2022-05-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od kilku lat obserwuję, jak paskudne podwórko zmienia się w oazę spokoju i zieleni. I chciałoby się, aby tak lub w podobie wyglądało całe miasto.
Zaglądam tu co jakiś czas. Bo pamiętam przykre miejsce, z połamanymi koszami na odpadki, klepiskiem i smutną starszą panią siedzącą na czymś, co zasadniczo miało być ławką. Potem Zakład Gospodarki Mieszkaniowej podwórko wyremontował i pojawiły się skromne i cienkie kikutki, które miały się przemienić w drzewka. Szczęściem płot i solidna brama broniły dostępu do tego miejsca i tak zwana złota młodzież lokalna (dla mnie wcale nie złota, tylko rozwydrzona i weekendami zwyczajnie pijana oraz agresywna) jakoś tak się tam nie zapuszczała. I co? Ano właśnie to. Po prostu coś bardzo ładnego. Kikutki zamieniają się w drzewa, trawka rośnie, trochę utwardzonej przestrzeni też jest, utwardzonej, ale niezawalonej ciężkimi kamiennymi płytami. Jest coś dla oka, bo każde lubi zielone, jest coś dla ciała, bo niemal każde lubi cień i chłód oraz jest coś dla odpoczynku.
Za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę, wzdycham, że też bym tak chciała. I po prawdzie moje wzdychulce mają szansę się spełnić. Bo ZGM małymi kroczkami, sukcesywnie jednak te paskudne, zapuszczone po II wojnie podwórka jednak remontuje i do życia przywraca. Oby więcej, oby wszystkie… Wówczas przy tym zabetonowanym mieście przynajmniej to nam zostanie.
A teraz z drugiego kątka. Otóż magistrat zaprosił do udziału w warsztatach na temat tego, jak ma funkcjonować miejska komunikacja. Jestem praktykiem od zawsze, bo nie mam prawa jazdy ani samochodu. Ale nie wezmę udziału. Dlaczego? Z prostego powodu. Magistrat robi takie spotkania, a potem i tak robi swoje. Przykłady? Proszę bardzo – skwer przy Łaźni, Kwadrat, park Wiosny Ludów… Już tylko te trzy przykłady powodują, że zwyczajnie szkoda czasu. Mam nieodparte wrażenie, że urzędnicy już dawno ustroili się w szatki demiurgów a takie spotkania są im potrzebne jako te listki figowe…
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 40 lat od chwili, gdy przywrócono automatyczną łączność telefoniczną Gorzowa z resztą kraju. Wcześniej wznowiono automatyczne połączenie z Zieloną Górą. Dziś w dobie komórek, kiedy to ludzie mają po kilka telefonów taka informacja wydaje się jakby żywcem wyjęta z kroniki Wincentego Kadłubka…. A przecież to tak niedawno było.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.