2025-05-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Lubię ten nieustanny balet z flagami – narodowymi i miejskimi. Co jakiś czas się pojawiają i znikają. Bo tak każą przepisy.
Tym razem nie miałam ani cienia wątpliwości. Narodowe barwy wzdłuż ulic i na wielu balkonach zawisły na znak 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie (bo na świecie nastąpiło to 2 września 1945 roku), krwawego konfliktu, który zdawało się, nauczył wszystkich, że od każdej wojny lepsza jest dyskusja i dialog. Zdawało się, aż do początków lat 90. XX wieku, do krwawej i bratobójczej wojny na Bałkanach oraz do 24 lutego 2022 roku, kiedy to faszystowskie w istocie państwo – rossja (pisownia zamierzona, piszę tak od tej daty wszędzie) napadło Ukrainę.
Polacy w tamtym konflikcie, mam na myśli II wojnę, nie za dużo mieli do powiedzenia. Najpierw buńczuczne zapowiedzi – ani guzika, potem rejterada w popłochu do Rumunii, potem państwo podziemne, dwie armie i lata ciemności w russkim protektoracie, bo tak postanowiła wielka historia i jej dyrygenci.
Jednak znacząca to data, bo po zakończeniu wojny zmieniło się w Polsce wszystko. Między innymi niemiecki od chwili założenia Landsberg stał się polskim Gorzowem, w którym spokojnie sobie mieszkamy i w głowie nam się nie mieści, że coś mogłoby się zmienić.
Ale ja wracam do flag. Bo powiem, zastanawia mnie ten nieustanny balet. Nie prościej po prostu na zawsze powiesić flagi i niech sobie wiszą? Jestem świeżo po kolejnej wizycie w Stambule, moim zdaniem jednym z najpiękniejszych miast, w jakich byłam. I tam flagi państwowe wiszą cały czas. Mało tego, wiszą. Są umieszczone na potężnych masztach w newralgicznych miejscach, jak choćby wzgórza otaczające Bosfor… I fajnie to wygląda. A od przemiłej znajomej, z którą byłam, usłyszałam – i jak dobrze, oni się narodowej flagi nie wstydzą. Pora i na nas.
No i trzeba przyznać, że coś jest na rzeczy. Bo ten balet, tym bardziej, że świąt przybywa w tempie geometrycznym, jest coraz bardziej zagadkowy.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 80 lat od chwili, gdy do Gorzowa przybył pierwszy transport przesiedleńców z Zachodniej Białorusi. Jak wspominał w 1980 Zdzisław Zaremba: wyładowaliśmy się na rampie dworca towarowego. W nocy z 8/9 maja słychać było salwy oraz wołania i radosne okrzyki żołnierzy radzieckich. To wiwatowano na cześć zwycięstwa [...]. 9 maja w godzinach przedpołudniowych na rampę dworca towarowego przybył do nas starosta Gorzowa [...] pan Kroenke. Wskazał nam ładnie położone miejsce zamieszkania, tj. wolne domki na ul. po niem. nazywającej się Stadion Siedlung a po polsku do dzisiejszego dnia Osiedle przy Stadionie, gdzie od tego dnia zamieszkują moi rodzice... Większość repatriantów zamieszkała w Santocku i Wojcieszycach, wśród repatriantów byli Józef i Maria Chmurowie, rodzice Krystyny, urodzonej 27 maja jako pierwsza gorzowianka.
Mamy to szczęście, my melomani, że do naszej Filharmonii zaglądają najlepsi. Kolejny raz się składa, że w Konkursie Chopinowskim wystąpi aż dwóch muzyków, którzy byli i będą u nas.