2023-02-25, Na szlaku
Kiedy już człowiek napatrzy się na Bramę Brandenburską czy Katedrę Berlińską, pora ruszać w inne zakątki stolicy sąsiadów.
Takim nieoczywistym jest dzielnica Pankow z przyległościami. Pankow to niegdysiejsze osobne miasto przyłączone do stolicy wielkich Niemiec w 1920 roku. Zwykle pomijana przez turystów, a szkoda. Bo można tu zobaczyć trochę ciekawostek, a i natknąć się na ślady związków z naszym miastem lub regionem. Zatem zaczynamy.
Jak już się dojedzie do Pankow, to warto się wybrać do przedziwnego z punktu widzenia Polaków muzeum. To świetnie zachowane mieszczańskie mieszkanie na I piętrze kamienicy przy ul. Heynstraße 8. Kamienica ta została zbudowana przez producenta trzciny do krzeseł Pankow, Fritza Heyna w 1893 roku. Rodzina Heyn zajmowała Beletage (1 piętro) do 1972 roku, kiedy to w prawie niezmienionym mieszkaniu zamieszkały dwie córki Heyn. I wówczas to mieszkanie zamieniono w muzeum.
Już od wejścia do kamienicy klatka schodowa zapiera dech. Od razu widać, że jesteśmy u bogatych ludzi. Plafony, malowidła, wysmakowana klatka schodowa…. Ale i drzwi wiodące do innych mieszkań z wizytówkami i skrzynkami pocztowymi. A wnętrze samego mieszkania pokazuje, jak wygodnie i dostatnio mieszkało berlińskie mieszczaństwo. Jedyny minus tego malutkiego muzeum, to opisy jedynie po niemiecku. Ale nie trzeba znać języka, aby docenić pełne drogich sprzętów pomieszczenia. Można tu zobaczyć typowy salon, pokój dziecięcy, ale i kuchnię. Malutkie muzeum, ale jakże ciekawe.
Po wyjściu z mieszczańskiego domu warto się skierować do Ratusza, siedziby władz dzielnicy Pankow. Po drodze mija się kamienice z przełomu XIX i XX wieku, bardzo współczesne bloki mieszkalne utrzymane w stylu fabrycznych loftów, ale małe kamieniczki, które jakoś się uchowały wśród różnej zabudowy. A kiedy już stanie się przed monumentalnym Ratuszem, to zwyczajnie dech zapiera. To ozdobiona pełnopostaciowymi rzeźbami budowla z czerwonej cegły z początków XX wieku i przypomina wszystko, ale nie ratusz. Stosowny napis świadczy jednak, że to siedziba władz dzielnicy.
Po chwili idziemy dalej, w kierunku ceglanego kościoła, wiedzie nas ulica Breite Strasse – widomy znak, że jesteśmy w centrum. Kościół – ewangelicka świątynia pod rzadkim w Polsce wezwaniem Czterech Ewangelistów, to znak, że tu za chwilkę skręcamy w ulicę Ossietzkystrasse. Podpowiem, że w przeciwną stronę, niż wiodą tory tramwajowe.
I już spokojną uliczką idącą miedzy zadbanymi blokami dochodzimy do rzeźby Carla von Ossietzky. To upamiętnienie noblisty – Pokojowa Nagroda Nobla, jednego z pierwszych więźniów nazistowskiego reżimu. Dość dodać, że Carl von Ossietzky siedział w obozie koncentracyjnym w Słońsku – Sonnenbergu. I tu mamy pierwszy związek z regionem.
Uliczka doprowadza nas do pałacu Schönhausen – w bardzo swobodnym tłumaczeniu – Piękny Dom.
Na końcu ulicy dochodzimy do bramy pałacowej, która wiedzie do barokowego, zachwycającego pałacyku. Wybudowany dla generała Joachima von Grumbkowa, przez długie lata był główną siedzibą żony Fryderyka II Wielkiego, królowej Elżbiety Krystyny. To za jej sprawą pałacyk stał się rokokowym klejnotem w pięknym parku.
I choć królewski małżonek nigdy tu nie był, to jednak można tu obejrzeć kilka jego artefaktów, jak i podobizn samej królowej. Jej opis zachował się w pamiętnikach księżnej Wilhelminy Pruskiej, ukochanej siostry Fryderyka, ale obrazy przeczą temu opisowi. Wilhelmina twierdziła bowiem, że królowa była głupia i szpetna, jednak sam pałac, jego wygląd, jak i podobizny królowej zadają kłam temu twierdzeniu.
Ciekawe jest to, że w 1949 r. pałac stał się siedzibą głowy państwa – pierwszego prezydenta byłej NRD, Wilhelma Piecka. Z tego czasu pochodzi gabinet urzędowy i elegancki nowoczesny prezydencki ogród. W latach 1960-1964 pałac staje się siedzibą Rady Państwa byłej NRD, a w końcu - do 1990 r. - służy jako dom gościnny rządu NRD. Zachowany apartament gości rządowych jest urządzony w stylu lat 1960., a pokój kominkowy posiada nowe wyposażenie z 1978 r. W tych pomieszczeniach gościły słynne osobistości, jak Fidel Castro czy Michaił Gorbaczow. Dlatego też do dziś o Pankow mówi się – rządowe centrum.
Jak już się jest w dzielnicy Pankow, warto podjechać kawałeczek dalej, do Buch – tak się nazywa ta dzielnica, aby obejrzeć niezwykły kompleks – zaprojektowany przez Ludwiga Hoffmana szpital. Początek XX wieku, na obrzeżach Berlina, zatopiony w lesie, powstaje nowoczesny kompleks leczniczy – szpital, który ma odpowiedzieć na wszystkie wyzwania – lecznicze, mieszkaniowe, wszelakie. Najbliżej Gorzowa coś podobnego można zobaczyć choćby w Obrzycach, ale Buch to perełeczka architektury.
W czasie zimnej wojny w latach 1961-89 było to miejsce styku – Berlina Zachodniego z Wschodnim. Miejsce ulegało dewastacji, zapominano o nim. Dziś z wolna zamienia się w luksusowe osiedle – świetnie skomunikowane z centrum – bo dworzec S-Bahnu oddalony jest o 200 metrów, a pod samą bramę podjeżdża miejski autobus. Niezwykła architektura, wybrukowane drobną kostką ulice, rzeźby, fontanny, zieleń, to wszystko sprawia, że spacerowanie po tym kompleksie jest przyjemnością, a sam kwartał został wpisany na listę zabytków.
Renata Ochwat
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.