2022-03-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i bum. No i znów magistrat bierze się za coś, za co nie powinien. Nie powinien gmerać przy czerwonym brandenburskim orle, od zawsze herbie miasta.
Jak pokazuje praktyka, i to ta niedawna, lepiej, żeby władza nie majstrowała przy różnych już istniejących rzeczach. W tym przy znakach herbowych i innych symbolach związanych z Gorzowem/Landsbergiem i stanowiących spuściznę kulturową i historyczną. Dlaczego? Ano dlatego, że każde gmeranie kończy się kolejną jedną wielką katastrofą – żeby zacytować jednego z klasyków. Po zmianach orzeł będzie miał mniej piór, złote nogi a w nich będzie trzymał koniczynę, bo teraz ponoć brokuły oraz będzie się patrzył w bok.
Niby kosmetykę, ale tak samo miało być z parkami – a wyszło coś okropnego, tak samo wyszło z Kwadratem i skwerkiem przy Łaźni. Po prostu, ta władza nie umie nic poprawić. Przykro to pisać, ale dokładnie tak jest. Dlatego też jestem przerażona na samą myśl, że za chwilkę otrzymamy jakiegoś szpetnego, czerwonego gawrona ze złotymi nogami. Bo coś dziwnie pewna jestem, że tak będzie.
Po różnych wynalazkach typu Gorzów Przystań i czymś tam jeszcze, będziemy mieli ujednolicony herb. Przyznam, że już się tego boję. A przecież są dobre wzory – choćby kamienny herb z mostu Gerloffa – ten naprzeciw okien gabinetu prezydenta, czy ten paradny ze starego ratusza, śliczna i o wielkiej wartości mozaika. Może warto na nie spojrzeć, a nie ujednolicać.
A teraz z drugiego kątka. A właściwie niejako kontynuacja poprzedniego motywu. Doczekaliśmy się schodów do niczego. Więcej jest TUTAJ. Tak to właśnie jest. Coś się robi, coś poprawia, niby remontuje, a potem wychodzi to, co wychodzi. Niektórzy mówią, że Gorzów to stan umysłu. I jak się widzi takie rzeczy, to trudno nie przyznać im racji.
Roch
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.