2024-06-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Dziękuję panu Wiesławowi Ciepieli, że przyznał mi prawo do własnego, często innego niż mają wszyscy, zdania.
Bardzo dziękuję za zwrócenie mi uwagi, że nie znam się na zieleni. Nie jest to żadna tajemnica, bo sama to podkreślam, zauważając jednocześnie, że bardzo, ale to bardzo zielsko wszelakie lubię. Dlatego też stan zieleni w mieście jest mi nader bliski.
Cieszy mnie niezmiernie fakt, iż działają w mieście opiekunowie zieleni. Szkoda tylko, że jak do tej pory nie było nam – bo nie tylko mnie na sercu zieleń leży – dane poznania owych opiekunów. Nie było do tej pory także mowy o ich działaniach. Mało tego, kiedy odbywały się, nieliczne zresztą, spotkania w kwestii zieleni, to nigdy takowy opiekun się nie pojawiał. Przychodzili za to urzędnicy z gotowymi formułkami usprawiedliwiającymi konieczność wycinania kolejnych drzew. Gdyby rzeczywiście opiekunowie drzew istnieli, to już dawno nie powinno być suszki, która uschła dwa lata temu, a stoi idealnie po przekątnej wobec opisanego klonu. Nie byłoby więcej zaniedbań w tej kwestii choćby tylko w samym ścisłym centrum. Zatem ktoś coś tu wymyśla na potrzeby chwili.
Zaskakującym zresztą jest, że Urząd pisze o wadach ukrytych w zdrowym drzewie. To tak, jak dziura w zębie, której nie ma, a jest. Powaga urzędu nie powinna pozwolić piszącemu na eksplikowanie takich bzdur. Bo tak się właśnie składa, że ten klon miał dziuplę, co było widać dokładnie, kiedy nastąpiło to nieszczęście.
I w kwestii ogólnej – nie wiem, na czym polegają działania opiekuńcze wobec zieleni w mieście poza systematycznym koszeniem ledwo odrosłej trawy, bo tego zwyczajnie nie widać. Czego nie można powiedzieć o opiekunach drzew w przywołanych przeze mnie przykładach z zagranicy. Tam ich działania widać. Jak i ich samych przy pracy.
Renata Ochwat
Ps. Dodam, że niezmiernie będę zaszczycona, jeśli dane mi będzie poznać owego miejskiego opiekuna zieleni.
Szłam w Miasteczku główną ulicą i patrzyłam na drzewa, dokładnie na lipy i wyjść z zadumy nie mogłam, że jakby ich tak nie ostrzyc na wiosnę, to nic by z nich nie było.