Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Krajewska: Często jest tak, że słuchamy innych, a nie siebie

2022-03-23, Nasze rozmowy

Z Justyną Krajewską, trenerką kompetencji, mentorem, szkoleniowcem, twórczynią marki Akademia Zmian, rozmawia Dorota Waldmann

medium_news_header_33134.jpg

- Czytelnicy Echo Gorzowa mieli już okazję z krótkiej rozmowy (TUTAJ) dowiedzieć się, że jest pani gorzowianką, która powróciła do rodzinnego miasta po latach, ale proszę powiedzieć coś więcej o sobie.

- Zawsze interesowali mnie ludzie i ich interakcje między sobą. Jestem dobrym obserwatorem i bardzo cenię sobie niezależność. Przez wiele lat pracowałam z ludźmi, głównie w międzynarodowych korporacjach, w działach obsługi klienta, sprzedaży i marketingu. Po ukończeniu studiów stwierdziłam, że chciałabym bardziej poznać świat. Padło na Anglię. W sumie mieszkałam tam 10 lat, ale z tyłu głowy, ciągnęło mnie jednak do Gorzowa, do rodzinnego domu. Wróciłam i każdego dnia jestem sobie wdzięczna za tą decyzję. Jak to zwykle bywa, początki nie były łatwe. Gorzów się zmienił i ja się zmieniłam. I jak się okazało nie za bardzo potrafiłam już żyć pod dyktando innych. Przyszedł czas na swoje. Usiadłam, zrobiłam listę rzeczy, które lubię i potrafię robić, takie podsumowanie swojego dotychczasowego doświadczenia połączonego z rozwojem świadomości.

- I co z tego wyszło?

- Dzięki temu powstała moja firma. Jako menadżer z wieloletnim stażem świadczyłam usługi B2B. Rozwijałam swoją firmę oferując usługi pomagające się rozwijać innym firmom na arenie międzynarodowej. Był to też czas nieustanych szkoleń i rozwoju osobistego – zarządzanie zespołami, coaching, kurs trenerski, mentoring plus własny rozwój wewnętrzny wsparty holistycznymi metodami i technikami.

ZOBACZ TEŻ: Co dalej z gorzowskim dworcem?

- Nie poprzestała jednak pani na tym…

- Kolejnym moim dzieckiem była Akademia Zmian, która jest odpowiedzią na potrzeby kobiet i mężczyzn w budowaniu odporności psychicznej, pewności siebie, asertywności. Także osób po różnego rodzaju perturbacjach życiowo-zawodowych lub pragnących realnych zmian życiowych, bowiem wszystko jest możliwe, jeśli się chce i działa przy odpowiednim wsparciu. Ja jestem tym wsparciem. Mam duży sentyment do osób wysoko wrażliwych, którym trudno jest się odnaleźć w obecnej rzeczywistości, brakuje im pomysłów, wiary, odwagi, wsparcia, więc takim osobom zaczęłam pomagać. Mój apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia. Odbyłam kurs trenerski, aby jeszcze lepiej dzielić się swoim wieloletnim doświadczeniem i wiedzą. Uważam, że w wielu ludziach brak jest autentycznej troski o jednostkę oraz bezinteresownego wsparcia, a spotęgowany hejt w Internecie tylko to potwierdza. Ja działam mocno holistycznie, wiedzę mieszam z własnym, bogatym doświadczeniem osobisto-zawodowo-biznesowym. Wszystko sprzyja tym, co nie boją się działać. Jestem dobrym mentorem, bo wiem o czym ludziom mówię. Nie są to tylko suche fakty.

- Sama się pani przekonała, że tak naprawdę niemożliwe nie istnieje i to, co wydaje nam się nierealne do osiągnięcia, tak naprawdę jest na wyciągnięcie ręki…

- To prawda. Zaledwie w trzy dni po otrzymaniu certyfikatu trenera otrzymałam pierwszą, rzucającą mnie na głęboką wodę propozycję współpracy od jednej z warszawskich firm. Ogromne wyzwanie, ale i wyróżnienie. Zorganizowałam dla nich dwa dwudniowe szkolenia pt. „Budowanie pewności siebie i komunikacja w biznesie”. Docelowym klientem okazało się Ministerstwo Środowiska i Klimatu w Warszawie. Wszystkie te rzeczy, sploty zdarzeń, sytuacje, które się kolejno dzieją, uświadamiają mnie, że jeżeli się konsekwentnie działa, w oparciu o prawdę i klarowne cele, to wszystko zaczyna iść do przodu.

- Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do pani klienci?

- Jeżeli chodzi o sesje indywidualne, to głównie są to osoby, które mają trudności z poczuciem własnej wartości, budowaniem pewności siebie, odpornością psychiczną, stresem, lobbingiem, wypaleniem zawodowym czy też z asertywnością i wewnętrznymi blokadami. Sporo moich podopiecznych, przez lata dusi w sobie problemy, a w momencie, gdy przychodzi kulminacja, wybucha. Przepracowujemy to, co trudne, akceptujemy siebie, uzdrawiamy to, co przeszkadza mieć życie na upragnionym poziomie. Pojawiają się także osoby na tzw. wysokich stanowiskach, które mają trudność z tym, że awansowały, ale w firmie boją się do tego przyznać. Z reguły ludzie nie wiedzą, jak odnaleźć się w nowej roli i zakładają maski, udając, że wiedzą co mają robić, grają role jakie im przypisano. Udawanie kogoś innego niż się jest naprawdę, z upływem czasu ma prawo zrodzić frustracje. W mojej pracy najważniejsze jest to, żeby podejść do człowieka z empatią. Nigdy nie podchodzę na zasadzie: „O! Mam kolejnego klienta”. Przede wszystkim aktywnie słucham, daje wybrzmieć emocjom, nawiązuję relację z daną osobą. To jest w każdej współpracy najistotniejsze.

PRZECZYTAJ: Piękny gest dwukrotnego mistrza świata!

- Co jest kluczowe w rozwoju osobistym?

- Najważniejsze jest to, żeby spojrzeć w głąb siebie i zastanowić się, co jest dla mnie ważne, jakie mam zasoby, pragnienia, przekonania, braki, czego pragnę dla siebie, za czym tęsknię. W swojej pracy stosuję metodę małych kroków, rozpisujemy cele, planujemy szczegółowo, ale z łagodnością. W razie potrzeby stosujemy testy oraz ćwiczenia, które w tym pomagają. Pamiętajmy o jednej, ważnej rzeczy – skupiajmy się na tym, co będzie dla nas dobre, a nie na tym, co aktualnie jest na świecie opłacalne i co da nam szybkie korzyści.

- Z czym ludzie mają największy problem?

- Przede wszystkim z byciem autentycznie sobą. Często jest tak, że słuchamy innych, a nie siebie. To zasadniczy błąd. Potrzeba więcej zaufania, zwrócenia się do własnego wnętrza, wsłuchania się w rytm tego, co nam w sercu gra. Wiem to po sobie. Po ukończeniu liceum też nie wiedziałam, co chcę dalej robić. Czytałam książki, myślałam, że to mnie rozwija. Przeczytałam setki książek. Szukałam siebie. Zaczęłam studiować turystykę w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie tak naprawdę nie wiedząc dlaczego. Najpewniej dlatego, że był to jeden z ciekawszych kierunków w naszym mieście. Później magisterka z zarządzania i marketingu na Uniwersytecie Szczecińskim. Rozwój wymuszony – dla zarabiania pieniędzy. Zawsze jednak ciekawili mnie ludzie i ich emocje. Byłam pierwszą osobą, która dawała wsparcie przyjaciołom i bliskim, jednak nie był to sposób na zarobek. Moje życie zmieniło się tak naprawdę dopiero grubo po 30-stce, w momencie, gdy zrozumiałam, że ja jestem ważna, że mogę i że nic nie muszę, jeśli nie mam na to ochoty. To było naprawdę odkrywcze. Obrałam swoją drogę bez presji, stresu, perfekcjonizmu i poczucia, że muszę pędzić, być idealna.

- A wcześniej, przed 30-stką?

- Wcześniej robiłam rzeczy, które inni mi doradzali, mówiąc, że to będzie dla mnie dobre. Obrałam cel, zarządzać ludźmi, być „korpobabką” z jajami. Ze swoim zacięciem doszłam na ten wymyślony szczyt. W dużej firmie w Wielkiej Brytanii, jako jedyna Polka, pracowałam na stanowisku kierowniczym wyższego szczebla. Krok po kroku, szczebel po szczeblu. Doszłam do tego ciężką pracą i determinacją. Nie było to łatwe, raczej pełne codziennych wyzwań, strategicznego myślenia i zawziętości, często rezygnując z siebie. Korporacja nigdy nie śpi! To były czasy, kiedy Brytyjczycy pytali mnie: „Czy u nas są prysznice?”, także nie było łatwo zaimponować i zaistnieć. Tam nie liczył się mój dyplom magistra i masa ukończonych kursów. Liczyła się ciężka praca, bo nie byłam u siebie. Wkręciłam się w ten system, grałam w karty, które mi rozkładano.

