuty dla osób, które się zna! Znam ich wszystkich i wiem, jak zmienia się sposób gry poszczególnych muzyków. Jeszcze dwa lata temu pytałem, czy solowe partie na klarnet lub fagot nie byłyby problemem? Dziś już o nic nie pytam, bo wiem, że granie w tej orkiestrze to pewna niepisana deklaracja i zaufanie, więc skoro w nutach będzie solo, to zostanie pięknie zagrane. Trzy lata temu zastanawiałem się nad solem saksofonu tenorowego, a dziś? Wpisuję w nuty i jest zagrane. Zastanawiałem się, czy ktoś z sekcji rytmicznej nie będzie za głośno, czy nie będzie za trudno, czy dadzą radę? Dziś nie mam takich wątpliwości. Piszę aranżacje dla zespołu, który ma już świadomość, jak kształtować swoje brzmienie. Piszę dla muzyków, którzy chcą spędzać nad tą muzyką swój czas i wspólnie pracować na swój wizerunek. Mogę pisać coraz śmielej, odważniej, zawieszać poprzeczkę jeszcze wyżej i doprowadzać do momentów wspólnej satysfakcji: muzyków, publiczności i mojej. Band idzie do przodu, proszę Państwa!
Jakie mamy więc perspektywy? Już niebawem Wasowski/Przybora, następnie zagłębimy się również w inne polskie piosenki, bo wszyscy czujemy głód wokalno-instrumentalnych aranżacji orkiestrowych naszych rodzimych twórców. Gdzieś w planach tli się także pomysł zagrania projektu z muzyką latynoamerykańską. Tych pomysłów mamy dużo, kreujemy je podczas wspólnych rozmów i konsekwentnie dążymy do ich realizacji, wzbogacając miejską scenę artystyczną o dobre muzycznie projekty.
Zbigniew „Levandek” Lewandowski – legenda polskiej perkusji jazzowej – słusznie zauważył, że klub o tak wspaniałej tradycji jak Jazz Club „Pod Filarami” zasłużył na big-band. Pamiętajmy jednak, że jakieś big-bandy w Polsce wciąż powstają i jakieś wciąż się rozpadają, bo zachowanie regularności w pracy tak liczebnej orkiestry nie jest łatwe bez stałego finansowania. Ten big-band niech trwa jak najdłużej, niech daje radość mieszkańcom Gorzowa i muzykom zespołu. Niech będzie przykładem śmiałych koncepcji artystycznych realizowanych na jak najlepszym poziomie, niech będzie przykładem rzetelności, braku skrótów w muzycznym rzemiośle, dowodem zaangażowania, pasji i ambicji grupy wspaniałych muzyków.
Do zobaczenia na koncertach!
Bartosz Pernal
Biblioteki coraz częściej pełnią rolę lokalnego centrum kulturalnego i edukacyjnego, gdzie mieszkańcy mogą nie tylko wypożyczyć książki, ale przede wszystkim mają szansę omawiać ważne dla nich kwestie społeczne czy środowiskowe.