2022-07-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Tak jak w Rzymie przy fontannie di Trevi, tak i w Gorzowie przy Maryśce z wiadrami na Starym Rynku musi stanąć jakiś ktoś, kto jej będzie pilnował.
Kiedy się jedzie do Rzymu i pragnie się spojrzeć na chyba najsłynniejszą fontannę świata, czyli wspaniałą di Trevi, to ma się w głowie, że tam za wiele nie wolno. A kiedy nagle ma się fantazję ułańską wejść do wody, to natychmiast wyrasta karabinier. Chwyta delikwenta za lompy – jakby w Poznaniu na Łazarzu powiedzieli - i się zaczyna korowód, który kończy się karą. Wysoką, bo może sięgać i 500 euro. Zresztą podobnie jest i w innych miejscach narażonych na działania tak zwanych turystów, w istocie bezrozumnych niszczycieli.
Piszę o tym, bo ręce mi opadły, kiedy zobaczyłam policyjny materiał z pewną idiotką, co to postanowiła wleźć na Maryśkę i się sfotografować. Przy okazji ułamała właśnie odtworzoną wędkę. Ile zatem wytrzymała naprawiona fontanna? Dwa, trzy tygodnie?
Co jest z tymi ludźmi? Miasto może robić bóg wie co, a i tak się znajdzie jakaś durna panna albo nie mniej durny kawaler, którzy postanowią uczynić wszystko, aby znów było tak jak zawsze, czyli byle ja.
Tym razem policja była na miejscu, panna trafi do sądu rodzinnego, a rodzice będą musieli pokryć szkody. Miasto oszacowało straty na tysiąc złotych. Szkoda, że tak dla przykładu nie oszacowało na 10 tysięcy. Może następnym razem inna panna czy inny kawaler dziesięć razy się zastanowi, zanim zechce wejść na fontannę.
Nie, nie zastanowi się, bo nie ma takiej refleksji w głowie. Nie ma, bo nikt nie uczy, że patriotyzm polega także na dbaniu o swoje miejsce na ziemi, głównie na tym, a nie na lataniu z flagami i marszach nocnych z pochodniami oraz wywrzaskiwaniu różnych mądrulek. Nikt nie uczy, że ziemia, na której się mieszka, ma fascynującą historię, że ta Maryśka z wiadrami to właśnie czytelny znak tej spuścizny historycznej, jakiej w innych miastach zwyczajnie brakuje. Nikt nie uczy, bo nie ma takiego przedmiotu, jak choćby regionalizm czy kultura regionalna, za to jest cała masa różnych bzdur, których dzieciaki muszą się uczyć, czytać jakieś nieprzeczytywalne obecnie dla nikogo lektury, wgłębiać się w logiczny rozbiór zdania i tym podobne potworności. I efekt właśnie mamy. Jeden bezmózg pacia po ścianach, a drugi niszczy fontannę.
Zatem miastu pozostaje jedno – stały posterunek jak przy rzymskim cudzie architektury.
Miastu i policji osobne słowa wielkiej podzięki za takie działanie. Rzadko się udaje znaleźć sprawcę dewastacji, tym większa radość przewodnika po mieście, że tym razem ktoś za to odpowie. Dzięki wielkie.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 712 lat od chwili, gdy Beniamin von Namkanow w porozumieniu ze stryjem Andrzejem sprzedał mieszczaninowi gorzowskiemu/landsberskiemu Albertowi Puschowi swą rodziną wieś Borek. Jest to najstarsza wzmianka o podgorzowskiej wsi. Za to lubię stare druki….
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.