Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

O tym, jak w Landsbergu z ptakami walczono

2021-11-05, Prosto z miasta

Władający przez ponad 600 lat Brandenburgią, a potem Prusami Hohenzollernowie mieli czasem dziwne pomysły.

medium_news_header_31910.jpg
Fot. pixabay.com

Do jednych z takich należała tak zwana ptasia polityka polegająca między innymi na walce z… wróblami i wronami.

Nieżyjąca już Stanisława Janicka, znakomita archiwistka, o której niedawno pisaliśmy (TUTAJ), wśród różnych rzeczy, jakimi się zajmowała, miała także hobby polegające na tropieniu różnych dziwadeł znalezionych na archiwalnych półkach. Wśród takich perełek jest opis ptasiej polityki, jaką wróblom, wronom i żurawiom oraz innym ptaszkom wytoczyli pruski król Fryderyk Wilhelm I i jego syn, Fryderyk II Wielki. Pruscy władcy do ptasich regulacji przystąpili z wielką powagą, jak zresztą do wszystkich innych podejmowanych przez siebie spraw. No i trzeba zaznaczyć, że w kuriozalnej wojnie udział wzięli także mieszkańcy Landsbergu.

Po wojnach śląskich przyszedł czas na wojnę z wróblami

Pruscy królowie lubili polowania. Rozrywka ta nie była trudna, przecież Prusy to była kraina z leśnymi ostępami pełnymi zwierza. Ponieważ jednak władcy lubili wiedzieć, co i ile mają, leśniczowie zobowiązani byli prowadzić ścisłe rejestry tego, co w lasach żyje. No i biada była kłusownikom.

Pech chciał, że Fryderyk Wilhelm I, a za nim jego syn, za kłusownicze gatunki uznali… ptaszki. Już w pierwszej połowie XVIII wieku ukazały się edykty w państwie pruskim obowiązujące we wszystkich miastach i wsiach, a które dotyczyły zwalczania ptasich szkodników, tj. wróbli i wron.

Król Fryderyk Wilhelm I już 11 grudnia 1721 i 8 styczna 1731 ogłosił edykty dotyczące eliminowania tych ptasich gatunków. Lepszy był jego syn, Fryderyk II Wielki, który ledwie skończył podbijać Śląsk, znów wytoczył armaty. Tym razem pruski władca rozpoczął batalię wytoczoną właśnie wróblom i wronom. Wcześniej jego ojcu, królowi sierżantowi, jak go nazywano po cichu, władcy znanego z obsesyjnego oszczędzania, podpadły żurawie i też trafiły na listę gatunków do odstrzału.

Edykt uściślający rozporządzenia ojca, Fryderyk II Wielki wydał 22 kwietnia 1744 roku – z dzisiejszego widzenia coś kuriozalnego.

Łapać wróble i wrony pod groźbą kary

Fryderyk II nakazywał, aby każdy poddany – mieszkaniec wsi czy miasta – zajął się bardziej starannie i poważnie tępieniem wróbli. Każdy rolnik, osadnik, małorolny chłop, bezrolny, chałupnik, owczarz, pasterz, młynarz corocznie dostarczyć musiał do urzędu władzy lokalnej sześć głów wróblich. Mieszkańcy miast zarówno królewskich, jak i pozostałych również byli objęci tym obowiązkiem. I tak każdy właściciel domu, przy którym był grunt, miał dostarczyć 12 głów wróblich rocznie, ogrodnik lub plantator 15 sztuk, mistrz winiarski, który był właścicielem winnicy, 15 sztuk głów wróblich rocznie.

Natomiast myśliwi, leśnicy, naganiacze zwierzyny winni byli corocznie dostarczyć 24 łapy wronie. Dostarczanie tych makabrycznych dowodów przestrzegania prawa powinno trwać od l maja do dnia św. Michała (29 września). Za każdą brakującą głowę wróbla należało uiścić jeden trojak, a za brakującą parę szponów wronich jeden grosz. Pieniądze te należało wpłacić do kasy ubogich właściwej dla miejsca zamieszkania wpłacającego.

Każdy, kto musiał dostarczyć wyżej wymienione „trofea”, mógł zostać zwolniony z tego obowiązku, jeśli potrafił schwytać lub wybrać z gniazda młode. Wszyscy mieszkańcy dostarczali obowiązkowo wróble głowy i szpony wronie do lokalnych władz na wsiach i do magistratów w miastach, urzędy te spisywały i podsumowywały wyniki akcji, corocznie przekazując władzy nadrzędnej sprawozdania. Docierały one do starostw, a te z kolei przesyłały je do władz centralnych, gdzie sporządzano sprawozdanie generalne.

Edykt na koniec podkreślał, że urzędy i władze lokalne powinny ustosunkować się bardzo poważnie do tej akcji i nie lekceważyć sprawy, bowiem za stwierdzenie niedociągnięć i opieszałości w wykonaniu nakazu winni będą płacić 10 talarów grzywny.

Usłyszeć o prawie musiał każdy

W końcowym słowie dokumentu król zwrócił się do wszystkich starostów, burmistrzów, komisarzy miejscowych, urzędników wymiaru sprawiedliwości, aby w miarę swoich możliwości dbali o wykonanie nakazów w nim zawartych.