- Kiedy w pani życiu nadszedł ten moment, w którym postanowiła pani zmienić swoje dotychczasowe życie ?

- Zderzenie nastąpiło, gdy na świat przyszedł mój syn. Miałam niesamowite wyniki, więc firma chciała mnie jak najszybciej z powrotem. Okazało się, że zupełnie mnie ta praca przestała cieszyć. Wizja spędzania wielu godzin bez syna, w stresie i ogromnej odpowiedzialności, spowodowała we mnie chęć czegoś innego. Wtedy też zrozumiałam, że korporacja pędzi i nie zważa na tych, co chcą zwolnić, pomyśleć, poszukać siebie. Jak się okazuje te wszystkie doświadczenia były mi potrzebne, były po coś. Obecnie do mnie trafiają podobne osoby, w których ja odnajduje dawną siebie. To sprawia, że nasze procesy są autentyczne, głębokie, zmieniające życia w spokojniejsze, szczęśliwsze, mające znaczenie. Dlatego właśnie ważne jest wsparcie z zewnątrz. Sami często boimy się ryzyka, boimy się odciąć od tego, co nam nie służy. Pomyśl jednak! Po co się boksować samemu i ciągle stać w tym samym miejscu? To nie wstyd, że ktoś skłoni nas do refleksji, czy też pomoże nam odkryć ten właściwy kierunek. Nie mówię tego jako specjalistka, ale też jako osoba, która nadal ma swoich mentorów i coachów. To właśnie jest mindset, zmiana perspektywy.

ZOBACZ TEŻ: Ukrywał się w wersalce

- Jak duże znaczenie ma samoocena?

- Jest kluczową rzeczą, którą powinniśmy w sobie wypracowywać. Gorzów przed moim wyjazdem kojarzę, jako spore gro ludzi z niską pewnością siebie, udawaniem, pozerstwem. Tu wiele osób może się oburzyć, choć myślę, że właściwsze byłoby poddać swoje postępowanie refleksji. Po powrocie zauważyłam, że wiele się faktycznie zmienia, ludzie idą w kierunku poznawania siebie, doskonalenia i inwestowania w swój potencjał. Tendencja rośnie, choć jeszcze sporo hejtu, nieszczerości i zazdrości tu widzę. Mimo to patrzę z optymizmem, jest coraz lepiej.

- Jak ją budować?

- Otworzyć się. Zobaczyć, że są również inne opcje. Życie to nie jeden tor żużlowy, jak na stadionie, jest ich kilka. Można je zmieniać, utwardzać, eksperymentować z ustawieniami -  pracować nad sobą. Najgorsze jest, gdy jesteśmy zgorzkniali, zamknięci na nowości, mamy „klapki” na oczach. Stare zawsze oddaje pola nowemu, więc lepiej płynąć z prądem. Kiedyś trzeba było być zadowolonym z życia, bo tylko takie mieliśmy i uważaliśmy, że ono takie już musi być. Dziś to się zmieniło i tak naprawdę możemy wybierać w opcjach i możliwościach. Niczego nie brakuje, jeśli są chęci. Możliwości samorozwoju są nieograniczone – sesje rozwojowe, coaching, mentoring, konsultacje osobiste lub biznesowe, doradztwo zawodowe, doradztwo filozoficzne, szkolenia, książki, kursy zdalne itd. Każdy znajdzie to, czego aktualnie potrzebuje.

- Dlaczego tak wiele osób ma problem z niską samooceną?

