2022-03-11, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marka Towalskiego, byłego żużlowca Stali Gorzów oraz reprezentacji Polski
- Jak przyjął pan decyzję Międzynarodowej Federacji Motocyklowej o wyrzuceniu żużlowców Rosji z międzynarodowych rozgrywek oraz naszej federacji zakazującą im startów w Polsce?
- Przez kilka dni w środowisku żużlowym trwała ożywiona dyskusja na ten temat i powiem, że brak komunikatu w tym czasie wzbudzał zniecierpliwienie, ale już wszystko jest jasne. Co do treści informacji chyba nikt nie ma wątpliwości, że podjęto słuszne decyzje. Czyniąc to trzeba nie tylko było zwrócić uwagę na solidarność z napadniętym przez Rosjan krajem, czyli Ukrainą, ale kilka innych aspektów, o których głośno nie mówiło w przestrzeni publicznej, a naprawdę były istotne.
- Jakie choćby?
– Zacznę od tego, że sport żużlowy w Polsce jest w sporej części współfinansowany przez samorządy lokalne i nie wiem, czy byłyby one zadowolone, gdyby część pieniędzy z budżetów miast trafiła do kieszeni obywateli kraju agresora. Tym bardziej, że wszystkie samorządy mocno zaangażowały się w pomoc Ukrainie i nie byłyby gotowe potem słuchać zarzutów, że współfinansują również Rosjan. Inna sprawa, skoro zapraszamy do siebie uciekających przed rosyjskimi bombami Ukraińców zapewne będziemy musieli im zapewnić nie tylko noclegi, jedzenie, ubranie czy szkołę dzieciom, ale także odrobinkę choćby rozrywki. I jestem przekonany, że kluby żużlowe, a przynajmniej ich większość, wyjdą z ofertą przekazywania pewnom grupom zaproszeń na mecze ligowe. Nie wyobrażam sobie, żeby na trybunach usiadły ukraińskie dzieciaki z matkami i oglądały Rosjan w akcji. Dla nich byłoby to kolejne traumatyczne przeżycie. Zamiast chwili namiastki radości byłby zapewne płacz.
- Co by pan teraz radził rosyjskim żużlowcom?
- Są to dorośli ludzie i zapewne wiedzą co robić. Radziłbym im jednak powrót do domu, bo emocje w tej chwili są bardzo duże i to jest kolejna przesłanka, dla której nie powinni ,,rzucać się w oczy’’. Kto da im gwarancje bezpieczeństwa? Żużel w Polsce jest popularny i w wielu miejscach bracia Łagutowie czy Emil Sajfutdinow są rozpoznawalni. Kiedy chcieliby teraz zatankować auto albo coś zjeść w restauracji z drodze na mecz lub z powrotem, wcale nie byłbym zaskoczony, gdyby trafili na agresywne zachowania ludzi będących akurat w tym samym miejscu. Dlatego najlepiej w obecnej chwili, póki sytuacja się nie uspokoi, gdyby wrócili do swojego kraju i przeczekali ten najgorszy czas. Być może wojna szybko się zakończy, o czym wszyscy marzymy i wtedy pojawi się klimat do dyskusji, co dalej? Może wrócą za rok.
RB
Trzy pytania do Pauliny Nowickiej z Działu Marketingu w INNEKO Gorzów