2025-10-17, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Dokładnie z książkami, których już nikt nie chce czytać. Bo takich jest dużo i będzie coraz więcej.
Przechodziłam obok antykwariatu i w pudełku z darmowymi książkami do wzięcia znalazłam sporo lokalnej literatury. Książki wyglądają, jakby nigdy nie były czytane. I w taki oto sposób znalazłam odpowiedź, jedną z wielu, co się dzieje z książkami, których nikt już nie chce czytać.
W sumie to smutne, kiedy trafia się na literaturę, która nikogo nie interesuje. Bo przecież każda książka, nawet wybitnie grafomańska (a te jak raz takimi nie są) to suma działań wielu ludzi. Poczynając od autora, który musiał się napracować, przez wydawcę, który musiał książce nadać określony kształt, przez sprzedawcę, który musiał ją ustawić na półce, potem sprzedać, do czytelnika.
Tak więc literatura, której nikt nie chce, trafia do antykwariatu lub do pudeł z książką za darmo. Czytam od czasu do czasu książkę znakomitego szkockiego antykwarysty Shauna Bythella Pamiętnik księgarza, czytam, bo w kółko do niej wracam – więcej o książce https://www.echogorzowa.pl/news/53/Ksiazki-przeczytane/2021-12-02/o-ksiazkach-dla-ksiazkolubow-i-nie-tylko-32166.html. I on tam pisze, co się dzieje z książkami, które trafiają do utylizacji i dlaczego. I pisze to lekko, choć wcale to takie lekkie nie jest – wysłać ładunek książek na przemiał.
Mam nadzieję, że moja biblioteka, zwłaszcza półki niemieckie i czeskie nie trafią na przemiał. Nie mam tej pewności z półką regionalną – też obszerną, bo takich półek w mieście jest więcej.
Dyskutowaliśmy onegdaj ze znajomymi, co się właśnie z naszymi regionalikami stanie, kiedy trzeba będzie poszukać dla nich miejsca. Bo iluś ludzi w mieście ma dokładnie takie same książki.
Na razie jednak chodzę, oglądam książki, niektóre kupuję, dużo czytam… Bo jak wiadomo, czytanie to przygoda. Nigdy nie wiadomo, na co się trafi.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 80 lat od chwili, gdy rozpoczęto zapisy do klas fortepianu, skrzypiec, wiolonczeli, kontrabasu, instrumentów dętych i śpiewu solowego miejskiej uczelni Muzycznej (Konserwatorium). Organizację konserwatorium Wojewódzki Wydział Kultury i Sztuki powierzył prof. Ludwikowi Kacperskiemu (1890-1965) z Warszawy. Już w kwietniu 1946 r. powstała z tego Miejska Szkoła Muzyczna, później upaństwowiona. Szkoła miała być płatna, jak głosił komunikat, wysokość czesnego ustali się później. Niezamożnym uczniom klasy instrumentów dętych przyznane będą ulgi. Wybitnie uzdolnieni będą zwolnieni od opłat. Takie były początki szkolnictwa muzycznego w Gorzowie. I jaka szkoda, że się nazwa Konserwatorium ostatecznie nie ostała….
Dokładnie z książkami, których już nikt nie chce czytać. Bo takich jest dużo i będzie coraz więcej.