Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Janowiak: Dotarły do Gorzowa i zapytały, czy muszą iść do piwnicy

2022-04-13, Nasze rozmowy

Z Leszkiem Janowiakiem, byłym piłkarzem, trenerem i prezesem Warty Gorzów, rozmawia Dorota Waldmann

medium_news_header_33315.jpg
Fot. Dorota Waldmann

- Kilka lat temu miał pan okazję gościć w Gorzowie reprezentację chłopców w piłce nożnej z ukraińskiej Sumy. Jak to się stało, że pojawili się oni w naszym mieście?

- W 2016 roku Gorzowski Okręgowy Związek Piłki Nożnej, jak co roku, zorganizował trzydniowe minimistrzostwa dla młodych chłopców w piłce nożnej. Zaproponowałem wówczas, żeby zaprosić do udziału w tych mistrzostwach miasta partnerskie Gorzowa, w tym reprezentację z Sumy. Oczywiście, odpowiedzieli na nasze zaproszenie i przyjechali do Gorzowa. Zagrali całkiem nieźle, byli bardzo dobrze przygotowani do gry.

- Długo przebywali w Gorzowie?

- Gościliśmy ich tydzień czasu. Na czas pobytu mieszkali w Hotelu Mieszko w bardzo dobrych warunkach. Organizowaliśmy im różnego rodzaju atrakcje, m.in. wyjście na basen, czy na żużel. Pamiętam, jak byli niesamowicie przejęci po obejrzeniu meczu żużlowego. Mówili, że żużlowcy to szaleńcy. Zwiedzili nasze miasto, bardzo im się podobało. Spotkali się także z władzami Gorzowa.

 

PRZECZYTAJ: 1056 rocznica Chrztu Polski

- Kontakty z FC Barsa Sumy zostały podtrzymane?

- Oczywiście, nawiązaliśmy z nimi bliższe kontakty. W 2017 roku dostaliśmy z Sumy zaproszenie na rewizytę.

- Było to zaproszenie na zawody sportowe, czy stricte turystycznie?

- Na turniej piłki nożnej. Oni co roku organizują turniej poświęcony pamięci swojego byłego, nieżyjącego już piłkarza. Zorganizowaliśmy ekipę, która składała się z przedstawicieli wszystkich gorzowskich klubów piłkarskich. Trenerzy wytypowali młodych piłkarzy i tak stworzyliśmy drużynę. Łącznie pojechały do Sumy 23 osoby.

- Jak wrażenia po tym wyjeździe?

- To była niesamowita przygoda. Jechaliśmy prawie dwa tysiące kilometrów. Z Gorzowa pojechaliśmy do Przemyśla, gdzie mieliśmy nocleg, po czym ruszyliśmy już bezpośrednio do Sumy. Zakwaterowanie mieliśmy w domu studenta, w bardzo dobrych warunkach. Cały czas towarzyszył nam przewodnik – miejscowa urzędniczka. Miło wspominam ten wyjazd. W turnieju zajęliśmy drugie miejsce. Gościliśmy też w tamtejszym urzędzie miasta, gdzie podczas naszej wizyty zorganizowano specjalną konferencję prasową. Odbiło się to naprawdę szerokim echem. Było kilka kamer telewizyjnych. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni, zwłaszcza chłopcy, którzy nie wiedzieli, co się dzieje.

- Samo miasto podobało się panu?

- Tak. Sumy było dużym miastem, bo niestety teraz jest całe zniszczone i zbombardowane. Dramatycznie to wygląda. Miasto liczyło wówczas 260 tysięcy mieszkańców. Ludzie żyli tam bardzo skromnie. Charakterystycznym obiektem w mieście była cerkiew oraz stadion piłkarski, który mógł pomieścić 35 tysięcy widzów.

- Kolejnych wizyt już nie było. Dlaczego?

- Przez pandemię, która uniemożliwiła nam bezpośrednie kontakty, a teraz do tego jeszcze wybuchła wojna.

- Ale w planach były?

- Tak. W tym roku będziemy organizować w Gorzowie duży turniej piłkarski. Zaprosiliśmy naszych partnerów z FC Barsa Sumy na taki dwutygodniowy pobyt, wyrazili chęć przyjazdu do nas, ale niestety przyszła wojna.

 

ZOBACZ: Po paskudnych szopach zostanie wspomnienie

- Sumy jest jednym z miast, które najbardziej ucierpiało w wyniku rosyjskiej inwazji. Jest pan w stałym kontakcie z ukraińskimi przyjaciółmi. Jak oni relacjonują te wydarzenia?

- Od samego początku jestem z nimi w kontakcie. Rozmawiam, pytam, czy możemy im jakoś pomóc. Miasto przez długi czas było całe okrążone przez rosyjskie wojska, nieustannie spadały bomby i był problem z wyjazdem. Gdy udało się otworzyć korytarz humanitarny z miasta wyjechało 35 tysięcy ludzi. Tylko kobiety z dziećmi. Autobusy były dokładnie sprawdzane, czy w środku nie znajdują się mężczyźni.

- Udało się uciec z Sumy kobiecie, która była przewodniczką podczas waszego pobytu tam. Gdzie aktualnie przebywa?

- Tak, uciekła z dwójką dzieci. Wraz z nią jeszcze jej koleżanka z dzieckiem. Z początku nawet nie chciała słyszeć o wyjeździe, a proponowałem jej wielokrotnie pomoc. W momencie, gdy na sąsiedni blok spadły bomby, zdecydowała się uciekać. Po bardzo długiej i wyczerpującej podróży dotarli do Gorzowa kilka tygodni temu. Zorganizowaliśmy im mieszkanie w Witnicy i tam aktualnie przebywają. Oprócz tego wspólnie ze znajomymi i rodziną zadbaliśmy o najpotrzebniejsze rzeczy, niezbędne do codziennego życia.

- Jak dzieci odnalazły się w tej nowej rzeczywistości?

- Kilka dni dochodziły do siebie po podróży. Te dzieci przeszły straszną traumę, aż za serce ściska. Nam ciężko było słuchać tych opowiadań, a co dopiero mają czuć ci ludzie, którzy doświadczyli tego okrucieństwa. Straszne.  Przez dwa tygodnie siedzieli cały czas zamknięci w piwnicy. Będąc już tutaj w Polsce dzieci pytały się mamy, czy muszą iść do piwnicy… Proszę sobie wyobrazić, jaka to jest ogromna trauma i jak wielkie piętno odcisnęła na ich psychice wojna.

- Czują się bezpiecznie w naszym kraju?

- Tak. Cieszą się, że mają ciszę, spokój i nie słyszą już spadających bomb.

- Planują zostać w Witnicy, czy chcą jechać dalej?

- Nie chcą już dalej nigdzie jechać. Chcą przeczekać wojnę u nas i jak najszybciej wracać do swojego kraju. Nie wiedzą, czy będą mieli do czego wracać, ale to jest w tej chwili dla nich najważniejsze – powrót na Ukrainę.

- Co pan czuje widząc miasto Sumy, które pan odwiedził pięć lat temu, prawie zrównane z ziemią?

- To jest coś strasznego. Niewinni ludzie stracili dorobek całego życia i zostali zmuszeni do ucieczki z kraju. Nie da się przejść obojętnie obok tego. Jak już wojna się skończy planuję wspólnie ze znajomymi i lokalnym środowiskiem piłkarskim zorganizować pomoc na szerszą skalę dla naszego miasta partnerskiego. Nie możemy zostawić tych ludzi samych sobie.

- Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia: Dorota Waldmann

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x