Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

I to jest chyba najbardziej niewykorzystany potencjał

2023-07-18, Nasze rozmowy

Ze Zbigniewem Rudzińskim, autorem przewodników po Gorzowie, rozmawia Dorota Waldmann

Zbigniew Rudziński
Zbigniew Rudziński Fot. Karolina Machnicka/UM

- Gorzowskie opowieści turystyczno-krajoznawcze... Co to za publikacja?

- Jest to książka o wszystkim, co jest związane z regionem gorzowskim. Zawiera informacje, które warto znać, które dotyczą historii, pięknych terenów oraz ludzi, którzy prowadzili tutaj ciekawe życie, często zupełnie  niewyobrażalne na dzisiejsze standardy. Opisane są ciekawe, historyczne wydarzenia. Zdradzę taki jeden historyczny fakt, który miał miejsce. Otóż generalicja pruska śpiewała „jeszcze Polska nie zginęła” niedaleko stąd, w Kostrzynie. A jak do tego doszło, to zapraszam do lektury mojej książki.

- Co pana zainspirowało do jej wydania?

- Ludzie. Od wielu lat oprowadzam ludzi po Gorzowie i regionie gorzowskim. Opowiadam to, co wiem o tych miejscach i na co zwrócić szczególną uwagę. Podczas właśnie takich wędrówek zauważyłem, co tak naprawdę interesuje ludzi, na co zwracają szczególną uwagę oraz co ich „wycisza”. Właśnie te wszystkie historyjki starałem się zebrać i przekazać szerszemu gronu odbiorców. Na początku dzieliłem się nimi  w Radiu Gorzów, co było dla mnie i wciąż jest nie lada wyzwaniem.

- Dlaczego?

- Ponieważ mój przekaz musi trwać… trzy minuty. Nie więcej. W przypadku długich i skomplikowanych historii skomasować to tak, żeby było ciekawie oraz zrozumiale dla odbiorcy wcale nie jest tak prosto. Niektóre historie ćwiczyłem ze stoperem, żeby nie przekroczyć tych 180 sekund.

- I przy okazji tych krótkich audycji zrodził się pomysł na książkę?

- Tak. Uzbierało się dość sporo tych wszystkich historii i zdecydowałem, że skoro musiałem oszczędzać na przekazie słownym, to jakbym wzbogacił je jeszcze zdjęciami, czy szkicami, to byłyby dużo ciekawsze. Obraz niekiedy wyraża więcej niż tysiąc słów. I tak powstała całkiem pokaźna książka do czytania i oglądania. Bardzo się cieszę, bo udało mi się pozyskać także osoby, które rysują. Dziś, jak opowiadamy o jakimś grodzisku, które kiedyś istniało w Santoku i Gliniku, to trudno nam jest to sobie wyobrazić, a te miejsca są do dziś „czytelne” i możemy tam wędrować. Rysunki pozwalają wzbogacić słowo pisane i pobudzają naszą wyobraźnię. Bardzo zależy mi na tym, żeby ludzie, jak już przejrzą tę książkę, stwierdzili, że warto wybrać się w dane miejsce i zobaczyć je na żywo. Chcę wyciągnąć ludzi z domów i taki jest cel tego przedsięwzięcia.

- Ile czasu powstawała książka?

- Właściwie to przygotowywałem się do niej 40 lat. Turystyką regionalną zająłem się zupełnie przez przypadek, jako emerytowany alpinista. Chodziłem po naszym  regionie z ciężkim plecakiem wypełnionym książkami, żeby przygotować się kondycyjnie. Krok po kroku dochodziłem do tego, co ja widzę i tak zacząłem pokazywać te miejsca innym. Teraz z perspektywy czasu wiem, że było warto odkrywać nasz region gorzowski, bo skrywa wiele pięknych miejsc i historii.

- Są miejsca, które pana zdaniem, wymagają jeszcze głębszego poznania?

- Tak, chociażby Gorzowskie Murawy. Te przestrzenie są niemal, jak na Dalekim Wschodzie. Ta podgórska sceneria daje poczucie oderwania od rzeczywistości miejskiej. Kolejnym takim przykładem jest dolinka rzeczki Srebrnej. Jest to rzeczka o charakterze górskim, półdzika i przez to fascynująca, bo wijąca się z zakolami, które osiągają 300 stopni, więc prawie zawijają kierunek biegu w taki sposób, że ona niemal zawraca.

- To nie jest pana pierwsza publikacja o tematyce Gorzowa. Czym różni się ona od wcześniejszych?

- Tym, że ona jest na półkę. Jestem praktykiem i wcześniej starałem się, żeby moje publikacje można było schować do kieszeni i z nimi wędrować. W tym przypadku odszedłem od praktyki.

- Można powiedzieć, że Gorzów zna pan już, mówiąc kolokwialnie, jak własną kieszeń…

- Nie, ja go cały czas poznaję.

- Czyli nie odkrył go pan jeszcze do końca?

- Nigdy go nie odkryję. To nie jest możliwe. Gorzów ma prawie tysiąc lat, bo przecież zanim nastąpiła lokacja, to była rybacka wieś.

- W Gorzowie można się zakochać?

- Oczywiście, że tak. Gdyby tak nie było, to dziś byłbym mieszkańcem Krakowa. Uwielbiam tu wracać. Lubię podróżować, ale nie wyobrażam sobie, że mógłbym gdzieś indziej zamieszkać na stałe. Moim miejscem na ziemi jest Gorzów.

- Co pana urzekło w naszym mieście?

- Różnorodność i ludzie. W Gorzowie mamy bardzo ciekawych ludzi i to jest chyba najbardziej niewykorzystywany potencjał.

- Jakby miał pan zachęcić tych jeszcze nie do końca przekonanych do odkrywania Gorzowa, to co by pan im powiedział?

- Otwórzcie oczy. Dookoła nas jest tyle pięknych miejsc z ciekawą historią. Region gorzowski wcale nie jest gorszym miejscem do uprawiania turystyki niż Andaluzja, czy inny zakątek na świecie. Jestem zdania, że wciąż za mało znamy miejsce, w którym żyjemy i to właśnie chcę zmieniać.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x