2022-05-18, Nasze rozmowy
Z Kacprem Oskiem, kierowcą wyścigowym, rozmawia Dorota Waldmann
- Jak rozpoczęła się pana przygoda z motosportem?
- Tak naprawdę od najmłodszych lat tym się interesowałem. Już w dzieciństwie oglądałem z dziadkiem oraz tatą wyścigi i bardzo mi się to podobało. Wiedziałem, że któregoś dnia sam będę chciał spróbować. Niestety na początku nie miałem pieniędzy. Gdy wybuchła pandemia zacząłem wkręcać się w simracing, czyli wirtualne wyścigi. Trwało to mniej więcej rok i po tym czasie zacząłem szukać na start „tanich” serii wyścigowych w Polsce. Przedyskutowałem to z rodziną, środki się znalazły i udało się wystartować w zeszłym roku.
- Dlaczego właśnie wyścigi samochodowe?
- Dlatego, że kręci mnie ta bezpośrednia rywalizacja koło w koło, gdzie chodzi o to, żeby dojść do perfekcji i okrążenie toru przejechać właśnie w taki sposób. Ponadto daje to ogrom adrenaliny. Zawsze mnie to kręciło, podobało mi się i chciałem tego spróbować. Gdy już spróbowałem to wiem, że nie mam zamiaru z tego rezygnować.
- W sezonie 2021, debiutanckim podkreślę, wywalczył pan wicemistrzostwo Polski. To spory sukces…
- Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony z tego wyczynu. Daje mi on dużo powodów do dumy i radości. W mojej serii wyścigowej, niestety, nie było bardzo wielu konkurentów, ale koniec końców dobra postawa, progres, który notowaliśmy przez cały sezon pozwolił uzyskać tytuł wicemistrza Polski. Dodatkowo walka o sam mistrzowski tytuł toczyła się tak naprawdę do ostatniego weekendu wyścigowego, gdzie niestety przez awarię samochodu zdobycie tytułu stało się niemożliwe. Jestem bardzo zadowolony i jednocześnie głodny większego sukcesu. W tym roku oprócz mistrzostw Polski startuję również na arenie europejskiej. Kto wie, może w tym roku uda się zdobyć ten tytuł.
- Jest pan już po pierwszych startach w tegorocznym Pucharze Suzuki Swift Cup Europe. Jak wrażenia?
- Pozytywne, choć ten pierwszy weekend był taki słodko – gorzki, ponieważ na początku mieliśmy problemy w treningach z czerwonymi flagami i nie udało się treningowo przejechać takiego dystansu, jaki chcieliśmy. Później w kwalifikacjach podkręciłem trochę tempo, ale wysoki poziom stawki pozwolił mi zająć jedynie 16. miejsce. W pierwszym wyścigu udało mi się przebić na 11. pozycję i na niej ukończyć wyścig, co było dla mnie bardzo satysfakcjonujące szczególnie, że sam wyścig był w deszczu. W drugim wyścigu awaria auta niestety nie pozwoliła mi ukończyć rywalizacji. Obecnie auto jest naprawiane. Głowa do góry i idziemy dalej. Ten pierwszy sezon na pewno nie będzie łatwy.
- Czego pan oczekuje po tych rozgrywkach?
- Liczymy bardziej na zbieranie doświadczenia, ponieważ jest to dopiero mój drugi sezon w życiu. Chcę zdobywać jak najwięcej punktów tam, gdzie jest to możliwe. Taka realna walka o naprawdę wysokie cele myślę, że będzie możliwa od przyszłego sezonu.
- Kiedy odbędzie się następna runda Pucharu Europy?
- W pierwszy weekend czerwca na austriackim torze Red Bull Ring.
- A łącznie ile będzie rund?
- Sześć.
- Gdzie one się odbędą?
- Druga runda odbędzie się w Austrii. Później będzie wyścig na węgierskim Hungaroringu, następnie na chorwackim Grobniku, słowackim Slovakia Ringu i na koniec, na przełomie września i października, w Poznaniu.
- Mieszka pan w Gorzowie?
- Obecnie mieszkam trochę w Gorzowie i trochę we Wrocławiu, gdzie jeszcze pracuję. Całe swoje życie utożsamiam jednak z Gorzowem. Jest to moje rodzinne miasto, które jest mi bardzo bliskie.
- A gdzie pan trenuje?
- W Poznaniu. Polskie realia pozwalają na treningi głównie w stolicy Wielkopolski, ponieważ jest to jedyny w naszym kraju tor certyfikowany przez Międzynarodową Federację Samochodową. Nie mówię tutaj o Ośrodkach Doskonalenia Techniki Jazdy, a o typowym obiekcie wyścigowym.
- Jak wygląda pana tok treningowy?
- Staram się być na torze co 1,5 tygodnia i zrobić taki dzień treningowy, czyli około 50-60 okrążeń. Do tego dochodzi symulator dwa-trzy razy w tygodniu po to, żeby uczyć się tych nowych, europejskich obiektów, bo koszt takiego wyjazdu na trening za granicę jest dużo, dużo większy niż trening w Poznaniu. Cieszę się bardzo, że technologia w dzisiejszych czasach pozwala na to, żeby uczyć się wirtualnie. Oprócz tego biegam, chodzę na basen plus treningi psychomotoryczne, żeby poprawić sprawność mentalną i skupienie.
- Jakie cele stawia pan przed sobą na ten rok?
- W mistrzostwach Polski jadę w formule endurance, czyli wyścigi długodystansowe i tu walka o mistrzowski tytuł. Jeżeli chodzi o Suzuki Swift Cup Europe to chcę być w top 8. Głównie jestem nastawiony na to, żeby cieszyć się z tego, że tam jestem i uczyć się, aby w przyszłym roku walczyć o top 3.
- Sportowe marzenie?
- Móc się ścigać co roku na wyższym poziomie bez konieczności martwienia się o budżet.
- Motosport jest kosztowną dyscypliną. Ma pan sponsorów, na których wsparcie może liczyć?
- Niestety nie. Finansuję wszystko z rodzinnych funduszy. Jeżeli chodzi o partnerów, to mam kilku, z którymi współpracuję na zasadzie barteru, czyli dostaję od kogoś zniżki na usługi lub produkty. W przypadku współpracy z Miastem Gorzowem Wielkopolskim wygląda to tak, że promuje mnie ono na lokalnej arenie po to, żeby w przyszłości zdobyć takiego sponsora.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter