2025-05-05, Żużel
Kolejne żużlowe derby, rozegrane na gorzowskim torze, zapewne zapiszą się w pamięci kibiców wieloma zaskakującymi zwrotami sytuacji. Jedno zdarzenie wzbudza, niestety, mocne kontrowersje.
Najstarsi chyba kibice nie pamiętają, żeby derbowy mecz rozpoczął się o kwadrans szybciej niż było to planowane. Decyzja sędziego była w tym przypadku mocno kontrowersyjna, bo jednak płacący niemałe pieniądze za bilety widzowie zostali w momencie kupna wejściówek poinformowani o dokładnym rozpoczęciu pierwszego wyścigu i nie mieli oni obowiązku znaleźć się na swoich miejscach kilkanaście minut wcześniej. Start do pierwszego wyścigu powinien zostać bezwzględnie dotrzymany, chyba że z jakiś powodów nastąpiłoby jego opóźnienie.
Argumentacja, że może padać i trzeba pojechać szybciej niż wynikało to z oficjalnej zapowiedzi wystawia jednak na śmieszność zawodową ligę zwaną PGE Ekstraligą, bo pokazuje, że kibic nie jest dla władz tej ligi istotny. Dla nich liczy się tylko ,,odbębnienie’’ meczu, zakładając z góry, że może to być zaledwie osiem wyścigów na przykład w pół godziny. Panowie decydenci i sędziowie, widzowie płacą za spektakl wysokiej jakości a nie za ,,sztukę dla sztuki’’. Oczywiście może się zdarzyć, że w trakcie spotkania dojdzie do gwałtownych opadów, albo wichura zacznie porywać drzewa, łamać siedziska na trybunach, wywróci wieżyczkę z sędzią w środku i w celach bezpieczeństwa trzeba przerwać mecz. A że wcześniej odbyło się przynajmniej osiem wyścigów, wtedy zgodnie z regulaminem zalicza się go jako odbyty.
W przypadku derbów pośpiech z szybszym rozpoczęciem meczu okazał się być niewskazany, deszczu nie oszukano a i tak trzeba było dwukrotnie przerywać spotkanie i czekać aż opady ustaną. Prawdopodobnie również przez zbyt szybkie wypuszczenie zawodników na tor w deszczu na tyle przycyzniło się do zniszczenia części nawierzchni, że zawodnicy ścigali się tak naprawdę tylko po jednej ścieżce. Kto wyjechał zbyt szeroko albo upadał albo tracił dobrą pozycję. Dobrze, że chociaż organizatorzy naprawdę dobrze przygotowali tor, który przyjął sporo wody.
Dobrze również, że dramaturgia spotkania była na tyle wysoka, że kibice obu drużyn skupili się na emocjach i oglądaniu walki do końca, bo dopiero po zakończeniu ostatniego wyścigu poznaliśmy zwycięzcę meczu. Na pytanie, ilu widzów z biletami w rękach nie obejrzało wszystkich wyścigów ze względu na pojawienie się na stadionie w ostatniej chwili, odpowiedzi zapewne nie poznamy. Miejmy jednak nadzieję, że więcej do takich sytuacji nie będzie dochodzić, bo ktoś tam ma taki kaprys.
RB
Majówka już za nami. Było zimno tam, gdzie pojechałam. I wiem na pewno, że znów tam pojadę, choćby po to, aby znów się przeprawić przez Bosfor.