Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2024

Kiedyś naszym oknem na świat były głównie książki

2023-06-03, Nasze rozmowy

Z Grzegorzem Musiałowiczem, właścicielem zbioru starych książek dla dzieci i młodzieży rozmawia Renata Ochwat

Grzegorz Musiałowicz
Grzegorz Musiałowicz Fot. Renata Ochwat

- Jak powstała twoja kolekcja książek dla dzieci i młodzieży sprzed 40 i 30 lat, którą właśnie można obejrzeć w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej?

- Tak naprawdę to nie jest do końca kolekcja. Są to raczej ocalałe pamiątki z okresu dzieciństwa i młodości. Część z nich rozdałem okazyjnie znajomym, część przekazałem też kilka lat temu do biblioteki podczas zbiórki.

- Wszystkie są twoje?

- Większość. Kilkanaście okazów przekazali mi znajomi na wieść o tym, że przygotowuję wystawę. To między innymi pozycje z serii „Poczytaj mi mamo”. I to z tych czasów, kiedy –  jak sam wydawca twierdził – książki na cienkim papierze były przeznaczone na zniszczenie, bo dzieci miały ćwiczyć na nich nawyk czytania, budować wrażliwość na świat, a nie kolekcjonować je na półce.

- No dobrze, każdy z nas czytających czytał pisemko „Miś”. Ale to naprawdę rzadkość, żeby „Miś” się przechował przez tyle lat.

- A, właśnie „Misia” to zawdzięczam mojej mamie, która te kilka numerów przechowała u siebie, chyba z sentymentu do dawnych czasów. Niestety, nie zachowały się „Płomyczki” czy „Płomyki”.

- A co z nimi zrobiłeś?

- Po prostu skasowałem, czego dziś żałuję.

Och Karol, czyli „Garnek” kipi formą

- W bibliotece pokazujesz książki dla dzieci w różnym wieku – bo są i dla maluszków, ale i dla dziesięciolatków, jak i nastoletniej młodzieży.

- Dokładnie tak jest. Takie było moje założenie. Zbliża się Dzień Dziecka, zatem chciałem pokazać przekrój literatury od dziecięcej do młodzieżowej. Zaczynamy od serii „Poczytaj mi mamo” i „Serii z Wiewiórką”, czyli książeczek dla kilkulatków. Kończymy na powieściach przygodowych i podróżniczych, czyli jesteśmy w świecie Indian, Karola Maya i podróżujemy z Juliuszem Verne’em w 80 dni dookoła świata.

- Każdy, kto kolekcjonuje książki, w pewnym momencie mierzy się z tym samym problemem. Mało półek.

- Dobrze, przyznam się do czegoś. Część tych książek na co dzień jest spakowanych w kartonach. Mam też taki regał, że mieszczą się dwa rzędy książek. Z przodu są książki z mojej obecnej kategorii wiekowej. A z tyłu są różne zapomniane cuda.

- Znalazłeś jakąś cudowność?

- Znalazłem. Na przykład garść kryminałów z serii z jamnikiem. Pamiętałem, że mam te książki, ale byłem zdziwiony, że jest ich aż tyle. Tym bardziej, że się parę razy przeprowadzałem, a przy przeprowadzkach raczej przewozi się książki, o których się myśli, że są wartościowe, że będą przydatne,. A przecież o kryminałach trudno mówić, że są wartościowe. Do bajek wiadomo, że się nie wraca. Jak wychowywałem swoje dzieci, to były już książeczki wydawane w latach 90. Ale wśród nich np. „Chory kotek”, czyli bajka napisana w XIX wieku, o czym mało kto wie.

0.obrazki-05-Copy.jpg
1.obrazki-09-Copy.jpg
2.obrazki-1-Copy.jpg
3.obrazki-10-Copy.jpg
4.obrazki-11-Copy.jpg
5.obrazki-12-Copy.jpg
6.obrazki-13-Copy.jpg
7.obrazki-14-Copy.jpg
8.obrazki-15-Copy.jpg
9.obrazki-2-Copy.jpg
10.obrazki-3-Copy.jpg
11.obrazki-4-Copy.jpg
12.obrazki-6-Copy.jpg
13.obrazki-7-Copy.jpg
14.obrazki-8-Copy.jpg
0
01234567891011121314

- Wracasz od czasu do czasu jednak do starych książek?

- Bardzo rzadko, jeśli już, to najczęściej do książek Joanny Chmielewskiej. „Nawiedzony dom” to jedna z takich moich ulubionych powieści. Parę miesięcy temu sięgnąłem do książek o Teresce i Okrętce, czyli do „Zwyczajnego życia” i „Większego kawałka świata”. Zresztą w jednej z tych książek pojawiają się postaci Janeczki i jej brata Pawełka, czyli bohaterowie „Nawiedzonego domu”.

- Czy twoim zdaniem te książki, te z naszego dzieciństwa, młodości mogą zainteresować współczesną młodzież?

- Ja mam nadzieję, że tak. Ale to jest kwestia wychowania i otoczenia w jakim dziś żyjemy. Jesteśmy bombardowani ostrą reklamą, głośną, wręcz wrzaskliwą literaturą, durnymi, bijącymi po oczach filmami dla dzieci. I mam wrażenie, że utraciliśmy pewną wrażliwość, którą nasze pokolenie miało, właśnie czytając takie książki. Zaczynaliśmy od rozwijających wyobraźnię bajek o królach i krasnoludkach, potem przychodził czas na Kubusia Puchatka, jeszcze potem podróżowało się po świecie z Arkadym Fiedlerem czy innymi autorami. Ta nasza wrażliwość dziś została przytępiona, ale może to wynikać też z tego, że jesteśmy bardziej otwarci na świat. Bo w tamtych czasach naszym oknem na świat były właśnie książki. I, w bardzo ograniczonym stopniu, kino i telewizja. Podróżowało za granicę się przecież rzadko. Dla dziecka wyprawa do ZOO to już była wielka podróż. Dlatego też myślę, że może być problem w tym, aby właśnie ta literatura zainteresowała współczesnych nastolatków.

- A co ty dziś czytasz dla siebie?

- Przede wszystkim luźniejszą literaturę. Sięgam do współczesnych polskich kryminałów. Ale też czytam Francisa Fukuyamę, Normana Daviesa. Czasem jednak lubię wrócić do starych kryminałów z serii „Ewa wzywa 07” czy wspomnianych jamników. Czytam właściwie chyba wszystko.

- Dzięki za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x