Król pod groźbą innych sankcji nakazał takie ogłoszenie rozporządzenia o ptasiej wojnie, aby dowiedzieli się o niej wszyscy. Fryderyk II polecił więc edykt umieścić na drzwiach ratusza, a także na drzwiach lokali takich jak piwiarnie, a 24 czerwca w dniu św. Jana miał on być odczytany w kościołach po kazaniu wobec zgromadzonych mieszkańców gminy. Dziwny dokument światło dzienne ujrzał 22 czerwca 1744 r. w Berlinie.

W Landsbergu też walczyli z ptaszkami

W aktach miasta Gorzowa zachowała się księga z wymienionymi nazwiskami i liczbą przekazanych główek wróblich do magistratu w latach 1731-1753. Do roku 1744, tj. przed wznowieniem edyktu przez Fryderyka II liczba ich zgodnie z wykazem wynosiła przeciętnie około 500 sztuk rocznie, podczas gdy po roku 1744 ta wzrosła do około 2 tys. sztuk, a nawet więcej.

Jak pisała pani Stanisława Janicka, księga ta jest interesująca również z innego punktu widzenia, są w niej bowiem wymienieni mieszkańcy poszczególnych dzielnic miasta, często z podanym zawodem, jaki wykonywali. Pojawiają się także nazwiska obywateli miasta, którzy zamiast główek ptasich wpłacali pieniądze.

Wojny z innymi ptakami ciąg dalszy

Ale jakby się dokładnie przyjrzeć różnym rozporządzeniom królewskim, można się przekonać, że Hohenzollernowie walczyli nie tylko z wronami i wróbelkami. W niełaskę popadły też żurawie. Edykt z 3 października 1722 r., czyli króla Fryderyka Wilhelma I, zezwala na ich chwytanie i strzelanie do nich. Zabrania jednak surowo, aby przy okazji nie strzelano do dropi, które żyć wówczas jeszcze w Europie środkowej musiał. Jeszcze wcześniejszy edykt z 5 kwietnia 1698 r. mówi o ochronie dzikich gęsi i kaczek, a szczególnie o dziwo (nielotów) ptaków kiwi w okresie lęgowym, natomiast edykt z 23 maja 1729 r. zezwala już na strzelanie do dzikich kaczek przez cały rok bez względu na okres lęgowy. Dlaczego już można było strzelać do kaczek? Ano dlatego, że są to ptaki przelotne, nietutejsze, a więc o nie dbać nie trzeba. Wspomniane w edykcie ptaki kiwi prawdopodobnie jako nieloty, a więc łatwe do schwytania, już wówczas należały do rzadkości, obecnie żyją jeszcze w wilgotnych lasach Nowej Zelandii.

Ale opiekowali się bażantami i słowikami

Szczególnej ochronie poddane zostały za wolą królewską bażanty. Edykt z 11 kwietnia 1722 r. zabraniał je łowić i do nich strzelać.

Pięknych ptaków nie wolno było także trzymać w bażanciarniach przy pańskich dworach. Za niewykonanie nakazu groziła wysoka grzywna, bo 50 talarów. Podobnie król pruski zakazywał łowienia i trzymania w klatkach ptaków śpiewających, jak np. słowików. Jak głosi edykt, wiosną już trudno było usłyszeć śpiew słowika, ponieważ wyłowiono je i zamknięto w klatkach wiszących w salonach bogatych właścicieli ziemskich. Edykt nakazywał, aby je natychmiast uwolnić i wypuścić na swobodę. Oto fragment tego aktu prawnego w wolnym tłumaczeniu pani Stanisławy Janickiej:

„Słowiki są wyłapywane przez pasterzy, pracowników winnic i ptaszników tak, że obecnie niewiele ich można spotkać i trudno usłyszeć ich śpiew. W związku z tym postanowiono podjąć kategoryczne działania, aby zapobiec dalszemu ich wyłapywaniu. Zarządzamy więc, aby we wszystkich miejscowościach naszego kraju podać do wiadomości treść niniejszego edyktu z zaznaczeniem, że jeśli ktoś będzie te ptaki łowił, także sprzedawał, jak to ma miejsce obecnie, grozi mu surowa przykładna kara. Dotyczy to również tych, którzy słowiki trzymają w klatkach. Powinni oni jak najprędzej ptaki te na wolność wypuścić, inaczej będą również podlegać natychmiastowej karze. Dan w Oranienburgu 28 marca 1693 roku”.

Akcja tępienia wróbli i wron ustała w 1753 r. Niestety, nie ma na ten temat edyktu ani pism pochodzących z kancelarii królewskiej. Widać Fryderyk II Wielki uznał, że pozostałe przy życiu ptactwo już nie zagraża gospodarce Prus.

Warto dodać, że ptasia wojna, choć kuriozalna, nie było jedyną dziwną, jaką toczył Fryderyk II Wielki. O innych będzie przy innych okazjach.

roch

Na podstawie: Stanisława Janicka, Ptasia polityka władców pruskich w XVII i XVIII wieku, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” 2008, nr 15, ss. 173-176. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x