- W dużej mierze pochodzi to z dzieciństwa. Pierwsze 7 lat, a powiedziałabym nawet, że 11 są kluczowe, ponieważ wtedy wszystko się w dzieciach kreuje. Lata 80-te, w których ja dorastałam, to był trudny okres w kraju. Przez to rodzice często nie mieli dla dzieci za dużo czasu. Z jednej strony był to fajny, beztroski okres, gdzie biegało się z kluczem na szyi, wolny od obaw, a z drugiej strony brakowało tego czasu z rodzicami, którzy musieli dużo pracować i kombinować, aby było co jeść. Myślę, że teraz jest dużo łatwiej. Rodzice są coraz bardziej świadomi, szukają rozwiązań, bardziej dbają o rodzinny dobrostan, czas razem. Problem z samooceną czasami tkwi również w tym, że nie ufamy sobie samym, nie wierzymy w swoje możliwości. Ciężko nam przekraczać własne granice, nie lubimy zmian i wychodzenia poza osobistą strefę komfortu.

- Wszechobecny hejt nie pomaga w budowaniu wysokiej samooceny. Jak sobie z nim radzić?

- Hejt zamyka ludzi. Jest bardzo widoczny podział na grupy - ludzi, którzy faktycznie coś robią i drugą grupę osoby, które krytykują tych, którzy mają prawdziwe chęci do działania. Wynika to z tego, że części społeczeństwa się chce coś robić, a drugiej nie i przez to ci drudzy czują się w pewnym sensie zazdrośni, dowalają innym. Najważniejsza zasada - nie bierzmy hejtu do siebie! Tu znowu kłania się poczucie własnej wartości. Ono pojawia się we wszystkich sferach naszego życia. Ważne, aby zrozumieć, że hejt skierowany w naszą stronę nie jest po to, żeby nam zaszkodzić tylko ma większe zadanie – sianie zamętu. Bierzmy do siebie tylko te rzeczy, które wywołują w nas pozytywne emocje, motywują, budują lepszą wersję nas. Nie ma sensu brać do siebie rzeczy, które powodują obniżanie nastroju. O ile to możliwe, unikajmy ludzi i miejsc, gdzie hejt jest obecny. Nie reagujmy na niego, nie wchodźmy też w polemikę z hejterem.

- Przeglądając media społecznościowe można stwierdzić, że ten problem się cały czas nasila…

- Tak szczerze, to najbardziej przeraża mnie skala hejtu w internecie, także w naszych lokalnych grupach. Pomyśl, zanim komuś odpiszesz. Po drugiej stronie też jest żywy człowiek, człowiek z uczuciami i emocjami. Masz wpływ na środowisko lokalne, bo jesteś jego częścią. Są różnego rodzaju projekty, budżety obywatelskie, stowarzyszenia, fundacje, ale nadal łatwiej z poziomu sofy przychodzi nam uzewnętrzniać swoje frustracje i niezadowolenie zamiast działać. Pandemia to wzmaga! Marzy mi się lokalna kampania społeczna pokazująca inne rozwiązania i edukująca. Zrobię ją dla nas, dla miasta! Hejt to nic innego, jak niezadowolenie z własnego życia. Miej to na uwadze.

WAŻNE: Miasto rezygnuje z automatów stacjonarnych

- Jak radzić sobie ze stresem?

- W pierwszej kolejności zaakceptować go, mieć świadomość tego, że mamy prawo odczuwać różne emocje. Sztuka to poznać siebie na tyle, aby nauczyć się ten stres uwalniać. Warto włączyć aktywność fizyczną, kontakt z naturą, zdrowe tłuszcze, medytację, jogę i co tylko jest nam bliskie. To idealne narzędzia. Bardzo potężne i uwalniające. Stresujemy się często, gdy coś wydaje nam się trudne lub nas przeraża. Poziom stresu możemy redukować właśnie poprzez budowanie siebie, własnej pewności siebie. Warto wspomnieć, że każdy człowiek ma prawo do tego, żeby czuć się ze sobą niewygodnie, przyznać się przed sobą, że nie wszystko mu w tym życiu wychodzi, że popełnia błędy. To ludzkie. Normalne. Ważne, aby zaakceptować siebie takim, jakim się jest. Stres, który przeszkadza oswajamy, a ten, który mobilizuje, ukierunkowujemy na właściwe tory.

- A pani w jaki sposób odreagowuje stres?

- Od 3 lat regularnie medytuję i praktykuję uważność. Od 4 lat praktykuję metodę TRE. Polega ona na wytrząsaniu z siebie codziennych emocji. Chętnie testuje coraz to nowe holistyczne techniki relaksacyjne, oddechowe, wspierające pracę z ciałem. Ponadto uwielbiam pływanie, masaże, wsłuchiwanie się w swój miesięczny rytm, spędzanie czasu na łonie natury oraz na własnej działce ROD, a także i tu pewnie wielu zaskoczę - przytulam się do drzew, czerpiąc z nich energię i inspirację.

