2023-11-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kiedy zaczęły się teksty o konieczności remontu ul. Kosynierów Gdyńskich, napisałam, że jestem przeciw, bo będzie hekatomba drzew. Magistrat i wszyscy dookoła zapewniali, że nie będzie. A jednak.
No w jakim cudownym mieście mieszkamy. No nic, tylko ręce w podzięce do oklasków składać, bo zabetonowane i założone ciężkimi kamiennymi płytami centrum jest właśnie odkamienianie. Malusie skrawki są odsłaniane po to, aby tam posadzić…. bratki, trawy, cokolwiek zielonego. Wszyscy to widzą. Mało tego, magistrat co i rusz podsyła informacje, że będzie przepięknie, bo będzie zielono. Te kawałki w betonie, zielone przystanki i inne fanaberie. Oraz jakieś drzewa. Wow, jak ślicznie w mieście będzie. Ciesz się ludu pracy, ludu odpoczynku i ty dziatwo szkolna, choć nie wiesz, z czego, ale się ciesz (tu dygresja, dziatwa szkolna taka głupia, jak za Konopnickiej nie jest i się z byle czego cieszyć nie umie oraz nie chce).
A w tym samym czasie właśnie w ulicy Kosynierów Gdyńskich wycięto kilka starych, zdrowych i w dobrej kondycji drzew. Po prostu. Bo musi być przystanek – pewno go zazielenią, bo taki trynd nam przyszedł. Bo musi być jakiś kawałek ulicy pod kolejny kawałek jezdni dla aut i auteczek.
Co tam się dzieje? ,,Zabierają nam tlen’’!
Kiedy zobaczyłam zdjęcia pokazujące to barbarzyństwo, zwyczajnie się zagotowałam. A potem usłyszałam, co mówią ludzie, którym urzędnicy na obcasach uczynili pustynię pod oknem. I wcale się nie dziwię, że niemal płakali. Bo jak to? Było drzewo, był cień, były ptaki, było jak w każdym europejskim mieście, gdzie się o takie drzewa dba jak o źrenicę oka, a tu takie coś? Milion i jedne raz udostępniałam fotografię, która pokazuje, jaką rolę pełnią wysokie i już z latami życia drzewa. Ochraniają, ocieniają, powodują, że upał nie jest tak mocno odczuwalny. To utylitarne zadania. A inne? A takie, że dostarczają piękna, że powodują, iż spojrzenie na nie daje odpoczynek oczom i umysłowi. Stabilizują czas i porządek. A teraz ludzie mają pod okiem pustynię.
Z jednej strony miasto odchodzi od betonozy – ale to tak naprawdę nie jest faktem. To tylko jakaś proteza, za którą wszyscy płacimy. Te kawałki odbetenowanej i odkamienionej przestrzeni, jakiś parawan. A z drugiej strony wycina się drzewa. Piękne, zdrowe. Jak można w tych odkamienionych – za nasze pieniądze – wyspach posadzić coś zielonego, tak nie da się cofnąć tragicznej decyzji, że usuwa się piękne drzewa. Bo nie da się ich na nowo odtworzyć w takim stanie, w jakim je wycięto.
Hipokryzja maksymalna. To tak, jak z Gorzowem – może to była Ziemia Lubuska, może Pomorze. Drzewa – no cóż. Liście z nich lecą, trzeba sprzątać, przeszkadzają autom. A przecież posadzi się trawki. Też będzie pięknie. Naprawdę?
Nie. Nie będzie pięknie. Pewien wiceprezydent i pewna pani ogrodnik miejska wycięli lata temu drzewa w Chrobrego. Do dziś to boli. Dziś kolejny urzędnik na obcasach zdecydował, że Kosynierów bez części drzew będzie piękniejsza. I przystanek się tam znajdzie.
Obiecałam sobie samej kilka lat temu, że będę walczyć o zieleń w mieście. Sama sobie, bo ja bez zieleni, bez drzew, bez krzaków, bez cienia, bez wróbli nie umiem żyć. To, co się stało wczoraj przy Kosynierów, pokazało mi bardzo dokładnie, że moja obietnica sobie samej dana jest cały czas aktualna. Jaka szkoda, że nie ma żadnej mocy. Nikt, zwłaszcza w urzędach nie słucha zwykłych ludzi.
Wycięliście państwo urzędnicy drzewa. Znów podnieśliście temperaturę odczuwalną latem. Spowodowaliście pogorszenie stanu życia ludzi w mieście. Kupcie sobie zatem kolejne szpilki. Nawet te z czerwoną podeszwą, mega drogie. Bo w nich się dobrze po betonowym mieście chodzi. A my? Bez szpilek? A my będziemy umierać w upale dzięki waszym decyzjom. I nawet trawki na odkamienionych placykach oraz pseudozazielenione przystanki tego nie zmienią. Jaka szkoda, że wy, decydujący – na obcasach i w garniturach tego nie rozumiecie. Bo wy tak naprawdę po tym mieście nie chodzicie. Bo wy, państwo na obcasach, tego miasta, żadnego miasta nie rozumiecie.
Renata Ochwat
Patrzyłam w piątek, jak na parking Filharmonii leciały dzieciaki. Od pań nauczycielek wiem, że nie dało się ich utrzymać w klasie.