- Co to jest coaching?

- Coaching skupia się na tym, że wszystkie odpowiedzi mamy w sobie. Opiera się głównie na pytaniach i informacji zwrotnej. Coaching jest skierowany przede wszystkim do osób, które mają ochotę na głęboką pracę nad sobą. Istnieje wiele dróg coachingu. Ja głównie pracuję w coachingu intuicyjnym, mindset coachingu, life coachingu.  Przykładowo ktoś chce dokonać przełomu w życiu, ma dość stagnacji i rutyny pracując od 9 do 17. On już wie wewnętrznie co zrobić, ale najczęściej boi się sam przed sobą do tego przyznać. Coaching pomaga te odpowiedzi wydobyć, stanąć w prawdzie przed sobą. Coach nakierowuje pytaniami pogłębiającymi, a klient znajduje, to czego szuka. Czasem efekty są naprawdę zaskakujące, wręcz spektakularne i odkrywcze. Bez coachingu mogłoby to człowieka ominąć.

- W czym jest pomocny mentor?

- Rolą mentora jest pomóc w rozwijaniu potencjału osobistego, zawodowego i/lub biznesowego. W zależności od tego z czym przychodzi klient dobiera się odpowiednie narzędzia wspierając je swoimi doświadczeniami. Często jest tak, że nie wiemy, co dla nas osobiście lub biznesowo będzie lepsze i wtedy taka pomoc może okazać się nieoceniona. Przede wszystkim mentoring przyśpiesza progres. Mentor to osoba, która jest lub była w miejscu, w którym chce być podopieczny mentora. Mentor naprowadza, inspiruje i pokazuje właściwą drogę. Jest drogowskazem, wsparciem i przyjacielem. Tu warto nadmienić, wybieraj swojego mentora mądrze. Niech mentor będzie dla Ciebie prawdziwym autorytetem, niech na samą myśl o kolejnej sesji serce Ci rośnie. Warto do tego podejść poważnie, gdyż wybór jest ogromny i nie każdy będzie z nami nadawał na tych samych falach. Jest też wielu pseudo mentorów, coachów i doradców. Ostrożność jest więc wskazana.

- Dlaczego ludzie boją się zmian?

- Strach, który się pojawia jest naturalny. Zawsze boimy się czegoś nowego i jest to naturalna kolej rzeczy. Rozpoczynając warsztaty, procesy lub szkolenia w nowej firmie też odczuwam leciutki strach, bo wchodzę w coś nowego. Daję sobie do tego prawo, nie tłumię tego. To jest właśnie praca z ludźmi. Zawsze jest element zaskoczenia, ale właśnie to mnie nakręca.  Nie da się tego ominąć. Jeżeli ktoś mówi, że nie ma żadnego stresu i wszelkie zmiany przechodzi z lekkością, to jest to zwyczajne kłamstwo lub pozerstwo. Nie ma takiej możliwości, człowiek zawsze w nowych sytuacjach poczuje choć minimalny dreszczyk.

- Jak ich do nich zachęcić?

- Nie bójmy się pracy nad sobą i wynikających z niej niespodzianek. Moim ulubionym cytatem są słowa Willa Smitha – „Najpiękniejsze rzeczy w życiu są po drugiej stronie strachu”. Uważam, że jest to prawda. Za każdym razem, kiedy zrobi się krok w nieznane, wtedy człowiek odczuwa, że jest fajnie, że było warto. To tak, jak w przypadku gracza, który przeszedł kolejny etap gry. Pamiętajmy kluczowe momenty i jak się wówczas czuliśmy. To będzie nas motywować i mobilizować do kolejnych osobistych zwycięstw.

- Ma pani jakieś przesłanie dla naszych Czytelników?

- Warto wierzyć w siebie i otwierać się na różne sposobności, które mogą nas zainspirować. Życie ma bardzo wiele barw, których możemy nie dostrzec żyjąc według określonego schematu. Wychodząc poza szufladki mentalne, wszystko okazuje się być możliwe. Jestem tego żywym przykładem i tego też naszym cudownym mieszkańcom i gospodarzom życzę.

- Dziękuję za rozmowę.

 

PRZECZYTAJ: Budowa brakującego odcinka torowiska

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x